Recenzje

W poszukiwaniu azylu

„Capri – wyspa uciekinierów” wg scenariusza i w reż. Krystiana Lupy z Teatru Powszechnego w Warszawie na XI Festiwalu Wybrzeże Sztuki w Gdańsku – pisze Magda Mielke.

Krystian Lupa, biorąc za przewodnika pisarza Curzio Malapartego – nawróconego faszystę, w którego biografii można doszukiwać się odbicia burzliwych dziejów Europy poprzedniego wieku, snuje opowieść, która niczym zwierciadło pozwala przejrzeć się w dzisiejszej rzeczywistości. Opowieść złożoną z metafor i przepięknych obrazów.

Spektakl „Capri – wyspa uciekinierów” z Teatru Powszechnego w Warszawie zamknął tegoroczny przegląd Wybrzeże Sztuki. Tym razem, uznawany za największego wizjonera współczesnego teatru, reżyser zabiera widzów w podróż na małą wyspę Capri. To miejsce stanowiące symbol budowania od nowa, a także ostatni przystanek przed śmiercią. Szukający oczyszczenia Curzio Malaparte postawił modernistyczną willę w kształcie futurystycznej bryły, ze schodami prowadzącymi donikąd i widokiem na bezmiar morza. To tu schronienia szukają ci, których społeczeństwo wyrzuca poza nawias: odszczepieńcy, nieprzystosowani marzyciele, homoseksualiści, uchodźcy i ofiary nowego systemu. Bohaterowie, którzy nieustannie mierzą się ze stanami lękowymi, samotnością czy poczuciem pustki. Wędrując po mrocznych rejonach ludzkiej świadomości, jesteśmy świadkami wiwisekcji ich uczuć i pragnień. Opuszczając ruchliwe ulice, przenosimy się do zupełnie innej rzeczywistości, jednak szybko okazuje się, że wybrany azyl wcale nie jest rozwiązaniem, gdyż to właśnie w nim ulec można największej destrukcji.

Wyprawa wiedzie śladami Tyberiusza, Lenina oraz głównego bohatera, Curzio Malapartego – członka włoskiej partii faszystowskiej, który po przejściu przemiany, napisał utwór patriotyczny „Technika zamachu stanu”, w którym porównał taktyki skrajnej prawicy i bolszewików w przejmowaniu władzy nad krajami. Później został korespondentem wojennym i był świadkiem wielu mordów dokonanych na ziemiach Europy. Efektem tego są dzieła „Kaputt” i dotycząca powojennych losów Neapolu „Skóra”, które stanowiły główne inspiracje dla reżysera przy tworzeniu spektaklu.

„Capri – wyspa uciekinierów” składa się z epizodów, które niekoniecznie są ze sobą połączone. Brak tu zarówno powiązań fabularnych, jak i przyczynowo-skutkowego wynikania. Poszczególne sceny – bardzo długie, rozciągnięte w czasie – przynależą do różnych narracji. Ich łącznikiem jest postać bohatera-autora, niedookreślonego podmiotu, przez którego oglądamy całość zdarzeń. Ironiczny i przepełniony defetyzmem, opowiada, komentuje, stoi pomiędzy akcją a widownią. Reżyser mnoży wątki, w których drobiazgowo operuje kreowanymi tonami emocjonalnymi. To artysta obecny, który pozwala sobie na wygłaszanie z offu didaskaliów, a także zwracanie się w autoironicznych komentarzach wprost do widzów, co stanowi już znak rozpoznawczy późnej twórczości Lupy.

Przedstawienie otwiera scena z „Pogardy” Jeana-Luca Godarda, kręcona właśnie na dachu Casa Malaparte. „Pogarda” jest autotematycznym dziełem, w którym słynny niemiecki reżyser Fritz Lang (występujący u Godarda we własnej osobie) pracuje nad adaptacją „Odysei” Homera. W kończącej film scenie oglądamy Ulissesa skierowanego w stronę morza, witającego po długiej rozłące Itakę. Na zbliżeniu żadnego lądu jednak nie widać – ukazuje się jedynie pusty, jasny horyzont. Zaraz potem na scenie spotykają się Malaparte, Godard, Lang i Brigitte Bardot. Cały czas przewijają się także inni bohaterowie, których coraz trudniej rozpoznać, ponieważ reżyser postawił na wymienność i niejasność ról – różni aktorzy wcielają się w różne postacie. W ten sposób podważony zostaje status postaci, a aktor traktowany jest bardziej jako performer.

W prawie sześciogodzinnym spektaklu, Lupa notorycznie bierze w nawias teatralną formę i zadaje pytanie o znaczenie sztuki. Maluje monumentalny fresk, złożony z mnóstwa kulturowych odniesień. To rodzaj obrazu, który pozwala zatrzymać się i pokontemplować, dostrzec niuanse. Przestawienie zbudowane z nastrojów i klimatów, złożone z przepięknych, malarskich „kadrów”, niezwykłe w każdym aspekcie.  Teraźniejszość miesza się tu z przeszłością, biblijna historia przechodzi w scenę z „Pogardy”, a Odyseusz zamienia się w Malapartego. W ten sposób Lupa dotyka fenomenu ulotności spotkań ludzi, którzy przez przypadek znaleźli się w tym samym miejscu i czasie. Na zewnątrz teatralnej sceny, z boku, co jakiś czas pojawiają się kobiety grające w brydża. Karciana gra staje się metaforą gry aktorskiej, a bohaterki popadają w autoteatralność, co chwilę zastanawiając się czy w danej scenie grają, czy tylko są i jak należałoby to oddzielać.

Również realizacja przedstawienia trwała bardzo długo – w trakcie przygotowań ekipa Teatru powszechnego pojechała na tytułową wyspę w poszukiwaniu inspiracji. Zrealizowano tam materiał audiowizualny, który w formie instalacji stanowi komplementarną część spektaklu. Owo mocne powiązanie z kinem jest kolejną cechą charakterystyczną ostatnich spektakli reżysera.

Krystian Lupa ma poczucie posłannictwa wobec kultury i społeczeństwa. W „Capri – wyspa uciekinierów” po raz kolejny daje dowód swojej erudycji i łączy fascynacje, które ukształtowały go jako dojrzałego twórcę – malarstwo, które studiował na samym początku akademickiej edukacji oraz zachwyt nad francuską Nową Falą, a w szczególności kinem Jeana-Luca Godarda i aktorstwem Brigitte Bardot, którym uległ podczas studiów reżyserskich w Łódzkiej Filmówce.

Z celną autoironią Lupa udowadnia, że tak jak on buduje – poprzez silną wizję plastyczną – sceniczny świat, podbudowany filozoficznie, kulturowo i intelektualnie, nie potrafi nikt. To artysta osobny, zamieszkujący własną, teatralną wyspę. Zapis rzeczywistości w kryzysie symbolizuje poniekąd jego własne rozliczanie się z marzycielstwem. Zbiór emocji, skojarzeń, słów i obrazów, po którym zostaje mniej niż na początku można zakładać, w finale skutkuje poczuciem przerostu, przeładowaniem znaczeń. Podobnie jak patrzącemu w morze bohaterowi, wierzymy, że widzi ląd, pomimo iż zbliżenie ukazuje jedynie zamglony, pusty horyzont, tak ulegamy obietnicy Lupy, że gdzieś za kalejdoskopem scen-obrazów kryje się sens i cel wędrówki na Capri.


Fot. Natalia Kabanow


Magda Mielke – absolwentka Dziennikarstwa i studentka Filmoznawstwa na Uniwersytecie Gdańskim. Recenzentka filmowa i teatralna, miłośniczka współczesnej literatury.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,