Anda Rottenberg: Lista. Dziennik 2005. Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
I jest lista, dla młodszych pokoleń kompletnie bez znaczenia, dla starszych i dla dziennikarzy – coś pięknego, źródło tematów zastępczych na długo. I jest lista, jeszcze raz grzebanie się w przeszłości, sprawdzanie na papierze, kto był świnią, a kto przyzwoitym człowiekiem, kto pokrzywdzonym, a kto kapusiem. I jest lista, a wraz z listą ferment w różnych środowiskach – bo oto znienacka trzeba zweryfikować poglądy na temat wielu osób, a inne chcą raz na zawsze oczyścić się z zarzutów. Jest lista. A echa listy na rynku powracają w drobnej publikacji dziennika Andy Rottenberg z pierwszej polowy 2005 roku.
Od listy się tu zaczyna i na dokumencie potwierdzającym status autorki kończy – czasami jeszcze w tekście przewija się motyw przemian politycznych, skandali wywołanych przez ujawnione informacje czy pogoni za sensacją. Anda Rottenberg rejestruje to, co dzieje się wokół niej – całe zamieszanie związane z listą, podejście tych, dla których to tylko źródło dowcipów (bo w PRL-u byli w podstawówce) i tych, którzy zarzekają się, że oni nigdy – zajmuje tylko kilka pierwszych zapisków. Autorka z czasem przechodzi do tematów okołokulturalnych, interesuje się organizowaniem wystaw, przypomina sobie dawne utrudnienia dla tych, którzy chcieli krzewić kulturę. O polityce zapomina, przynajmniej w wymiarze medialnym: zajmuje się zwyczajnością, do której od czasu do czasu wkracza coś z zewnątrz – i przeważnie to odzew na „listę”. Sama autorka jest w stanie zainteresować czytelników nie tylko tym, co stało się w życiu społecznym i kulturalnym: może również zaprosić do śledzenia obyczajowości, zawsze niezależnej od spraw bieżących. I tak stopniowo zapiski z tomu „Lista. Dziennik 2005” odpływają z tematu współpracy lub bycia poszkodowanym na sprawy znacznie ciekawsze. Anda Rottenberg zwierza się ze swoich dylematów, pokazuje kulisy pracy, opowiada o spotkaniach i relacjach towarzyskich. Notuje sny, chwyta na bieżąco zwykłe sprawy i sytuacje. Każdą może uczynić punktem wyjścia do rozważań na tematy kulturalne, angażuje w ten sposób czytelników w swoją pracę. Dziennikowe zapiski u tej autorki nie są zwykłymi notatkami dla pamięci – to próba rozprawiania się z rzeczywistością, tworzenie na gorąco felietonów, gotowych do przedstawienia szerszemu gronu czytelników całostek. Anda Rottenberg pisze erudycyjnie, co w pełni zrozumiałe – a jednocześnie nie wpada w hermetyczne tony, może zainteresować sporą grupę odbiorców. Unika wzmianek czytelnych tylko dla niej samej, stara się, by każde spostrzeżenie zostało rozbudowane w większą narrację z sensownym przesłaniem. Wyczulona na puenty, dba o to, żeby nawet w drobnych diariuszowych komentarzach znalazły swoje miejsce i oddziaływały na czytelników.
„Lista. Dziennik 2005” to książka, którą czyta się z przyjemnością – nawet jeśli wydarzenia polityczne stały się pretekstem do wyjęcia takiego akurat fragmentu dziennika, warto po tę lekturę sięgnąć. Intelektualistka, która bawi się komentarzami do codzienności i częstuje odbiorców precyzyjnymi analizami przemian oferuje książkę uniwersalną. Nawet kiedy przebrzmią już prezentowane tu wydarzenia, nie przestanie ten tom być czytelny dla publiczności masowej.