Justyna Bednarek, Jagna Kaczanowska: Gorsza siostra. W.A.B., Warszawa 2020 – pisze Izabela Mikrut.
Autorki powieści obyczajowych dość rzadko zdają sobie sprawę z tego, że mają ogromny wpływ na czytelniczki – że mogą nawet kierować ich wyborami i decyzjami. Owszem, większość pisarek stara się wskazywać drogę i stawiać za wzór postępowania swoje bohaterki, zwłaszcza jeśli chodzi o wyzwolenie się z toksycznego związku czy realizowanie śmiałych marzeń – teraz Justyna Bednarek i Jagna Kaczanowska idą dalej i próbują zachęcać do zarejestrowania się jako potencjalni dawcy szpiku. Cel szczytny, ale realizacja pomysłu nieco zbyt tendencyjna i moralizatorska, ponadto – bez uwzględnienia konsekwencji (jeśli ktoś już zdecyduje się na dokonanie wymazu i zostanie wprowadzony do bazy, powinien liczyć się z tym, że w którymś momencie zostanie poinformowany, że może naprawdę być dawcą – a to będzie dla niego oznaczało pewne wyrzeczenia i przeorganizowanie codzienności). W powieści „Gorsza siostra” chodzi tylko o to, żeby znaleźć dawcę – bo inaczej nie uda się uratować umierającej na białaczkę Igi. Dla Igi walczy Urszula, jej matka – oraz Tomasz, mąż. Kobieta, jeśli nie znajdzie się nikt odpowiedni, osieroci kilkuletnią Wandę. I to w zasadzie cała historia rozgrywająca się w teraźniejszości. Nadzieja przychodzi z najmniej oczekiwanej strony – z klasztoru w Tyńcu. Tam wuj Urszuli postanawia złamać tajemnicę spowiedzi i poinformować krewną o perypetiach rodzinnych.
W tym momencie autorki schodzą z refrenowego powtarzania, że najważniejsza jest krew – i dają czytelniczkom trochę odetchnąć od kazań. Zanurzają się w przeszłości – czasach wojny i PRL-u – i w zasadzie już stamtąd nie wychodzą. Przedstawiają losy przodkiń Urszuli: jest tu Krystyna, despotyczna matka, która zraża do siebie męża-profesora i Ada, kochanka owego męża. Obie kobiety w jednym czasie wydają na świat córki, po zawirowaniach wojennych dziewczynkami opiekuje się Krystyna. Swojej prawdziwej córki nienawidzi – i daje jej na każdym kroku odczuć, że dziewczynka jest gorsza. Drugą traktuje jak królewnę. To wizja bardzo złego domu, w którym krzywdzi się psychicznie i emocjonalnie dzieci – ale autorki nie przejmują się jednokierunkowością, bo nie o to w „Gorszej siostrze” im chodzi. Zamykają się w przeszłości, żeby ukryć fakt, że teraźniejszość sprowadzają do poszukiwania dawcy dla Igi.
Przy takim podejściu trudno się zaangażować w temat – Justyna Bednarek i Jagna Kaczanowska nie mają w tej powieści miejsca na żarty, a to wychodziło im dotąd najlepiej – teraz zajmują się niemal wyłącznie mroczną stroną życia, przywołują niewesołe myśli i bazują na społecznym strachu przed nieuleczalnymi chorobami. Wyjątkowo wrażliwe czytelniczki przekonają do konieczności zarejestrowania się w bazie dawców szpiku – ale gdyby ta powieść została przekomponowana i nie tak bardzo tendencyjna, osiągnęłaby znacznie lepszy efekt. „Gorsza siostra” to książka bardziej psychologiczna niż obyczajowa – i obliczona na społeczny oddźwięk. Kto podejdzie do niej z nadzieją na kolejny „Ogród Zuzanny” lub „Galopem po szczęście”, ten nie znajdzie lekkości i humoru. I tego szkoda.