Opracowały Joanna Kubiakowska i Barbara Janisch na podstawie książki Kathariny Mahrenholtz i Dawn Parisi: Robię sobie remont. Podstawowe wykończenia i naprawy. Dziewczyński poradnik. Agora, Warszawa 2020 – pisze Izabela Mikrut.
Z feministycznych tonów (objawiających się przede wszystkim w językowych formach) autorki tej książki rezygnują, a i tak poświęcają tematowi zbyt wiele miejsca: nikogo nie obeszłyby dylematy translatorskie, skoro przyjęta została konwencja pisania do czytelnika (obojętnie jakiej płci) na „ty”: nie rzuca się w oczy w tekście, że książka pierwotnie miała być kierowana do kobiet. Inaczej rzecz ma się z rysunkami, bo tutaj to właśnie panie stają na czele ekip remontowych, mężczyźni i dzieci mogą ewentualnie podawać narzędzia. Ale skupianie się na rysunkach w tomie „Robię sobie remont” nie zawsze się sprawdzi: w przypadku rozróżnienia między rodzajami wierteł można się trochę załamać (kto ilustratorce powiedział, że wiertło w koronie nadaje się do drewna – trudno sobie wyobrazić). Można było postawić albo na całkowitą umowność, albo na całkowitą precyzję (jak w przypadku pistoletu do silikonu), a nie rysować jak wyjdzie. Na szczęście to jeden z nielicznych mankamentów publikacji.
Tom „Robię sobie remont” przeznaczony jest przede wszystkim dla tych, którzy nie boją się nauki i chcą poznać tajniki majsterkowania. Jasne, że dzisiaj najszybciej sięgnąć do internetu i znaleźć odpowiednie instrukcje – ale przydaje się czasem taki punkt startu, który przekona, że warto zacząć. Ta książka idealnie się do tego celu nadaje. Wprowadza też trochę przydatnych porad – jak w przypadku doboru farby czy wyliczania, ile farby lub tapety zużyje się na jakie pomieszczenie. Kilka tematów jest tu naprawdę dobrze przedstawionych: to zwłaszcza malowanie i tapetowanie, kładzenie tynków i gładzi czy przyklejanie kafelków. Autorki przekonują też, że każdy może zawiesić żyrandol (przypominają jednak, że z prądem należy się obchodzić bardzo ostrożnie, przezorności nigdy za wiele w chwili, gdy ktoś nigdy nie pracował z kablami). Można zatem z tą książką spokojnie podejść do prac remontowych albo… do rozmów z ekipą remontową, bo i na to autorki przygotowują (przestrzegając przed najczęstszymi błędami a także – wyczulając na niektóre kwestie). Trochę inaczej rzecz ma się ze sprawami związanymi z hydrauliką: nie ma możliwości, żeby z tym poradnikiem naprawić sobie cieknący kran. Niby jest mowa o przetkaniu kolanka pod zlewem albo ubikacji, ale zbyt wysoki stopień uogólniania może tu zniechęcić do działań kogoś, kto nie ma o tym pojęcia. Szkoda natomiast, że chociaż na początku – przy wymienianiu niezbędnych w domu narzędzi – pojawiają się wkrętarki i wkręty, później nie ma ani słowa o tym, jak pracować z drewnem (fakt, pojawia się jako aneks możliwość zbudowania sobie antresoli do spania – co jest po pierwsze raczej nie do osiągnięcia w mieszkaniach w bloku, po drugie – znacznie bardziej skomplikowane niż zbudowanie na przykład stołu – a po trzecie, pozbawione możliwości korzystania z konfirmatów, wszystko ma się opierać na wkrętach. Zupełnie jakby autorki założyły, że w zakresie prac remontowych nie mieszczą się drobne naprawy mebli – chociaż być może po papierowych zdobyczach z pewnych meblowych marketów wyszły z przekonania, że nie ma to żadnego sensu).
„Robię sobie remont” to książka, która nie wyczerpuje tematu remontów ani napraw – jednak dla tych, którzy z majsterkowaniem nie mieli wiele do czynienia, nadaje się znakomicie. Zachęca do spróbowania swoich sił, podpowiada, od czego zacząć i jak się zachować w obliczu nieoczekiwanych wyzwań. Zanim sięgnie się po internetowe poradniki, można tu znaleźć odpowiedzi na przynajmniej część pytań.