Recenzje

Wilczyca

Sarah J. Maas: Dom Ziemi i Krwi. Część I. Księżycowe miasto. Foksal, Warszawa 2020 – pisze Izabela Mikrut.

Podstawowy problem z powieściami fantasy z nurtu pop – zwłaszcza z monumentalnymi seriami – polega na tym, że wszystko, co chcą powiedzieć autorzy, już było w mniej lub bardziej podobnej konfiguracji. I chociaż Sarah J. Maas jest przez odbiorców ceniona – trudno zachwycać się powieścią „Księżycowe miasto”, pierwszą częścią cyklu Dom Ziemi i Krwi. Chyba że ktoś akurat lubi burzliwe wydarzenia i zapożyczenia z różnych gatunków bez chęci wprowadzania odbiorców w codzienność bohaterów. Porozrzucane informacje na temat zasad opisywanego świata okazują się nieuzasadnioną przeszkodą lekturową, jeśli punktem odniesienia Sarah J. Maas czyni różne popularne gatunki. Gdyby odwrócić zasadę i prezentować nieznane – zachowania i charaktery czy dążenia postaci – w znanym środowisku, w przestrzeni, której zasad nie trzeba wyjaśniać, byłoby łatwiej odnaleźć się w powieściowym świecie.

Tymczasem autorka stawia na znane (częściowo) w nieznanym, czym upraszcza sobie zadanie, ale odbiera część zabawy czytelnikom. Oczywiste stają się bowiem motywacje bohaterów, ale reguły ich świata odsłaniają się zbyt chaotycznie, żeby prowadziło to do zaangażowania czytelników. Okazuje się bowiem, że czynnikiem wabiącym ma być wszechobecne mówienie o nieskrępowanym seksie: atmosfera studenckiej swobody, także obyczajowej. Bohaterką tomu jest Bryce, której związki z magią koncentrują się na sprzedawaniu magicznych przedmiotów. O wiele bardziej niż prezentowanie jej codzienności liczy się jednak nastawienie na imprezowość po godzinach. Bryce lubi dobrą zabawę, nie jest pruderyjna ani zakompleksiona. Jej portretem Sarah J. Maas przerzuca czytelników w konwencję chick litu albo pikantnego sitcomu, nie na szybko jednak, bo z kolei niefrasobliwość bohaterów staje się zawsze prostą drogą do wielkich nieszczęść. I rzeczywiście – dość szybko ginie Danika, dziewczyna-wilczyca i bliska przyjaciółka Bryce, jej kochanek, a także pewna grupa magicznych istot. Bryce jest wstrząśnięta tym faktem, zwłaszcza że morderstwo cechowało się bestialstwem. Powoli odsłaniają się szczegóły zależności między różnymi stworami. Na początku jednak Sarah J. Maas zdradza jedynie, że można dokonać skoku w nieśmiertelność – i zapewnić sobie wieczne życie w stanie z momentu tego czynu. Decyzja wydaje się oczywista: logiczne jest zapewnienie sobie nieśmiertelności w wieku dwudziestu kilku lat, a jednak niektórzy z niewiadomych względów zwlekają, mimo że nie odzyskają później młodości.

„Księżycowe miasto” łączy zatem romans, chick lit, kryminał i horror w sosie z fantastyki. Przez tę gatunkową różnorodność trudno będzie wyznaczyć grono zainteresowanych odbiorców – ci, którzy lubią fantastykę, niespecjalnie cieszą się z typowych aluzji seksualnych, ci, którzy szukają pikanterii zmęczą się krwistymi scenami, zbyt dużo tu niepewności narracyjnej, za mało natomiast spoiwa, czegoś, co wypełniłoby przestrzeń i wprowadziło w nią odbiorców. Na razie jest tak, że autorka prowadzi bohaterkę i co pewien czas przypomina sobie o jakichś szczegółach, których nie znają czytelnicy – podaje je dość przypadkowo, we fragmentach. W takiej narracji dominują dialogi wypełnione informacjami. Sarah J. Maas sprawia wrażenie, jakby uznała, że nie trzeba się wysilać przy organizowaniu świata przedstawionego – takie rozwiązania wpisują ją w rynek fantasy pop – ale nie wyróżniają i tu nie będzie mieć znaczenia ani objętość, ani intensywność uczuć postaci, ani zapowiedź kolejnych części. Ta książka po prostu nie wszystkich przekona.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,