Recenzje

Wakacje ze skarbem

Dorota Suwalska: Nie wszystko złoto, co złote. Nasza Księgarnia, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Grupa nastolatków wyjeżdża na wakacje w wersji oszczędnościowej. Rodzice Maksa zbierają materiały między innymi na temat Bursztynowej Komnaty, postanawiają więc zabrać młodzież – Maksa, jego szkolnego przyjaciela Michała z siostrą bliźniaczką – Majką oraz Łucję, w której podkochuje się Michał – na edukacyjną wyprawę. Dzieci mają oczywiście swoje plany – na pewno nie zamierzają w wakacje się uczyć. Dość szybko jednak wpadają na trop tajemnicy prowadzącej do skarbu. Angażują się w śledztwo, bo na dorosłych w tym wypadku liczyć nie mogą. Ale żeby poradzić sobie z wyzwaniem, bohaterowie powinni nauczyć się odcyfrowywać stare pismo, umieć przetłumaczyć niemieckie komunikaty (albo podsłuchane angielskie rozmowy). Chociaż bohaterowie uciekają od nauki, uczą się we własnym zakresie znacznie więcej, ale tego nie zauważają.

„Nie wszystko złoto, co złote” to detektywistyczna przygodówka w starym stylu. Dorota Suwalska relacjonuje tu – głosem Michała – codzienność wakacyjną i stosunki panujące w grupie. Rodzice się nie liczą, znikają na horyzoncie, bo ważne, że dzieci dobrze się bawią. To przełoży się na rozrywkę czytelników, przynajmniej w pewnym zakresie, bo czasami autorka zarzuca odbiorców danymi. Nie wplata ich do fabuły, a przynajmniej – nie zawsze, pozostawia w rozbudowanych przypisach. Zależy jej nie tylko na przekazywaniu wiedzy, na uzupełnianiu wiadomości z podręczników czy na budowaniu świadomości lokalnej – ale również na budzeniu ciekawości czytelników, pokazywaniu im, dlaczego warto odkrywać najbliższe otoczenie.

Opowieść zyskuje zatem dwa wymiary. Z jednej strony jest fabułą, zgrabnie skomponowanym zestawem przygód dzieci, które dobrze się w swoim towarzystwie czują. Nakreśla autorka ich doświadczenia w procesie poszukiwania skarbu (prawdziwego!), ale zajmuje się też niesnaskami lub sympatiami: Michał odkrywa siłę zauroczenia i zazdrości, Maks przekonuje się, że i przyjaciołom zdarzają się docinki czy różnice zdań. Z drugiej strony – pojawia się mnóstwo komentarzy dotyczących tła wydarzeń: historycznego, geograficznego czy powiązanego z lokalną kulturą. Tu Dorota Suwalska może sobie pozwolić na szpikowanie książki danymi, bo nie rozbijają one toku narracji. Funkcjonują jako przypisy na marginesach stron, a uwagę przyciągają choćby fotografiami. Problem pojawia się dopiero przy sposobie prowadzenia narracji z samej powieści. Narratorem jest tu Michał, który jednak prezentuje nieco zbyt wysoką świadomość twórczą. Kiedy przystępuje do relacjonowania wydarzeń z marszu, jest przekonujący. Jednak kiedy zacznie zastanawiać się nad sposobami wprowadzania bohaterów i nad zawartością najbliższego rozdziału – przynudza. Młodym odbiorcom nie są do niczego potrzebne autorskie dylematy ani autotematyczne wyjaśnienia. Oni czekają na opowieść, a nie na wybijanie z niej. Tu Dorota Suwalska mogłaby zrezygnować z metatekstowych rozbiegówek, a tom by na tym skorzystał. Nawet jeśli ktoś z jej czytelników chce zabrać się za pisanie własnej książki, nie będzie analizował konstrukcji rozdziałów czy motywu wypadających poza ich granice bohaterów. Poza tą kwestią autorka bardzo się stara o to, żeby tekst nie brzmiał naiwnie, a nawet żeby sprawiał trochę trudności czytelnikom.

„Nie wszystko złoto, co złote” to lektura w starym stylu – nawiązanie do książek dawniej chętnie przez dzieci czytanych, tyle że z prawdziwą przygodą na wyciągnięcie ręki. Dla tych odbiorców, którzy mają ochotę na detektywistyczne śledztwo połączone z dynamiczną akcją.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,