Recenzje

W anegdocie

Mariusz Urbanek: Zły Tyrmand. Iskry, Warszawa 2020 – pisze Izabela Mikrut.

Przede wszystkim ta książka była już na rynku – tyle że wtedy jeszcze Mariusz Urbanek nie zyskał takiej sławy jako biografista-gawędziarz i nie przebił się do zbiorowej świadomości (a może wpływ na to miał też brak mody na Tyrmanda). Tom „Zły Tyrmand” po ćwierćwieczu wraca na księgarskie półki, uzupełniając tym samym całą atrakcyjną serię opowieści tego autora. Dzisiaj ta publikacja nie mogłaby powstać w takim kształcie, zwłaszcza że nie jest typową biografią a zestawem indywidualnych historii powiązanych z relacjami bezpośrednio zainteresowanych (już, w dużej części, nieżyjących).

Mariusz Urbanek docierał do osób z bliskiego kręgu znajomych Leopolda Tyrmanda, by następnie zadawać im pytania na temat pisarza i jego codzienności, względnie – sytuacji i reprezentowanych poglądów. Z uzyskanych w ten sposób wiadomości Urbanek układa rozdział – w całości poświęcony jednej relacji, między Tyrmandem i rozmówcą. Czasami znajduje w tym miejsce na zweryfikowanie poglądów lub ocenę krążących pogłosek, czasami może zyskać nowe spojrzenie na barwną postać. Wszystko po to, żeby zyskać zestaw portretów, a nie jedną opowieść o życiu i twórczości. Życiorys Leopolda Tyrmanda w ogóle tu Urbanka nie interesuje – za to autor funduje czytelnikom ciekawe i niebanalne dopowiedzenie do biografii. Przedstawia Leopolda Tyrmanda inaczej niż w notkach encyklopedycznych – przez pryzmat osobowości i przez krąg znajomych. Może dzięki temu doprowadzić do weryfikowania pogłosek, sprawdzania ocen i stereotypów, może też zyskać naprawdę interesujące historyjki do przekazywania. Nie musi natomiast sięgać do opracowań i pism samego Tyrmanda – jeśli takie nawiązania się pojawiają, to tylko jako detale na marginesie właściwych komentarzy.

Mariusz Urbanek potrafi przedstawiać anegdoty tak, żeby uwypuklać puenty. Zależy mu na tym, żeby eksponować komizm poszczególnych historii, odnotowuje specjalnie umiejętnie wprowadzane riposty i zabawne dialogi. Nie ucieka od żartobliwych scenek, przeciwnie, takich specjalnie szuka. Tyrmand sam siebie przedstawia w swoich tekstach – więc teraz liczy się to, jak widzą go inni. Urbanek wie, jak nakłaniać do wspomnień, uruchamiać pamięć, żeby zdobyć najciekawszy materiał – a następnie ten materiał opracowuje w sposób, który nie pozostawia miejsca na krytykę. Proponuje czytelnikom książkę opartą na relacjach towarzyskich, skupioną na sprawach ulotnych, zachowaniach, postawach i migawkach. Tworzy zbiór, który tym różni się od zestawu wspomnień po śmierci, że nie ma tu wychwalania i jednoznacznego gloryfikowania postaci, a wszyscy utrzymują raczej dowcipny i nawet ironiczny ton. Każdy przedstawia takiego Tyrmanda, z jakim miał do czynienia, to może być okazja do zweryfikowania paru ocen.

Ta książka pokazuje najlepsze cechy faktograficznego pisarstwa Urbanka, znakomicie wpisuje się w modę na popularne biografie – chociaż biografią nie jest, może wyzwolić ciekawość w kwestii prezentowanej postaci, a do samego Urbanka wzbudzić zaufanie. Takie opowieści o pisarzach chętnie się czyta – bez względu na czasy i mody. I to powód, dla którego „Zły Tyrmand” bardzo na rynku ucieszy.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,