O spektaklu „Kto chce być Żydem?” Marka Modzelewskiego w reż. Wojciecha Malajkata w Teatrze Współczesnym w Warszawie pisze Reda Paweł Haddad.
To nie będzie taki zwykły wieczór i kolacja. Eliza, żona Karola, decyduje się oznajmić mężowi, że podjęła już działania, aby przejść konwersję na judaizm. Karol próbuje zrozumieć żonę. Na kolacji będzie też kojarzony z kibolami brat Elizy ze swoją dziewczyną bimbo i… ich córka ze swoim partnerem, będącym w wieku jej ojca amerykańskim Żydem.
To początek tej gęstej sytuacji, która zmieni ich życie na zawsze
Sztuka Marka Modzelewskiego nie proponuje łatwych odpowiedzi i nie podaje wniosków na tacy. Reżyser, Wojciech Malajkat, dobrze czuje rytm tekstu i pewnie prowadzi nas przez meandry fabuły.
Hitchcockowski pierwszy akt
Eliza jest surowa, jakby spoza tego świata. Wykłada na uniwersytecie estetykę, może stąd jej potrzeba kompensacji transcendencją? Nie chodzi przecież tylko o malowniczość Chagalla? A może to nie moda, tylko coś absolutnego? Izabela Kuna gra swoją postać oszczędnie i jednocześnie czujemy jak wiele spiętrzonych emocji kłębi się wewnątrz.
Karol to rola, która doskonale pasuje do inteligentnego, doskonałego warsztatowo i sprezzaturowego aktorstwa Andrzeja Zielińskiego. Zieliński nie zaskakuje i to dobrze, bo nie musi. Zawsze chcemy go więcej. Zieliński niuansuje postać Karola w swoim świetnym stylu.
Cezary Łukasiewicz (Marek, brat Elizy) ma znakomity warsztat, tworzy namacalność i nieoczywistość tej, mogłoby się wydawać na papierze, jednowymiarowej postaci. Ewa Porębska (Karolina) i Barbara Wypych (Ilona) są jak hot and cold, brunetka i blondynka, obie intrygują osobowością swoich postaci i umiejętną walką o ich rację. I wreszcie Krzysztof Dracz (Daniel), spokojny, wyważony i może gotowy do zadania skrytego ciosu jak przyczajony wojownik ninja.
Przestrzeń i reżyseria
Scenografia Wojciecha Stefaniaka gwarantuje poziom, reżyseria Malajkata uruchamia tryby opowieści, a aktorzy nadają dramatowi „Kto chce być Żydem?” kolejne poziomy i wielowymiarowe psychologiczne motywacje. Spektakl mógłby mieć wyraźniejszą dominantę w końcówce, jednak – pomimo to – intryguje i nie daje spokoju. Znakomita robota.
fot. Magda Hueckel