Recenzje

widz_trebicki(nie)poleca: LADY PANK W PROGRESJI

O koncercie Lady Pank w Klubie Muzycznym „Progresja” pisze Robert Trębicki.

Progresja to najlepszy warszawski klub muzyczny, dlatego warto, choćby od czasu do czasu, spojrzeć na jego repertuar. Mozarta tam nie grają (choć słyszałem właśnie o takich przymiarkach), ale szeroko pojętą muzykę rozrywkową jak najbardziej.  Kiedyś specjalizowali się w ciężkich brzmieniach, które dalej można usłyszeć na deskach klubu, ale w tej chwili jest mnóstwo modnego rapu, rocka, elektroniki i ze względu na czas pandemiczny duża ilość polskiej muzyki rozrywkowej. Bywam tam często i zawsze wychodzę pozytywnie naładowany dobrymi fluidami, które jakby na stałe zagościły w duchowej atmosferze tego klubu.  Zarówno przy barze, jak i wśród obsługi klienta, czy w samym repertuarze muzycznym, jest tam naprawdę mnóstwo pozytywnej energii, z której warto czerpać i korzystać.

Wczoraj grał w Progresji zespół Lady Pank. W zasadzie wybrałem się na ten koncert raczej z negatywnym nastawieniem, bo generalnie nie słucham takiej muzyki, jakoś mi nie po drodze z jej estetyką, ale spojrzałem na setlistę ostatnich koncertów grupy i pomyślałem: znam, znam, grają te same piosenki co 35 lat temu na koncercie na Torwarze, na którym miałem okazję być jako dzieciak,  zatem może warto skonfrontować ten repertuar z obecną rzeczywistością. Wstyd się przyznać, ale takie duże chłopy jak ja, słuchające muzyki raczej extremalnej i  społecznie nieprzyswajalnej, nie chodzą na koncerty zespołów pokroju Lady Pank, nawet nie słuchają ich muzyki na kasetach czy na youtubie… A tu się okazało, że było świetnie, bawiłem się znakomicie, zarówno ze względu na słyszalność, brzmienie i dobór repertuaru, który w większości wszyscy Polacy dobrze znają. Na scenie zero „gwiazdorki” i dziwnych estradowych zagrywek, dlatego reakcja przyjaciół i znajomych była zadziwiająca. Okazało się, że oni również  świetnie znali przeboje Lady Pank, które razem – lepiej czy gorzej – podczas tego koncertu wspólnie śpiewaliśmy. W błękitne niebo nad Progresją niosły się chóralne śpiewy przy takich szlagierach jak „Zamki na piasku”, „Kryzysowa narzeczona”, „Mniej niż zero”, „Mała lady punk”, „Fabryka małp” czy „Vademecum skauta”. Było też sporo o miłości i orkiestrze na Titanicu,  zatem i letnie tańce z uroczą koleżanką również się zdarzyły.

Jestem przekonany, że każdy z was w ten piękny, letni wieczór, i w dobrym towarzystwie przyjaciół czy znajomych, również śpiewałby teksty tych przebojów, tak jak to robili wczorajsi słuchacze. Oczywiście, Janusz Panasewicz nie zawsze już daje radę wokalnie, ale w sumie nie miało to większego znaczenia, albowiem publiczność podczas całego wieczoru śpiewała zawsze razem z nim. Taka już jest magia sceny, gdy piosenki na trwałe utrwaliły się w historii naszego kraju. Cała publiczność, a wśród niej byli i dziadersi i ludzie bardzo młodzi, przyjęła zespół znakomicie. Warto czasem odświeżyć i taką muzą swoją głowę, niekoniecznie przy dźwiękach Chopina czy Prokofiewa. Niekiedy wystarczy kilka gitarowych prostych dźwięków, które i tak znacie, a świetne miejsce koncertowe  i dobrzy znajomi w świetnych humorach zregenerują człowieka na kilka najbliższych dni. Dlatego warto czasami zaszaleć w Progresji. Warto śledzić klubowy repertuar, bo na pewno znajdziecie w nim coś dla siebie, na rozluźnienie w sympatycznej atmosferze.  Bez obowiązku posiadania garnituru i krawata. Polecam.

Komentarze
Udostepnij
Tags: , ,