Recenzje

Warsztaty z dobrej zabawy

O spektaklu „Dotyk za dotyk. Dansing” wg koncepcji i z choreografią Katarzyny Sikory w Teatrze Współczesnym w Szczecinie pisze Natalia Karpińska.

Między sentymentalną tęsknotą za przeszłością a potrzebą stworzenia (w szczecińskim Współczesnym po raz kolejny!) afirmatywnej przestrzeni niezobowiązującej, tanecznej zabawy, twórcy wydarzenia „Dotyk za dotyk. Dansing” zapraszają widzów do eksplorowania otwartości na ruch, improwizację i integrację. Na zdolność do odczuwania niewysilonej przyjemności i relaksu w obecności nieznajomych, skocznej muzyki i kolorowych świateł.

„Dotyk za dotyk. Dansing” to kolejny, po spektaklu „Grunwald. Rekonstrukcja”, efekt rezydencji artystycznej Sceny Nowe Sytuacje, tym razem pod przewodnictwem artystki tańca współczesnego Marii Stokłosy, z choreografią Katarzyny Sikory. Z pozoru banalny koncept aby pół żartem pół serio zrekonstruować scenariusz znanych z lat 70. i 80. potańcówek przybrał formę interaktywnego warsztatu dla dorosłych, podczas którego jesteśmy delikatnie mobilizowani do działania – aktywowania „wewnętrznych choreografek”, rozbrajania nieśmiałości i wyzwalania się z krępującego bezruchu. Aktorzy współczesnego, poruszając się w hipnotycznym transie, nie próbują wchodzić w rolę profesjonalnych tancerzy – wręcz przeciwnie, w prosty i niewyszukany sposób poruszają się w rytm kolejnych hitów. Czasem nieporadnie, czasem drapieżnie, każdy indywidualnie, podług swoich potrzeb i cielesnej ekspresji. Muzykę na żywo i dansingowego wodzireja zastępuje kojący, kobiecy głos z offu. To on objaśnia nam zasady spotkania i prezentuje szczegółowy program wieczoru. Jak podczas terapii grupowej każdy widz ma możliwość przyjęcia aktywnej lub pasywnej postawy – może działać lub tylko obserwować i słuchać, uczestniczyć lub usiąść przy stoliku.

Choć realizatorzy większą wagę przywiązują do ruchu ciał niż wypowiadanych słów, zdarzają się momenty kiedy do głosu dochodzą przebłyski historii uczestników. Fikcyjne czy prawdziwe miłosne perypetie, wymyślone na potrzeby wydarzenia, czy też zaczerpnięte z doświadczeń aktorów – wyznania – wzbogacają strukturę scenariusza, konkretyzując jego bohaterów. Szkoda, że tekstowe wstawki nie zostały przypisane każdemu aktorowi. Aż prosi się, żeby milczący Arkadiusz Buszko zaskoczył nas swoją opowieścią, zagadnął mimochodem; by bohaterka grana przez Magdalenę Wrani-Stachowską podzieliła się swoimi przeżyciami, skomentowała to co dzieje się wokół – wzruszyła lub skonsternowała? Współpraca dramaturgiczna Michała Buszewicza i Marii Stokłosy, choć spina całość konsekwentną klamrą, nie wypełnia jej maksymalnie możliwymi rozwiązaniami. Wszak dansing, jako taki, to nie miejsce na przydługie opowieści, ale “dansing w teatrze” mógłby pokusić się o dodatkową fabułę i treść. O kolejną warstwę narracji unoszącej się lekko nad parkietem skąpanym w złotym świetle, cekinach i oparach dymu.

Niezależnie od warstwy tekstowej “Dotyk za dotyk…” ze słuszną dozą naiwności i nadziei zadaje pytanie, czy jesteśmy w stanie oderwać się na nieco ponad godzinę od szarej i przygnębiającej rzeczywistości, na rzecz chwilowego oddania się radości wynikającej z poczucia wspólnoty, a dokładniej wspólnego doświadczania ruchu, który wyzwala i wywołuje uśmiech. To co wydarza się w zaaranżowanej przestrzeni teatralnego foyer przywołuje na myśl socjologiczny eksperyment badający naszą kondycję – niekoniecznie fizyczną, ale przede wszystkim psychiczną. “Co czujesz?”, “Czego się boisz?”, “Czego potrzebujesz?” – pytania przedrukowane w programie do “spektaklu” sugerują, że każdy z nas powinien wykonać dodatkową pracę wewnętrzną, aby w pełni odkryć i przeżyć ten niecodzienny dansing. Może to bardziej my, niż aktorzy powinniśmy wypełnić puste miejsca scenicznej narracji – swoim poczuciem spełnienia lub smutkiem, satysfakcją z udanego wieczoru a może rozczarowaniem? Odwagą lub wstydem.

Premierowa publiczność, choć z początku z pewnym dystansem, z każdym kolejnym tanecznym hitem otwierała się na karnawałową zabawę. Wsłuchując się w słowa piosenek Anny Jantar, Andrzeja Zauchy, Justyny Steczkowskiej czy Ewy Bem, trudno zaprzeczyć, że projekt Współczesnego podyktowany został tęsknotą za młodzieńczą wolnością i energią – wręcz dziecięcą euforią stojącą w kontrze do poczucia nieustającej kontroli i skrępowania świata dorosłych.

Dansing jako narzędzie społecznej zmiany? Tak funkcjonowały i wciąż funkcjonują cieszące się popularnością “Dansingi międzypokoleniowe” – zderzające pokolenie młodych i seniorów, przełamujących bariery i stereotypy. Współczesny również stawia na przekraczanie granic i różnorodność, do współpracy zapraszając nie tylko profesjonalnych twórców (Tuszyński, Buszewicz, Prowaliński, Stokłosa, Sikora, Dobrucki), ale także grupę seniorów i seniorek.

Bilety na najbliższe pokazy zostały wyprzedane. Czy do pójścia na “Dansing” trzeba kogoś przekonywać? Myślę, że “spektakl” popłynie własnym rytmem i szybko zachęci swoją luźną formułą nieprzekonanych jeszcze mieszkańców Szczecina. Być może podczas jednego z kolejnych seansów odnajdzie się zagubiona Patrycja, której usilnie i desperacko poszukuje jeden z uczestników potańcówki? Kto wie, może uda się w kolejny sobotni wieczór?

fot. Piotr Nykowski

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , ,