O spektaklu „Graces” w choreografii Silvi Gribaudi w ramach 22. Festiwalu Ciało/Umysł w Warszawie pisze Katarzyna Harłacz.
Na zakończenie warszawskiego Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Tańca i Performansu Ciało/Umysł została zaprezentowana choreografia „Graces” – niebanalnej, w każdym calu, włoskiej artystki Silvi Gribaudi.
Spektakl włoskiego zespołu był częściowo performatywnym przedstawieniem, fragmenty przygotowanej choreografii były przeplatane interakcją z widzem i kształtowały się na oczach obserwatora. Źródłem choreografii „Graces” było nawiązanie do popularnej w kulturze i sztuce idei piękna i rozpoznanie jego znaczenia w życiu. Spektakl opowiadał o trzech gracjach – rzymskich boginiach uosabiających wdzięk, piękno i radość. Wyobrażone portrety bogiń, ukazywane często jako tańczące ideały urody, były wielokrotnie malowane przez znanych artystów, np. przez Raffaella Santi czy Rubensa. Tancerze z Włoch nieco inaczej podeszli do tematu.
To szalone widowisko pełne było humoru, rozrywki i zabawnych odniesień do sztuki, ale pojawiały się też dojrzałe pytania, które tancerze zadawali w kierunku publiczności – pytania prowokujące do myślenia i kwestionujące istniejące stereotypy dotyczące piękna jako takiego, a szczególnie piękna ciała człowieka. Włoska choreografka zaprezentowała nieokiełznaną wprost wyobraźnię w realizacji myśli przewodniej. Nawiązując do stylu zachowania klauna, bawiła się z widzem – wykorzystywała pozorne wygłupy, które w istocie były lekką formą przedstawienia bardzo głębokiego tematu. Fantazji artystki dodatkowo sprzyjała przenikliwość, dojrzałość wyrazu artystycznego sprawiała, że mimo rozrywkowego wydźwięku spektakl robił nieprawdopodobne wrażenie na odbiorcy. Widz ani trochę się nie nudził, każda chwila była wypełniona zabawą, humorem lub konfrontacją z nieznanym.
Artyści swobodnie wplatali do spektaklu elementy kabaretowe, cyrkowe i rozrywkę. Nawiązując do tytułowych trzech gracji, trójka mężczyzn o nieskazitelnie zbudowanych ciałach pokazywała patetyczne i teatralne pozy, uosabiające zewnętrzny urok ciała. W choreografii dużo było nieszablonowego ruchu, ale też w tym gąszczu różnorodności pojawił się baletowy ruch i taniec zachwycający swoją harmonią i wymagający ogromnych umiejętności. Choć spektakl przesycony był zabawą, poszukiwaniem nowej formy i nowymi skojarzeniami ruchu, muzycznie te eksperymenty były idealnie zgrane. Artyści nie eksperymentowali z nieharmonijnym rytmem, układy były zatańczone perfekcyjnie, jakkolwiek miały niekonwencjonalny kształt.
Silvia Gribaudi skupiła się na innego rodzaju, niż muzyczne, poszukiwaniach. Konfrontując widza z jej rubensowskimi kształtami i nietypowym jak dla tancerki ciałem, zadawała niekomfortowe pytania do publiczności, czym jest prawdziwa definicja piękna. Dodatkowo niebanalny, a czasami wręcz nielogiczny ruch choreografii i zabawy różnymi formami tańca wyrywały widza ze strefy komfortu (dużo było odniesień do innych tańców, sztuk walki, a także nawiązań do tańca na lodzie, podczas których tancerze polewali podłogę wodą, a potem radośnie się w niej pluskali).
Pewne wzorce, oceny moralne lub estetyczne ukształtowane zostały w przeszłości, były właściwe na tamte czasy. Silvia Gribaudi zadaje pytania, czy dziś możemy mieć nowe wzorce – oparte na nowej świadomości i nowym widzeniu świata. Każdy z nas może poszukać w sobie odpowiedzi na te pytania. I każdy z nas może szukać odpowiedzi na pytanie, czym jest piękno. To może być czysta harmonia, wdzięk i gracja (jeśli nie jest tylko pustą estetyką). Piękno może też być wyłącznie wewnętrzne, zawarte w całej istocie ludzkiej, w niekończących się pytaniach i poszukiwaniach. Poszukiwaniach, które same w sobie zawierają element ryzyka, a tym samym też element „brzydoty”, której tak bardzo się boimy (gdy coś może się nie udać i jesteśmy narażeni na krytykę otoczenia).
Silvia Gribaudi wraz ze swoim zespołem tancerzy stworzyła niebanalną choreografię, która prowokowała (choć robiła to mądrze) do nowego spojrzenia na rzeczywistość. Przekonywała, że warto szukać nowych wartości, nie zamykać się w schematach myślenia. Te poszukiwania same w sobie mogą być piękne i wartościowe. Publiczność za tak niebanalne przedstawienie nagrodziła artystów długimi owacjami na stojąco, doceniając niestereotypowość tematu i fantazję artystów, ale też pokazując, jak bardzo ludzie tęsknią za głęboką twórczością (bez taniej prowokacji), potrzebują naturalności, pomysłowości i ruchu ku nowemu.
fot. mat. org