Beata Sabała-Zielińska: Pięć Stawów. Dom bez adresu. Prószyński i S-ka, Warszawa 2020 – pisze Izabela Mikrut.
To schronisko, do którego nie każdy dociera. Najwyżej położone w polskich Tatrach, wyjątkowe jednak nie tylko przez miejsce, ale i przez ludzi, którzy je tworzą. Schronisko w Pięciu Stawach to także historia rodu Krzeptowskich – szefów od pokoleń. Beata Sabała-Zielińska wykorzystuje opowieści obecnych właścicielek schroniska, ale także pamiętniki ich przodkini. Wysłuchuje wspomnień stałych bywalców oraz załogi, która dba o turystów. Spisuje co ciekawsze anegdoty, opowieści o wypadkach i o niecodziennych wydarzeniach. Przygląda się wynalazkom i rozwiązaniom, które czynią życie na górze nieco bardziej znośnym, ułatwiają dostarczanie towarów czy sprzątanie. „Pięć Stawów. Dom bez adresu” to książka, która pozwala czytelnikom na oderwanie się od codziennych trosk i przeniesienie do rzeczywistości niemal baśniowej – chociaż nie zawsze jest tu wygodnie.
Pięć Stawów to codzienne wyzwania. Kilkugodzinna droga pod górę, miejsce, do którego nie da się dojechać samochodem – a trzeba przecież zadbać nie tylko o to, by wspinacze i turyści mieli gdzie przenocować, ale też – by mogli zjeść coś ciepłego, odpocząć i miło spędzić czas. Schronisko z atmosferą nie do powtórzenia: wyjątkowe, tworzone przez ludzi z pasją, przekonanych, że zajęcie jest jednocześnie ich misją. Schronisko, które wymusza kreatywność w rozwiązywaniu codziennych problemów. Nie ma tu mowy o wygodach z najzwyklejszych hoteli i pensjonatów – i chociaż z biegiem czasu zmieniają się zasady, troska o gości pozostaje taka sama. Sabała-Zielińska rozmawia z szefowymi Pięciu Stawów, ale wypytuje też tych, którzy tworzą legendę miejsca. Zbiera zestawy bardzo atrakcyjnych – chociaż nie zawsze dowcipnych – relacji i układa je tak, by czytelnicy mieli do czynienia z bardzo rozbudowanym reportażem, który przez cały czas wymaga od nich pełnego zaangażowania i uwagi. Sporo tu opowieści o przygodach turystów w górach (nie zawsze kończących się szczęśliwie…), sporo spotkań z dziką przyrodą (niedźwiedzie w okolicy to norma). Autorka bardzo dobrze rozumie problemy wynikające z prowadzenia schroniska, chce je też uświadomić czytelnikom – tak, by zmniejszyć roszczeniowość dzisiejszych turystów. Pokazuje to, czego zwykli goście nie wiedzą, rejestruje opowieści, które po prostu nie mogły ulec zapomnieniu. Dba o rozrywkę, ale przede wszystkim zależy jej na wytłumaczeniu kolejnych decyzji czy tradycji. Ocala wspomnienia i historie niebanalne. Wszystko to utrwala dzięki precyzyjnej narracji.
„Pięć Stawów” to książka wpisująca się w literaturę górską, ale będąca też cenną monografią miejsca. Nie ma brzmienia marketingowego: nie chodzi tu o reklamę, bo też i nie każdy dotrze do schroniska. Jednak liczy się przeżycie lekturowe, a to w najwyższej jakości autorka proponuje – tutaj nie ma miejsca na przypadkowość w komentarzach. Beata Sabała-Zielińska rezygnuje ze stylistyki pop i pisze książkę, która przetrwa dekady. To pozycja obowiązkowa dla fanów literatury górskiej i dla tych wszystkich, którzy chcą się przekonać, jak wygląda nietypowa codzienność.