Rozmowa z Adamem Sajnukiem, reżyserem i dyrektorem Teatru WARSawy.
Dwudziestopięciolecie Teatru WARSawy, offowej wizytówki kulturalnej stolicy, to obchody i święto teatru, docenianego przez widzów i recenzentów, a w tych okolicznościach Festiwal, by celebrować „srebrne gody”. Może zacznijmy od tego, że w repertuarze Festiwalu Teatru WARSawy znajdą się spektakle, które grane są od kilkunastu lat, czyli „Taśma” i „Kompleks Portnoya”, oraz inne tytuły z ostatnich trzech lat. Co zatem poleca osobiście Adam Sajnuk?
Od siebie polecam każdy z tych spektakli, bo każdy jest trochę inny – każdy ma inną tematykę, chociaż często poszczególne wątki się przeplatają. Tak jak „Świństwo” i „Kobietę i życie” łączy wątek feministyczny, ale pokazany zupełnie z dwóch odmiennych perspektyw – w „Świństwie” mamy perspektywę francuską lat 90., a w „Kobiecie i życiu” naszą polską, gdyż to świeży tekst Maliny Prześlugi. Oba świetnie ze sobą korespondują, wątki się zazębiają a czasami się rozchodzą – na pewno warto spojrzeć na takie dwie perspektywy feminizmu i kobiecości czy też wizerunek kobiety w męskim świecie. Poza tym oba spektakle mają też kompletnie inny język teatralny. W „Kobiecie i życiu” są piosenki Marcina Partyki w stylu retro lat 80. – nawiązujące do Bajmu, wczesnego Maanamu. Z kolei w „Świństwie” jest muzyka na żywo, a właściwie instrument na żywo w postaci perkusji i różnych „przeszkadzajek” – perkusja towarzyszy całemu przebiegowi: rytmizuje, napędza i poniekąd komentuje to, co grają aktorzy. W jednym i drugim przypadku mamy zbiorowy monolog bohaterki, ponieważ w „Kobiecie i życiu” Jerzy Jan Połoński multiplikuje postać głównej bohaterki do czterech aktorek, a ja w „Świństwie” monolog jednej kobiety rozłożyłem na trzy aktorki. Ponadto powody, dla których zrobiliśmy oba tytuły są inne, chociaż była to premiera po premierze – i teatralnie to jest naprawdę ciekawe, że te pomysły znalazły się obok siebie. Natomiast „Szaman. Spektakl reporterski” wyreżyserowany przez Monikę Mariotti jest już kompletnie innym spektaklem od pozostałych – to spektakl reporterski, czyli dokumentalny. Opowiada o podróży do Buriacji, o spotkaniu z tamtejszym guru – Szamanem. To opowieść też z dwóch perspektyw, czyli aktorki i reżyserki Moniki Mariotti, która taką podróż odbyła i pisarza Aruna Milcarza, który w innym czasie niż Monika pojechał w to samo miejsce. Spektakl, w którym jest trochę reportażu – projekcje filmu z pobytu Aruna, dużo opowieści o podróży koleją transsyberyjską, poprzez wszystkie rytuały, które się odbywały u Szamana. Ale jest też artystyczna perspektywa – piosenki, które Monika śpiewa, monologi o tożsamości oraz odnajdowaniu swoich korzeni.
Będąc w temacie tożsamości czy też filozofii życia – czy na przestrzeni tych 25 lat Teatr WARSawy transformował czy trzyma się określonej linii? Jak i dokąd zmierza?
Będąc w środku ciężko zweryfikować. Trudno mi to szczerze ocenić, ale czasami dowiaduję się tego od ludzi z zewnątrz – niedawno usłyszałem od widzki, że ona lubi chodzić do Teatru WARSawy, bo jest prawie zawsze oparty na dobrej literaturze. Traktuję to jako wielki komplement, bo rzeczywiście dbam, żeby teksty były dobrze napisane – i po taką literaturę sięgam. Nawet jeżeli ona jest trudna w adaptacji i wymagająca (tak było w przypadku „Judasza”) bardzo dużo czasu scenicznego, żeby wypowiedzieć się od początku do końca, to stoi za tym Amos Oz, wspaniały izraelski pisarz, wielokrotnie nagradzany i prawdziwy autorytet w dziedzinie literatury. Sięgając po jego książkę spotykam się z jakością i wiedzą, którą mogę przekazać – jestem jakby pośrednikiem między nim a moim widzem. Tak traktuję swoją funkcję jako adaptator i scenarzysta – najpierw istnieje dla mnie autor i moje uwielbienie dla niego. Od tego zaczynam, bez względu na to czy to jest „Samotność długodystansowca” czy „Świństwo” to wolę sięgać po powieści lub opowiadania i przerabiać te utwory na wersje sceniczne. I wcale nie to jest łatwe, bo często trzeba napisać dialogi, sceny, stworzyć akty, dramaturgię. Jak w przypadku powieści „Kompleks Portnoya”, w której jest monolog bohatera, a w naszej sztuce występuje czwórka aktorów, w tym Anna Smołowik, która gra siedem postaci. To wszystko trzeba było rozpisać… Bywa, że postać, która staje się głównym bohaterem w sztuce, w samej powieści pojawiła się na jednej stronie, albo nawet w dwóch zdaniach. Dlatego trzeba stworzyć dramaturgiczny szkielet, aktor musi zagrać jakąś charakterystykę, powstają dialogi… Robiąc adaptację „Ofiary” na kanwie powieści, w której nie ma dialogów, napisałem 2,5 godzinną sztukę o spotkaniu Żyda i antysemity. Ale tam pojawiły się też monologi, jak np. Grzegorza Małeckiego ze „Sklepów cynamonowych” Bruna Schulza. Adaptacja literatury to duże wyzwanie, ale to najbardziej lubię.
Można powiedzieć, że to rdzeń pracy Adama Sajnuka?
W istocie. Niemniej też jako dyrektor Teatru WARSawy zawsze nad tymi tekstami się pochylam – gdy coś mi nie pasuje treściowo to nie zapraszam takiego projektu i nie wpuszczam takiego reżysera na nasze deski. Nawet jeżeli ktoś mi powie, że to przeintelektualizowane – wolę dostać taki „przytyk”, aniżeli ktoś powie, że to sztuka o niczym. Zatem widzka, która doceniła Teatr WARSawy za wybór dobrej literatury to dla mnie ogromny zaszczyt – mogę sobie śmiało pogratulować.
Kolejnym komplementem jest fakt, że Teatr WARSawy ma publiczność, która potrafi przyjść na ten sam spektakl nawet kilka razy.
Tak, to wspaniała rekomendacja. A co jest ciekawe – ja też byłem widzem w młodości, który chodził po kilka razy na swoje ulubione sztuki. Pamiętam „Wujaszka Wanię” Jerzego Grzegorzewskiego w Teatrze Studio – miałem 16 lat i chodziłem maniakalnie na ten spektakl. Nigdy nie sądziłem, że kiedyś też będę mieć takich widzów, którzy przyjdą kilka, a może nawet kilkanaście razy na mój spektakl – bo tak go lubią i czekają na swoje ulubione sceny, mają swoich ulubionych bohaterów, czegoś uczą się albo szukają odniesień do własnego życia.
Biorąc pod uwagę różne lokalizacje Teatru WARSawy na przestrzeni tych 25 lat to rzeczywiście widzowie mogli obejrzeć ten sam tytuł w odmiennych przestrzeniach, czyli jakby też na nowo.
Ja bym chciał mieć już tylko tę jedną scenę, w którą zainwestowaliśmy 10 lat naszej ciężkiej pracy, czyli Rynek Nowego Miasta i dawne Kino Wars, a potem nasz Teatr WARSawy. Daliśmy tam kilkadziesiąt premier – w miejscu, które było wreszcie naprawdę nasze. U siebie tworzyliśmy nowe spektakle, mając do dyspozycji zespół, kasę, biuro promocji, garderobę i przede wszystkim swoją scenę. I zostaliśmy tego pozbawieni… Powiem szczerze – powróciliśmy do jakiegoś punktu wyjścia, czuję, że to jest jakiś duży krok wstecz w historii tego teatru, a dzieje się to akurat teraz, w okolicach naszego dwudziestopięciolecia.
Wydaje mi się, że już wielokrotnie, przez lata naszej działalności, udowodniliśmy władzom w mieście, że siłą teatru niezależnego jest to, żeby umieć przetrwać – bo łatwo nie jest żadnemu teatrowi, prywatnemu czy niezależnemu – nie ma co do tego wątpliwości. Dlatego tak dużo tego typu teatrów powstaje i tak samo dużo, niestety, szybko upada. Dla mnie Teatr WARSawy to firma i marka, która istnieje od 25 lat – dowiodła, że potrafi gorsze momenty przetrwać, mieć widzów, dawać kolejne premiery, istnieć, zbierać recenzje. Zatem co może być lepszym pretekstem do tego, żeby takiej grupie i takiej formacji pomagać i ją wspierać, by miała własne miejsce po tych 25 latach, w którym będzie mogła normalnie realizować repertuar, a nie wynajmować przestrzeń, przewozić scenografie z magazynów – to generuje dodatkowo ogromne koszty i po prostu jest „a-teatralne”.
Teraz ponownie jesteśmy w miejscu, w którym byliśmy kilkanaście lat temu – zastanawiam się jaka jest strategia miasta. Nie ma już z nim rozmów na temat sytuacji Teatru WARSawy i powrotu na Rynek Nowego Miasta. W momencie wyprowadzki i zaraz po niej odbyło się kilka rozmów między Biurem Kultury a mną, że budynek wymaga remontu, by po nim mógł wrócić w nasze ręce – a jeżeli nawet nie w nasze ręce to odbędzie się konkurs, w którym będzie można wystartować ze swoim programem, aby to miejsce zaadaptować w teatr z przeznaczeniem na kulturę niezależną dla organizacji pozarządowych. Była mowa również o tym, że w Warszawie nie ma miejsca, które mogłoby zrzeszać na przykład 2-3 organizacje pozarządowe – a przecież my tak robiliśmy. U nas był Teatr Montownia czy Papahema, zapraszaliśmy także inne projekty teatralne, próbując robić właśnie taki rodzaj centrum dla organizacji pozarządowych o formule kulturalnej. Oczywiście remont jest potrzebny, gdyż to budynek z lat 50. Ale czuję się wykorzystany w całej tej historii, gdyż w dniu, kiedy deweloper podpisał umowę z miastem o zamianie budynków to my dostaliśmy dokładnie tego samego dnia pismo z poleceniem jego opuszczenia – to był listopad 2021 roku, a za chwilę mamy czerwiec 2023. Minęło ponad 1,5 roku i od tego momentu nie zadziało się nic – budynek niszczeje, do tego jeszcze w centrum Warszawy, w historycznym miejscu. Byłem przekonany, że ten remont odbędzie się zaraz po naszym wyjściu. Zatem Teatr WARSawy pozbawiono siedziby, wiele osób pozbawiono pracy, a przy tej okazji budynek niszczeje. Zaznaczę, że nie spełniał on standardów w momencie, kiedy my go przejmowaliśmy, bo był kompletną ruiną, ale w momencie, kiedy wyprowadzaliśmy się to on był w dziesięć razy lepszym stanie. Zatem przez dziesięć lat miastu nie przeszkadzało to, że my tam działamy – dofinansowywano nas właśnie na działalność w tym budynku, na duże projekty. Niemniej w momencie, kiedy miasto stało się jego właścicielem natychmiast nas stamtąd „wyrzucono”, bo już nie spełniał standardów. Przez wiele lat lobbowałem w sprawie zamiany budynku między deweloperem a miastem, chodziłem na dziesiątki spotkań Rady Miasta, żeby do tej zamiany doszło… Mam poczucie, że po prostu wykonałem „jakąś robotę” po to, żeby stracić budynek.
Na szczęście Teatr WARSawy jako teatr niezależny gra – dla widzów.
Działamy wciąż jako teatr niezależny, po swojemu, na swoich zasadach, ale nie jest łatwo. Jako reżyser mógłbym spokojnie zająć się życiem teatralnym poza Teatrem WARSawy, bo daje sobie radę i realizuję różne projekty na kulturalnej mapie Polski, ale to jest cały czas moje ukochane dziecko i najbliższe memu sercu. Teatr WARSawy to marka – i chociaż działamy teraz w ograniczonym trybie to serce mi pęka, jak myślę o tym, żeby ten temat zamknąć. Za każdym razem jak dochodzę do jakiegoś momentu kryzysowego, myśląc, że nie mam siły walczyć o kolejną siedzibę, negocjować, protestować… przychodzi moment, że gram spektakl i widzę, że przyszli ludzie, którzy na końcu wstają i biją brawo a potem dziękują, czy też piszą do mnie prywatnie: „wspaniały spektakl – widziałam siódmy raz”, czy też czytam recenzje, które mamy zazwyczaj naprawdę bardzo dobre (nie wszystkie teatry mogą się taki poszczycić), wtedy myślę: walczmy dalej! W końcu teatr niezależny z definicji jest sam na placu boju. Oczywiście na szczęście mamy dotację z miasta na stały repertuar – ale w związku z tym, że tej siedziby nie mamy to generowane są koszty dodatkowe. Poza tym – skoro nie mamy siedziby – nie dostaliśmy dotacji na projekt, który realizowaliśmy ostatnie cztery lata, czyli Społeczną Scenę Debiutów – dając szansę młodym aktorom na debiut i pracę z mistrzami.
Zatem to są naczynie połączone – wcześniej robiliśmy 4-5 premier rocznie, teraz zrobimy 1. Graliśmy około 150 spektakli w roku, teraz zagramy 30.
Jesteście na kulturalnej mapie Warszawy i to najważniejsze – stąd celebracja 25 lat istnienia Teatru WARSawy.
Jesteśmy na mapie teatralnej i mamy z tej okazji Festiwal 25-lecia, który rozpoczyna się 2 czerwca i potrwa do 11 czerwca. Na scenie CSW Zamku Ujazdowskiego, w budynku Laboratorium, odbędzie się przegląd spektakli granych przy owacjach na stojąco już od kilkunastu lat, m.in. „Taśma” i „Kompleks Portnoya”. Ponadto w programie Festiwalu Teatru WARSawy tytuły docenione przez widzów i recenzentów, które powstały podczas 4-letniego projektu Społecznej Sceny Debiutów. Dopełnieniem wydarzenia będą również spotkania z aktorami i twórcami w ramach paneli dyskusyjnych, aby podkreślić ideę i filozofię instytucji wpisującej się w koncepcję teatru „miejskiego”, wsłuchanego w głos otaczającej go rzeczywistości. Dodatkowo zapraszamy na inaugurację tego wydarzenia – już 1 czerwca teatr telewizji, czyli kino w plenerze i „Zaklęte rewiry” w mojej reżyserii. Spotykamy się na plaży Bezkres, przy Bulwarach Wiślanych – na to wydarzenie jest WSTĘP WOLNY!
__
Repertuar Festiwalu Teatru WARSawy:
https://teatrwarsawy.pl/repertuar/