Recenzje

widz_trebicki(nie)poleca: Chopin i Jego Europa – dzień trzeci

O koncercie trzeciego dnia Festiwalu Chopin i jego Europa pisze Robert Trębicki.

Trzeci koncert tegorocznego Festiwalu Chopin i jego Europa przyniósł wreszcie wyczekiwane emocje, zarówno na scenie, jak i wśród publiczności. Koncert rozpoczął się z półgodzinnym opóźnieniem i chwała organizatorom, że poczekali na wszystkich, którzy z powodu pogodowych anomaliów nie mogli dotrzeć na czas. Jak wielka jest miłość do muzyki, może świadczyć sytuacja, kiedy kompletnie przemoczony widz zdejmował zlane deszczem eleganckie ubranie i kupował na festiwalowym stoisku suchą koszulkę z nadrukami tegorocznej edycji, by się przebrać. Patrzyłem na to ze wzruszeniem. Przecież mógł wrócić do domu – można by podejrzewać, że, po totalnym przemoczeniu, nastroju na muzykę już nie miał. A jednak!

Na sali szum poruszenia, bo na scenę wyszła orkiestra Sinfonia Varsovia, a za chwilę, wraz z dyrygentem, pierwsza gwiazda koncertu Yulianna Avdeeva. Wykonała utwór Igora Strawińskiego „Capriccio na fortepian i orkiestrę”. Powiem, że była to interpretacja dość zaskakująca, by nie rzec dziwna, albowiem artystka wręcz bawiła się klawiaturą, czasem podśpiewując, czasem uśmiechając się szelmowsko, ale wszystkie najtrudniejsze nuty wygrywała z przynależną jej maestrią. Trudne, bo kompozycja Strawińskiego może się kojarzyć z początkami dwudziestowiecznego jazzu, a jego cała twórczość wymaga dużego zaangażowania, nie sposób jej wszystkich smaków rozpoznać po pobieżnym czy jednorazowym odsłuchaniu. A wiecie Państwo, że Strawiński mając świadomość polskiego pochodzenia ubiegał się o polski paszport w ambasadzie w Paryżu? Został jednak tak źle potraktowany przez państwowego urzędnika, że dał sobie spokój z Polską, a nadwiślański kraj stracił wielkie kompozytorskie nazwisko. Niedawno mój przyjaciel, mieszkający w Anglii kilka ładnych lat, próbował otrzymać polski paszport dla syna urodzonego na Wyspach, ale też zniechęcony złym traktowaniem przez urzędników, dał sobie w końcu z tym spokój.  I straciliśmy kolejnego, być może kompozytora, inżyniera, sportowca. Jak to jest, że świat się zmienia, a w polskich urzędniczych głowach cały czas od stu lat ta sama niechęć do swoich obywateli.

Yulianna Avdeeva zakończyła swój występ nagrodzona burzą braw i zmuszona była do krótkiego bisu; wydaje mi się, że zagrała coś z Bacha – tak mi się przynajmniej zdawało.  

Po niej na scenie pojawiła się Alena Baeva, również ulubienica warszawskiej publiczności, albowiem w programie festiwalu pojawia się w każdej edycji, tym razem, by wykonać pierwszy koncert skrzypcowy Karola Szymanowskiego. Było baśniowo-fantastycznie, nawet lirycznie, namiętnie i erotycznie, pojawiła się również cześć żartobliwa, zabawna, później spokojna, lekko chilloutowa. Słyszymy przeplatające się dźwięki skrzypiec, klarnetów, harf – wszystko tajemniczo, lekko i wirtuozersko. Osobiście nie przepadam za twórczością autora „Harnasi”, może przez tę góralskość, którą słychać w jego kompozycjach, ale Baeva mocno nadszarpnęła moją niechęć do kompozytora i postanowiłem na spokojnie w domu posłuchać jeszcze kilku jego utworów. Być może niebawem zmienię na temat autora „Króla Rogera” zdanie. Tym bardziej, że kolejny artysta, Vadym Kholodenko, wykonał bardzo dobrze  z orkiestrą IV Symfonię koncertująca op. 60 tegoż  kompozytora. Tu już było o wiele więcej góralskości, jej rytmów i charakterystycznych interwałów, ale słuchało się tej interpretacji świetnie, bo wahania dynamiki były w nieustającej amplitudzie. Od szmeru strumyka po grzmoty piorunów. Potężną grę Vadyma Kholodenki fortepian wytrzymał, a publiczność zmusiła artystę do króciutkiego bisu; na moje ucho to był również Szymanowski.

Po wyjeździe fortepianu, słuchacze zostali z orkiestrą Sinfonia Varsovia sam na sam, a ta pod batutą niezwykle ekspresyjnego Roberta Trevino, uraczyła nas przepięknie wykonanym, niezwykle wpadającym w ucho utworem Paula Dukasa „Uczeń czarnoksiężnika”. Każdy z państwa słyszał ten utwór, z charakterystycznym motywem przewodnim fagotów, tyle że na żywo dostaje on dodatkowej wartości energetycznej. Jak te wszystkie trąbki i puzony zagrają pełnym forte, jak smyczki dodadzą całą duszę instrumentów to aż wbija w fotel. Wspaniały utwór, świetne wykonanie, no i wielu słuchaczy nucących ”taatitaatitaatitatatata” podczas wychodzenia z sali.

Polecam spojrzeć w repertuar festiwalu „Chopin i Jego Europa”, bo na pewno znajdziecie państwo coś ciekawego dla siebie – i recital, i koncert symfoniczny, a nawet operę w wersji koncertowej. Posłuchacie wspaniałej muzyki i gwarantuję,  że przez dwie godziny odpoczniecie od trosk dnia codziennego, to będzie dla was wspaniały relaks. Na mnie działa, już od czterech lat.

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , ,