Zofia Stanecka: Basia i zegarek. Egmont, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Basia otrzymuje od dziadka zegarek. Szaleje ze szczęścia i nie zdejmuje prezentu nawet w wannie (trzyma wtedy rękę poza nią, żeby przedmiot się nie zamoczył). Podziwia i pokazuje wszystkim. Zachowuje się jak typowa podekscytowana kilkulatka i nawet po paru dniach jeszcze cieszy się z niespodzianki. Mama uświadamia dziewczynce, że piękno zegarka (nawet wysadzanego brylancikami!) to nie wszystko, trzeba jeszcze umieć z niego korzystać. Tymczasem Basia nie potrafi odczytywać godzin, nie nauczyła się jeszcze tej sztuki i wszystko wskazuje na to, że na razie się nie nauczy, bo mama ma czas tylko na to, by powiedzieć, jak ułożą się wskazówki, kiedy Basia z tatą będzie wsiadać do pociągu jadącego do dziadka. Sugeruje w ten sposób Zofia Stanecka dzieciom, że warto poznać tajemnicę zegarków. Celowo prezent od dziadka to zegarek z klasyczną tarczą ze wskazówkami – chodzi przecież o to, żeby dzieci zainteresowały się metodą odczytywania godzin.
Autorka właściwie mogłaby sama przejąć rolę nauczycielki, ale wtedy nie uzyskałaby tak fascynującej fabułki angażującej młodych odbiorców w przygodę Basi. A ma przecież swój cel w prowadzeniu tej historii. Celem są rozważania na temat czasu tak w ogóle. Mama Basi wyjaśni dziewczynce, co znaczy wyrażenie zabijać czas i – kiedy minuty pozornie upływają szybciej niż by się chciało, a kiedy wolniej. Mówi o przeszłości i o przyszłości. Tata Basi sprawdza, kiedy trzeba się spieszyć, a kiedy pociąg się spóźnia. Z kolei dziadek jest idealnym rozmówcą do tego, by zastanowić się nad przemijaniem i starością, ale też – za sprawą energicznej babci – nad marnowaniem czasu i jego wykorzystywaniem. W ten sposób Basia przekona się, że czas ma różne oblicza i że nie tak łatwo go zrozumieć. Jednocześnie dowie się też, że zegarek to nie tylko ozdoba – przydaje się do sprawdzania upływu czasu.
Zofia Stanecka jak zwykle proponuje historyjkę mądrą i zabawną, chociaż prostą tak, by trafiła bez problemu do przekonania kilkulatkom. Basia to dziecko bardzo prawdziwe, jeden z bardziej przekonujących przedszkolaków w literaturze czwartej. Dostarcza odbiorcom sporo emocji dzięki temu, że wszystko zawsze bardzo silnie przeżywa. I tym razem emocji jej nie zabraknie – najpierw to reakcja na nieoczekiwany prezent od dziadka, później problemy z zaśnięciem (kolejny sposób na przekonanie się, że czas potrafi się wlec), wyjście na pociąg i jazda do ukochanych dziadków. Jak zawsze jest tu rodzinnie i ciekawie, a przygoda dziewczynki staje się dla czytelników drogą do własnych odkryć. Każdy przekona się, że chciałby, jak Basia, szczycić się pięknym zegarkiem – ale przy okazji też umieć sprawdzać na nim godziny i wiedzieć, co to znaczy. Zofia Stanecka przyczynia się więc do rozbudzania potrzeby samodzielności u małych odbiorców. Tomik „Basia i zegarek” ilustrowany jest przez Mariannę Oklejak, która wie doskonale, jak przyciągnąć odbiorców dowcipnymi i beztroskimi obrazkami. Basia na tych rysunkach daleka jest od ideału, ale właśnie przez to – tak bardzo prawdziwa, a strona graficzna tomiku (który mimo pełnej historyjki daje się czytać również jako picture book) kusi najmłodszych.