Wytske Versteeg tło do swojej powieści „Kwarantanna” wypełniła śmiertelną i błyskawicznie rozprzestrzeniającą się chorobą. W efekcie uwaga czytelników przeniesie się z wydarzeń, które powinny przyciągać i intrygować na dalszoplanowe dane. Każdy chce bowiem sprawdzać, na ile celne były podejrzenia autorki w kwestii pandemii, bo przecież „Kwarantanna” powstała na pięć lat przed COVID-19 i nie odnosi się – jeszcze – do tego, co wszyscy poznali. Tu zaraza przybywa z Afryki i wiąże się z koniecznością szczelnego zamykania się medyków w kostiumach, z noszeniem masek i z zachowywaniem dystansu społecznego (nawet bliscy sobie ludzie uczą się, że bezpieczniej jest się nie dotykać). Poza tym choroba w „Kwarantannie”, chociaż trudno to sobie wyobrazić, jest jeszcze bardziej śmiercionośna niż covid: to prawdziwa apokalipsa, ludzie tracą członków rodzin, niewielu może pozostać na świecie. Pomija autorka kwestie gospodarcze, ale widzi potencjał w rozwoju teorii spiskowych (i tu się nie pomyliła). Ale nie interesują jej polityczne konsekwencje pandemii: społeczne za to wykorzystuje do rejestrowania przyczyn wyobcowania bohatera. Właściwie – części przyczyn, bo Tomas niemal na własne życzenie odizolował się od środowiska, a ci, którzy mogli przyjść mu z pomocą, odsunęli się od niego po szeregu niewłaściwych decyzji życiowych.
Nie jest „Kwarantanna” opowieścią o pandemii, chociaż najłatwiej będzie zbudować strategię marketingową wokół tego właśnie zagadnienia. Ale w życiu Tomasa dzieje się coś, co odsuwa na dalszy plan możliwość śmierci w każdej chwili. Ba, nawet utrata żony nie staje się tu powodem do strachu. Bohater nie ma nic do stracenia, bo podążył za własnym pożądaniem, zachował się w sposób nieakceptowany społecznie (przynajmniej w tym wyidealizowanym trochę świecie relacji interpersonalnych). Na przyjęciu, na którym był jeszcze z żoną, spotkał młodszą o połowę od wszystkich uczestników imprezy kobietę i bez wahania zapytał ją o to, jakie są jej warunki, by się z nim przespała. Bez owijania w bawełnę, bez szukania sposobów na podryw – bezczelnie i rozczarowująco. Ale Tomas takie ma podejście do kobiet, co autorka gdzieś w obrazkach z przeszłości przemyca – nie po to, by go usprawiedliwiać, ale żeby zbudować portret w niewielkiej objętościowo powieści. Maria, początkowo oburzona, nawiązuje jednak kontakt z Tomasem i zaczyna go uwodzić. To, z czego mężczyzna chciał zrezygnować, w ujęciu kobiety zamienia się w prawdziwą sztukę – i automatycznie zwiększa rangę zdrady. Tomas jednak traci dobre imię jako chirurg plastyczny. Środowisko go odtrąca, a ponieważ trwa pandemia – nie ma szans na poszukiwanie relacji interpersonalnych gdzie indziej. „Kwarantanna” jest zatem powieścią o wyobcowaniu w inny niż spodziewany dzisiaj sposób. To ciekawe studium pożądania i niespełnienia, pokaz gier podejmowanych przez dorosłych ludzi. Wytske Versteeg zwykłe wydarzenie zamienia w temat całej historii, dzięki zmianie perspektywy może czytelników przekonać do lektury. Podsuwa opowieść nietypową.
Izabela Mikrut
Wytske Versteeg: Kwarantanna. Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2021.