Recenzje

Wigilia jakich wiele

O spektaklu „Cicha noc” Gabrieli i Moniki Muskały w reż. Pawła Paszty w TVP Kultura pisze Krzysztof Krzak.

Dobrych sztuk współczesnych i przedstawień na ich podstawie nigdy za wiele, dlatego też dobrze się stało, że TVP Kultura pokazała we wtorkowy wieczór (14 grudnia 2021 r.) zrealizowaną przed czterema laty „Cichą noc” Amanity Muskarii wyreżyserowaną przez Pawła Pasztę.

Ukrywające się pod tym oryginalnym pseudonimem siostry Monika i Gabriela Muskały (tłumaczka i aktorka) nie po raz pierwszy w swojej twórczości przedstawiają polską współczesną rodzinę, która boryka się nie tylko z problemami dnia dzisiejszego, ale także z demonami przeszłości i skrywanymi, często przez lata, traumami. Tak było w pamiętnej „Daily Soup” wystawionej w 2007 roku na Scenie przy Wierzbowej Teatru Narodowego przez Małgorzatę Bogajewską, a pięć lat później na żywo transmitowanej w paśmie Teatru Telewizji, gdy jeszcze miał on znaczenie dla kierujących TVP. W „Cichej nocy” też mamy wielopokoleniową rodzinę zgromadzoną tym razem nie przed telewizorem emitującym kolejny odcinek „mydlanej opery”, a przy wigilijnym stole. Zasiadają przy nim Marylka (Sławomira Łozińska) i jej mąż Józek (Dariusz Siastacz), siostra gospodyni, Magda (Anna Januszewska), jej teściowa cierpiąca na Alzheimera (Tomira Kowalik), ciocia (Karina Krzywicka), wujek (Zdzisław Wardejn) i on, Roman (w tej roli nieżyjący już Zygmunt Malanowicz, jeden z najbardziej niewykorzystanych aktorów polskich), którego przybycie zapowiada (bez entuzjazmu, mówiąc kolokwialnie) Marylka. Bo przecież znów będzie mówił o tym, co było wiele lat temu i – co najgorsze – jego poglądy nie będą zbieżne ze stanowiskiem kobiety. Jej stosunek do tego, co zrobili jej rodzinie Ukraińcy, wiele lat temu, jest jednoznaczny i nieprzejednany (ma nawet pretensje do Romana, że śmiał tłumaczyć dzieła Szewczenki).

Ale zbrodnia wołyńska, czy w szerszym ujęciu stosunki polsko–ukraińskie, to jeden z wielu tematów, które poruszają biesiadnicy przy stole. O czymże oni nie rozmawiają?! Jest zbrodnia katyńska i katastrofa smoleńska, gruba kreska Mazowieckiego, kwestia żydowska i LGBT, a nawet Nord Stream 2 (sic!). Oczywiście, nie brakuje też przekonania o wyjątkowości polskiego narodu z nieodłącznym cierpiętnictwem, poświęceniem dla innych (dowodem na to są drzewka „sprawiedliwy wśród narodów świata”, których najwięcej mają Polacy). Typowa polska Wigilia, podczas której „bogoojczyźniany sos frazesów” leje się strumieniem nie mniejszym niż alkohol, a historyczny masochizm jest ulubioną formą terapii, odżyją zadawnione pretensje domowników względem siebie, jak Józka do Marylki, czasem niejako mimochodem okaże się, że wujek „podpisał coś” w Urzędzie Bezpieczeństwa. I prawie zawsze znajdzie się taki „Roman”, który popsuje dobre samopoczucie zgromadzonych, prostując, że tradycyjny podczas Wigilii polski karp został wprowadzony przez… Żydów.

Dramat Amanity Muskarii jest także utworem o samotności i braku porozumienia między osobami bliskimi sobie przynajmniej pod względem formalnym – bohaterowie nie mogą się dogadać nawet co do wyboru kolędy, którą mogliby razem zaśpiewać; postaci nie rozmawiają ze sobą, a mówią swoje kwestie bez związku z wypowiedziami innych, każda z osób zdaje się żyć w swoim świecie. Gęsta atmosfera, która osiąga apogeum podczas wieczerzy wigilijnej odczuwalna jest już w pierwszej scenie wraz z pojawieniem się gospodarza z siekierą w ręku. „Podkręcają” ją zdjęcia Jakuba Burakiewicza, utrzymane w stylistyce realistyczno–onirycznej, nagrodzone w 2018 roku na festiwalu Teatroteka Fest, na którym nagrodzono również Jakuba Motylewskiego (za montaż) i Annę Januszewską (za drugoplanową rolę kobiecą). Sam zaś spektakl zrealizowany z w ramach projektu Wytwórni Filmów Fabularnych i Dokumentalnych pod nazwą „Teatroteka” został w roku 2019 uhonorowany nagrodą  Gold Remi w kategorii Dramatig Original na międzynarodowym festiwalu World Fest Houston.

Fot. Wojtek Radwański

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , , , , , , , ,