Lene Wold: Honor. Opowieść ojca, który zabił własną córkę. Czarne, Wołowiec 2020 – pisze Izabela Mikrut.
Historia przedstawiona w tej książce zaszokować czytelników dzisiaj może mniej niż sam proces zbierania informacji przez Lene Wold. „Honor. Opowieść ojca, który zabił własną córkę” to reportaż stworzony z wyznań i dokumentów po latach, emocjonalny, ale też pełen turpistycznych relacji. Dziennikarka z Norwegii znalazła się w Jordanii, żeby poruszyć kwestię praw kobiet i zasad nie do pomyślenia poza krajami muzułmańskimi. Udało jej się znaleźć temat-skarb, a może na jakość realizacji wpłynęła po prostu możliwość otrzymania wiadomości z pierwszej ręki – od niedoszłej ofiary i jej kata. Do pewnego momentu zresztą autorka ma szansę na poznanie dalszego ciągu tragedii z przeszłości – bo oprawca pragnie uzupełnić swoje zeznania i zweryfikować zgromadzone sensacje. Wszystko opiera się tu na trzech źródłach: Rahmanie, Aminie i na samej Lene Wold, która próbuje dowiedzieć się, jaki los czekałby ją, gdyby pochodziła z rodziny o tradycyjnych przekonaniach i mieszkała w Jordanii, blisko postaci ze swojego reportażu.
Trafia Lene Wold na Aminę, kobietę, która przebywa w więzieniu – nie dlatego, że zrobiła coś złego, ale dlatego, że tylko w ten sposób może być chroniona przed zemstą ze strony rodziny. Amina ma okaleczoną twarz, jako szesnastolatka mogła zginąć z ręki ojca – jednak strzał nie okazał się śmiertelny. Jako nastolatka, Amina miała nadzieję na szczęśliwe małżeństwo z jednym z krewnych – wtrąciła się jednak w sprawy swojej starszej siostry. Aisza zakochała się w kobiecie i z tego powodu musiała umrzeć. To Amina wyjawiła jej sekret matce, licząc na pomoc i wskazówki co do dalszego postępowania. Nie przewidziała, jak zachowa się rodzicielka. Ale Amina zna tylko część historii. Rahman uzupełnia ją o motywy z własnego dzieciństwa (jako kilkulatek był świadkiem ukamienowania zgwałconej koleżanki, a na tym nie kończyły się morderstwa w jego rodzinie). Autorka tomu próbuje zrozumieć postępowanie Rahmana, który pozbawił życia jedną z córek, a drugą okaleczył – zestawia to z obrazem kochającego ojca i przekonaniem dzieci, że z rodzicami są bezpieczne. Sięga po usprawiedliwienie „kulturowe”, żeby jakoś przetłumaczyć sobie, że można popełnić zbrodnię w imię wyznawanych wartości.
Lene Wold do trudnego tematu podchodzi z osobistym zaangażowaniem: Aisza zginęła za homoseksualizm (uważany tu za chorobę, którą trzeba wyplenić). Dziennikarka zadaje sobie pytanie, jaki los czekałby ją, gdyby przyznała się, że sama kocha kobietę – docieka, co zrobiłby jej Rahman, gdyby należała do jego rodziny. Istotnym dla niej tematem staje się również kwestia wolności. Nie tylko fakt, że kobieta (albo mała dziewczynka) może zginąć z rąk najbliższych nawet wtedy, kiedy padnie ofiarą gwałtu – ale i pomysł zamykania w więzieniach ofiar a nie sprawców bulwersuje Wold. Ta książka pełna jest szokujących wyznań i historii, które brzmią jak przerysowany kryminał: autorka umiejętnie opracowuje temat, który nie pozostawia obojętnym.