Recenzje

widz_trebicki(nie)poleca: ŁAWA PRZYSIĘGŁYCH

O spektaklu „Ława przysięgłych” Ivana Klimy w reż. Jakuba Krofty w Teatrze Ateneum w Warszawie pisze Robert Trębicki.

Czeski dramat Ivana Klimy napisany za głębokiej komuny jakoś dziwnie przystaje do naszych czasów. Opowiada o sprawiedliwości, o sądach i jego wyrokach, o frazesach wygłaszanych przez sędziów, o kryciu swoich, mistyfikacji i pojmowaniu praworządności. Spektakl Krofty zmusza szarych obywateli do postawienia sobie pytania, właśnie teraz, czy ten cały rejwach wokół „wolnych sądów” naprawdę ma służyć zwykłym obywatelom, czy jest li tylko polityczną gierką, narzędziem w „walce elit” w próbach osiągnięcia oczekiwanych przez władzę wyników. A najlepiej „sprawiedliwych” wyroków.

Można powiedzieć, że „Ława przysięgłych” ukazuje naszą codzienną, szarą rzeczywistość. Scenografia jest w tym przedstawieniu surowa i przygnębiająca, upiorna muzyka przypomina raczej czołówkę do telewizyjnych wiadomości pełnych zachwytów nad politykami i ich niecnymi działaniami. Decyzjami podejmowanymi bez odpowiedzialności i bez wstydu, za to z sugestią, jak ma wyglądać prawda i że takiej „prawdy” właśnie się oczekuje. Uchybienia w procedurach, brak świadków ocenianych zdarzeń, a nawet samego oskarżonego, nie mają żadnego znaczenia. Decyzja została już podjęta, a od zwykłych obywateli, tytułowej ławy przysięgłych, oczekuje się jedynie tego, żeby tę „prawdę” potwierdziła. Ma być demokratycznie? No to przecież jest…

W zamierzeniu autora miała to być komedia, czarna komedia, ale na widowni podczas oglądania tego spektaklu śmiechu jest niewiele. Jest raczej strach. Dominuje postępująca cisza, nawet w najbardziej zabawnych dialogach. W pewnym momencie ustał nawet kaszel, co poniektórych widzów.

„Ława Przysięgłych” to spektakl niezwykle gorzki, w odbiorze przykry, przygnębiający i zastanawiający. Wszyscy aktorzy zagrali w nim świetnie. W powietrzu czuje się niepokój i lęk przed całkiem realną rzeczywistością. Czuje się porażkę, kompletny brak woli, sumienia i odwagi. Przerażający w swym fanatyzmie jest Grzegorz Damięcki, cyniczny Przemysław Bluszcz, kompletnie nijaki – w pozytywnym sensie oczywiście  – Janusz Łagodziński, ujmująco nieporadna Katarzyna Łochowska, władcza i wyniosła Maria Ciunelis, i jak dla mnie, najciekawszy w spektaklu Bartłomiej Nowosielski, uosobienie spokoju i tlącej się niczym iskierka nadziei.

Warto się wybrać do Teatru Ateneum na ten bolesny i zasmucający spektakl. Jestem pewien, że mimo trudnego tematu teatralny wieczór będzie udany. Wspaniali aktorzy tego bez wątpienia dopilnują. A że temat kontrowersyjny… No cóż, samo życie.

Fot. Bartek Warzecha

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , , , ,