Wywiady

Uwielbiam się zachwycać!

Izabela Mikrut rozmawia z założycielką i aktorką Teatru AVE – Beatą Zarembianką.

Sztajgerowy Cajtung: Jak powstał AVE Teatr? Do czego Wam służy?

Beata Zarembianka: Zanim powstał AVE Teatr, było Stowarzyszenie Teatr Bo Tak, założone w 2013 roku. Przez 5 lat wyprodukowaliśmy pięć cieszących się dużą popularnością spektakli. Przełomem dla mnie był sezon 2017/2018, w którym to rozpoczęliśmy współpracę z Darkiem Niebudkiem. Dzięki niemu oraz jego menadżerce, Agnieszce Perzyńskiej, zaczęliśmy bywać na Śląsku, nasze spektakle coraz częściej graliśmy poza Rzeszowem. Ten nasz rozwój i poszerzanie granic już nie przystawały do tego, co było wcześniej wypracowane na bazie stowarzyszenia, stary schemat przestał funkcjonować. I narodził się AVE Teatr, stworzony przeze mnie i mojego partnera Jarka Babulę, kompozytora, aranżera, pianistę. To, co zrealizowaliśmy przez pięć lat w stowarzyszeniu, pokazało nam wyraźnie, że to co robimy jest dobre, idziemy słuszną drogą i doszliśmy nią do AVE! I to była najlepsza decyzja! AVE to spełnianie naszych teatralnych marzeń, produkowanie spektakli daje nam bowiem ogromną radość. W naszą pracę wkładamy 100 procent serca, wierzymy, że tylko z taką filozofią można stworzyć coś naprawdę dobrego. Dlatego sztuki wybieramy bardzo starannie, a do ich produkcji zapraszamy znakomitych twórców.

Sz. C.: Do jakiego rodzaju publiczności się kierujecie?

Z.: Teatralny target w Polsce to panie 40+, ale nasze sztuki, z racji poruszanych w nich spraw damsko-męskich, kierujemy do wszystkich dorosłych osób. Tworzymy rozrywkę z dużą dozą refleksji, chcemy, żeby publiczność oprócz radości dostała tematy do przemyśleń. W komentarzach na naszej stronie często czytamy, że para po wyjściu z teatru jeszcze długo rozmawiała o sprawach poruszanych w przedstawieniu. Seks dla opornych, w którym gram z Darkiem Niebudkiem, budzi sporo takich dyskusji, bo to spektakl bardzo życiowy i pewnie niewiele jest par, których tematyka spektaklu nie dotyczy. Kiedyś napisał do mnie po Tresowanym mężczyźnie pewien pan, że żyje już 40 lat i dopiero dzięki przedstawieniu zrozumiał, że do tej pory nic o życiu nie wiedział. Cieszą nas takie wiadomości, bo chcemy, żeby publiczność miała poczucie dobrze wydanych pieniędzy i wracała do naszego teatru.

Sz. C.: Jesteś „kobietą na zamówienie”, więc postacią idealną. Jakie są Twoje wady na scenie?

Z.: W sztuce Kobieta na zamówienie Jacek i Darek stwarzają moją postać, wypisując 10 cech kobiety idealnej. I jestem taka właśnie, aż do momentu, kiedy okazuje się, że te idealne cechy stają się moimi wadami. Czyli tak jak w życiu, coś, co jest naszą wartością, może stać się w pewnych okolicznościach naszym przekleństwem. Na przykład bycie wrażliwą jest wspaniałe, ale bycie nadwrażliwą może już niekoniecznie.

Sz. C.: Czego nie lubisz w procesie przygotowywania spektaklu, a co jest Ci bliskie?

Z.: W AVE Teatrze jestem nie tylko aktorką, ale także współproducentką spektakli. Myślę, że lubię wszystkie etapy pracy w teatrze, ale niektóre z nich rzeczywiście lubię mniej. Stopuje mnie brak zdecydowania z mojej strony, na przykład przy wyborze repertuaru czy obsady. Chcę zawsze wybrać jak najlepiej i dlatego, kiedy już wreszcie są decyzje, mogę działać! I właśnie działanie kocham w tej robocie najbardziej. Natomiast w procesie tworzenia roli każdy z etapów jest dla mnie ważny, choć ten „na moment przed”, kiedy wszystko jest już dopięte, lubię szczególnie.

Sz. C.: Czy zdarza się, żeby Twoi sceniczni partnerzy wykorzystywali na scenie Twoje słabości, czy raczej Ty częściej sprawiasz im psikusy?

Z.: Raczej moi sceniczni partnerzy moich słabości nie wykorzystują, tak mi się przynajmniej wydaje, bo w końcu grają z szefową (śmiech). A ja także nie staram się im płatać psikusów, bo zawsze dążę do najlepszego efektu scenicznego. No cóż, w AVE pełnię tych kilka ról (szefowa i aktorka), które często nie idą w parze. Ale czasem w przypływie szaleństwa rzeczywiście pewne psikusy na scenie chodzą mi po głowie i je realizuję, najczęściej w spektaklu Seks dla opornych. Ale nie przyznam się do nich, proszę o to zapytać Darka Niebudka (śmiech).

Sz. C.: Pamiętasz jakieś anegdoty z przygotowywania spektaklu Kobieta na zamówienie?

Z.: Jeśli chodzi o anegdoty z Kobiety na zamówienie, to od razu przychodzi mi na myśl moment, kiedy będąc w garderobie pod wpływem szaleństwa lub może kiepskiego nastroju, który wywołał u mnie mój cudowny przyjaciel Darek, wyrzuciłam przez okno zakupione przed momentem koszulki do spektaklu. A najzabawniejsze było to, że Jacek Kawalec w sekundzie rzucił się do ratowania tychże kostiumów, zbierał je z krzaków rosnących obok teatru, co doprowadziło mnie i Darka do niepohamowanego śmiechu. Na swoje usprawiedliwienie mam wytłumaczenie, że jedna z cech mojej postaci w przedstawieniu, to „nieprzewidywalna” (śmiech).

Sz. C.: Lubicie tematykę damsko-męską i odrobinę pikanterii w spektaklach. Szukacie w ten sposób podpowiedzi dla widzów albo dla siebie samych?

Z.: Zauważam, że pracując nad rolą, po trosze staję się postacią i to wcale nie jest śmieszne! Teraz na przykład przygotowuję się do zagrania pewnej tancerki w klubie go-go, która bez przerwy się przewraca. No i już dwa razy wywróciłam się na ulicy, a podczas ostatniego spektaklu Kobiety na zamówienie w Krakowie potknęłam się i wylądowałam na szczęście na fotelu obrotowym, przesuwając znacznie elementy scenografii.

Sz. C.: Zdarza Ci się odczuwać tremę? Jak sobie z nią radzisz?

Z.: Trema z wiekiem niestety jest coraz większa! Myślę, że wszyscy moi koledzy aktorzy to potwierdzą. Zazwyczaj mija po wejściu na scenę, przeradza się w mobilizację i radość grania, a jeśli czuję akceptację publiczności, zaczynam fruwać. Najważniejsze, żeby na scenie nie rozpamiętywać potknięć i wierzyć w to, co się robi.

Sz. C.: Jeśli jesteś w teatrze jako widz, na co zwracasz uwagę?

Z.: Jako widz w teatrze bardzo dopinguję aktorom, trzymam za nich kciuki i chcę, żeby sztuka, którą oglądam, podobała mi się. Jestem dobrym widzem, uwielbiam się zachwycać i nie oceniam, zanim nie obejrzę całości, prawienie komplementów po spektaklu jest absolutnie fantastyczne! Ostatnio obejrzałam w Teatrze Rozrywki w Chorzowie spektakl Producenci i uklęknęłam w garderobie przed Darkiem Niebudkiem z zachwytu, bo rola, którą zagrał, była genialna. Natomiast jeśli spektakl mi się nie podoba, czuję dyskomfort i smutek, bo wiem, że aktorzy wykonali pracę, często dużą pracę, a jej efekt nie zawsze od nich zależy.

Sz. C.: Masz jakieś teatralne marzenie?

B. Z.: Moje teatralne marzenie jest absolutnie związane z AVE. Chciałabym, aby nasz teatr miał własną scenę! Dziś wynajmujemy Salę Koncertową Wydziału Muzyki UR.

Sz. C.: Grasz w Kobiecie na zamówienie z Darkiem Niebudkiem i Jackiem Kawalcem. Co z nich czerpiesz albo czego się od nich uczysz?

Z.: Bardzo cenię moich kolegów, Darka i Jacka, cieszę się, że w takim składzie mogłam zrealizować ten właśnie spektakl. Stanowimy kapitalny team, lubimy się i to jest najważniejsze. Zależy mi na tym, żeby w moim AVE występowali fajni ludzie, z którymi na co dzień utrzymuję dobre relacje i z którymi z radością wchodzę na scenę.

Sz. C.: Jaki byłby Twój mężczyzna na zamówienie?

Z.: W spektaklu Kobieta na zamówienie grana przeze mnie postać również stwarza listę cech idealnego mężczyzny, ale jaki on jest, nie zdradzę. A prywatnie ja już znalazłam swój ideał, a jest nim Jarek Babula, to absolutnie cudowne: dzielić życie prywatne i zawodowe z kimś, kto myśli i czuje tak samo jak ja!

Sz. C.: Potrzebujesz, żeby reżyser mówił Ci dokładnie, co masz zrobić, czy sama doskonale rozumiesz swoje bohaterki?

Z.: Uwielbiam pracować z dobrymi reżyserami, którzy współpracują z aktorem, tzn. mają swoje pomysły, ale także czerpią z aktora. I dlatego w AVE pracuję z moimi ulubionymi reżyserami: Marcinem Sławińskim, reżyserem między innymi Kobiety na zamówienie oraz z Pawłem Szumcem, twórcą Seksu dla opornych. Przywiązuję się do ludzi, z którymi dobrze mi się pracuje dlatego nie zamieniam ich na innych.


Fot. Radek Ragan


Tekst pochodzi z gazety festiwalowej Chorzowskiego Teatru Ogrodowego „Sztajgerowy Cajtung”.
Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , ,