O spektaklu Kopernik Odkrywca wg scenariusza Zbigniewa Lisowskiego w reż. autora, Baja Pomorskiego w Toruniu, pisze Aram Stern.
W Toruniu zakończył się właśnie 9. Festiwal Teatrów Ulicznych – niewielkich form sztuki ulicznej prezentowanej w konfiguracjach cyrkowych czy kabaretowych. Nie zabrakło również tak charakterystycznego dla teatrów ulicznych fireshow, ale te, choć są dość widowiskową sztuką, to jednak powtarzalną i szybko uciekającą z pamięci widzów. Rzecz ma się inaczej w przypadku prezentowanego poza wspomnianym Festiwalem monumentalnego teatru plenerowego, który przypominać może historyczne widowiska, jakie odbywały się w średniowiecznej Europie. Takim hitem początku wakacji 2023 okazał się spektakl plenerowy Kopernik Odkrywca wyreżyserowany przez Zbigniewa Lisowskiego.
Monumentalne widowisko zaprezentowane na Rynku Staromiejskim w Toruniu i przygotowane przez zespół aktorski Teatru „Baj Pomorski” zostało przygotowane specjalnie z okazji 550. rocznicy urodzin Mikołaja Kopernika. Spektakl poprzedziła parada pod wodzą Neptuna (Jacek Pietruski), która wyruszyła z Rynku Nowomiejskiego ulicami pięknej toruńskiej starówki, by zapraszać widzów do udziału w wydarzeniu. Przypominała znany z opisów średniowiecznych korowód, jaki cieszyć mógł wzrok toruńskich mieszczek i mieszczan za życia wielkiego astronoma. Korowód, który nie rozwinął się w dramat narracyjny w tradycyjnym sensie, ale w serię niezwykłych scen, w których wydarzenia następowały po sobie.
W niezwykle barwnym pochodzie na Rynek Staromiejski wkroczyli dostojnie kanonik Mikołaj Kopernik (Andrzej Korkuz) ze swoją miłością życia Anną Schilling (Edyta Łukaszewicz-Lisowska) w towarzystwie duchów Alberta Einsteina (Krzysztof Grzęda) i Sokratesa (Mariusz Wójtowicz), otoczeni „wianuszkiem” Planet (Wenus: Marta Parfieniuk-Białowicz, Merkury: Edyta Soboczyńska, Mars: Jacek Pysiak, Saturn: Krzysztof Parda, Jowisz: Krzysztof Zaremba). Planety „wmaszerowały” w brukowaną przestrzeń sceniczną pod wodzą niezastąpionego Słońca (Andrzej Słowik w przepięknym kostiumie autorstwa Pavla Hubički z „Bajowych” Sonetów wg Williama Szekspira). Personifikacja Słońca, które „stoi na firmamencie nieba i przygląda się historii ludzkości” i przy tym dokucza nam tego lata grzejąc niemiłosiernie, wymagała spektakularnej oprawy i umieszczona została na wysokim na dwa piętra, ruchomym, złotym stelażu poruszanym przez zespół techniczny „Baja Pomorskiego” oraz otoczonym przez Kobiety Torunia w oryginalnych sukniach zaprojektowanych przez Jarosława Kamińskiego.
To jeszcze nie wszystko! Arcypiękne kostiumy i elementy ruchomej scenografii powinny widzom w teatrze plenerowym zapierać dech i takie też wrażenie na zgromadzonej licznie widowni wywołało zawinięcie ogromnego statku The Globe z załogantką Ziemią, czyli Gają (olśniewająca Grażyna Rutkowska-Kusa), również w przepysznym kostiumie, znanym niektórym widzom z Sonetów…. I tak z Gają „popłynęliśmy” w rytm piosenki Marii Peszek Krew na ulicach przez rozszalałe morze wojny w Ukrainie i złowieszczych wspomnień niedawnej pandemii (o czym przypomniała postać Diabła / Śmierci – urzekająca Anna Katarzyna Chudek-Niczewska). Dla „równowagi” Diabłowi towarzyszyła kompanka, psotnica i kontestatorka (być może galopującej inflacji i głupoty rządzących?), nieodłączna Małpa (fenomenalna Dominika Miękus). Ten najbardziej rozbiegany po brukowanym placu duet wywoływał u widzów największe emocje, szczególnie naganiając strachu najmłodszym.
Celem morskiej wyprawy przez współczesne plagi stało się znalezienie Kapitana na miarę naszych czasów, który miał poprowadzić okręt ku niczym niezagrożonej przyszłości… W autorskim scenariuszu Zbigniewa Lisowskiego znajdziemy aż za wiele eklektycznych myśli, które trudno historycznie umieszczać na osi czasu, ale nie o to jednak chodzi w dobrej i ambitnej rozrywce. Rejs przez epoki, przez wypowiedzi duchów postaci historycznych jest w Koperniku Odkrywcy sumą myśli skierowanych do odbiorcy otwartego, tolerancyjnego, do widza ceniącego naukę, potrafiącego śmiać się z siebie, wreszcie dostrzegającego wolność myśli: „Salve! Wolałem się otruć, niż wyrzec się swoich ideałów” (Sokrates). Zbigniew Lisowski w swym spektaklu szczególnie obrazowo wskazuje widzom również fakt samostanowienia o swej przyszłości, ideałach i miłości, których nie mógł w pełni doświadczyć w swych czasach Mikołaj Kopernik.
Czy wszystkie te myśli były w stanie poruszyć widzów w teatrze plenerowym? Niekoniecznie, szczególnie kiedy ogląda się przedstawienie na stojąco zza barierki i jest się rozpraszanym a to przez głośne komentarze widzów, a to znów przez „spacery” przez sam środek przestrzeni scenicznej miejskich trampów pod dobrą datą z nieodłączną plastikową reklamówką w dłoni. Organizatorom nie dało się takich „atrakcji” uniknąć w piątkowy wieczór na rynku turystycznego miasta, u progu wakacji, ale teraz wreszcie jestem w stanie pojąć powierzenie postaci Przechodnia przez Łukasza Kosa amatorce grającej kobietę bezdomną w toruńskim Wiśniowym sadzie zrealizowanym w Teatrze im. Wilama Horzycy. W plenerowym Koperniku Odkrywcy Teatru „Baj Pomorski” największe wrażenie miała robić jednak jego oprawa: elementy scenografii i kostiumy (Dariusz Panas, Pavel Hubička, Jarosław Kamiński), wizualizacje wyświetlane na frontonie kościoła św. Ducha (Paweł Brakoniecki) i muzyka, w której Jan Gembala przetransponował w nowych aranżacjach utwory Marii Peszek i grupy Lao Che oraz piosenki ze ścieżki dźwiękowej Sonetów… . Podejrzewam, iż niewiele osób z widowni stojącej na Rynku Staromiejskim w Toruniu mogło usłyszeć wcześniej te piękne melodie skomponowane przez Piotra Klimka do wspomnianych Sonetów…, a najmłodsi widzowie w Koperniku Odkrywcy na pewno po raz pierwszy zobaczyli również zjawiskowe kostiumy z tego przedstawienia zrealizowanego krótko przed pandemią w Teatrze „Baj Pomorski”.
Teatr wyszedł do ludu. Dzięki współfinansowaniu ze środków budżetu Gminy Miasta Toruń oraz Samorządu Województwa Kujawsko-Pomorskiego Toruń ma wreszcie doskonale i feerycznie zrealizowany spektakl plenerowy, którym może się chwalić w innych miastach, nie tylko w roku kopernikańskim.
fot. Agnieszka Bielecka