Louise O’Neill: Lepsza niż ja. Feeria, Poznań 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Te dziewczyny nazywane są wprost jałówkami. Nikt nie ukrywa, że zostały stworzone – zaprojektowane i „wyklute” jednego dnia. Cały chów przygotowuje się do bycia idealnymi żonami lub znakomitymi kochankami. Te, które nie nadają się do związków damsko-męskich mogą albo zostać guwernantkami i wychowywać kolejne pokolenia jałówek, albo trafić do Podziemia – skąd się nie wraca. Sensem istnienia jałówek jest zaspokajanie potrzeb mężczyzn. To rozłożone na całe życie reality show, innego świata bohaterki tomu „Lepsza niż ja” nie poznają. Muszą zaakceptować to, co się dzieje, chociaż raz na jakiś czas zdarza się jałówka, która się buntuje.
Rzeczywistość jałówek przedstawia freida (imiona dziewczyn prezentuje się z małych liter, w przeciwieństwie do imion dziedziców). Bohaterka ta trochę z dystansu obserwuje codzienność: zachowanie jej najlepszej przyjaciółki i bufora przed zagrożeniami uświadamia czytelniczkom, że kobiety są tu traktowane przedmiotowo aż do absurdu. Jedyny obowiązek jałówek (poza posłuszeństwem) to dbanie o piękny wygląd. I tak dziewczyny prześcigają się w dietach, starają się ulepszać każdą część ciała i prowadzą absurdalny wyścig zbrojeń. Ta, która nie wytrzymuje tempa, zostaje poddawana psychicznym torturom – jałówki same sobie gwarantują piekło i wytwarzanie niepotrzebnych kompleksów. Nie wiedzą, że można żyć inaczej. I chociaż Louise O’Neill wyostrza problem, widać dokładnie, że stara się zaproponować młodym odbiorczyniom satyrę na podporządkowywanie się kanonom piękna. Kiedy wszystkie dziewczyny są idealne, każdy drobiazg urośnie do rangi problemu. W tym świecie nie ma miejsca na podziwianie intelektu czy charakteru – ciało to wszystko, czego od jałówek się oczekuje. Co ciekawe, chłopcy wcale nie muszą być doskonali, nie przeżywają katuszy, porównując bez końca swoje sylwetki lub ubrania. Niby jest autorka z taką futurystyczną wizją karykaturzystką, ale trudno odmówić jej racji: dzisiejsze nastolatki znają świat freidy, niekoniecznie w aż tak wyolbrzymionym kształcie, ale bez trudu wskażą we własnym otoczeniu motywy, które teraz poznają z powieści. Uświadomienie sobie przesłania będzie należało do ważniejszych momentów lektury.
Louise O’Neill dostrzega problem i potrafi go celnie scharakteryzować, tak, żeby nastoletnie odbiorczynie przejrzały się w przygodach freidy i jej koleżanek z „wylęgu”. Pokazuje, do czego może doprowadzić poświęcenie dla urody – i że nie ma w tym większego sensu. Istnieje oczywiście wątek romansowy, bo jałówki podczas swoich zajęć mają wpisane w plan spotkania z dziedzicami – których muszą do siebie dowolnymi sposobami przekonać. Tyle że dostrzeżenie i opisanie problemu to tylko część sukcesu. Autorka w finale zawodzi: nie ma żadnego pomysłu na rozwiązanie kwestii, którą rozwiązać by należało, stawia na rozwiązanie, które odbiorczyń akurat nie przekona. Ułatwia sobie pracę demiurgiczną postawą – jednak nie tego oczekiwało się po lekturze, O’Neill przez długi czas rozbudzała ciekawość, jak też wybrnie z sytuacji nie do przejścia – i to powinna czytelniczkom zaoferować. Fakt, że „Lepsza niż ja” i tak wyróżnia się na rynku książek pop z przesłaniami – ale zabrakło wykończenia. Ta książka przykuje uwagę dziewczyn myślących, tych, które nie czują się dobrze w wyścigu o najbardziej popularnego chłopaka, ale i tych, które nigdy nie są zadowolone ze swojego wyglądu.