Karolina Głogowska: Mój ukochany wróg. W.A.B., Warszawa 2020 – pisze Izabela Mikrut.
Jonasz jest dobry w sztuce podrywania kobiet, potrafi owinąć sobie wokół palca każdą, na którą akurat ma ochotę. Nie ma przy tym znaczenia, jaką potencjalna zdobycz ma figurę, jakie stanowisko, upodobania czy pomysł na życie – Jonasz jest profesjonalistą w sztuce uwodzenia i traktuje ją niemal jak sport. Ale kiedy już podbije serce kolejnej pani, musi z nią układać sobie życie – a przynajmniej udawać, że angażuje się w poważny związek. Istnieje w tym co najmniej jedna przeszkoda: Jonasz jest żonaty. Jest żonaty, znajduje sobie kochankę, kolejną kochankę… i jeszcze jedną… Nie zrywa z poprzednimi. Każda zresztą wie o żonie, ale przecież Jonasz ma zamiar za moment się rozwieść. Wystarczy chwilę poczekać. Żadna z pań nie zgodziłaby się na rolę „tej drugiej”, gdyby Jonaszowi nie rozpadał się właśnie usankcjonowany związek.
„Mój ukochany wróg” Karoliny Głogowskiej to powieść, w której autorka zamierza naświetlić odbiorczyniom kwestię związku z psychopatą. Pojęcie toksycznej relacji zawęża zresztą do wizji manipulatora i uwodziciela – Jonaszowi nie zależy obsesyjnie na seksie ani na podbojach jako takich. On, co wychodzi na jaw po pewnym czasie, lubi sprawować kontrolę nad kobietami. Czuje się silny tylko wtedy, kiedy jego ukochane słuchają go bezwzględnie i realizują każdy pomysł bez zastrzeżeń. Jonasz lawiruje, kłamie i ucieka od odpowiedzialności, wywiera silny wpływ na każdą z bohaterek. Głogowska przestrzega czytelniczki: na początku przecież mężczyzna wydawał się dobry, czuły i sympatyczny, miał poczucie humoru i wiedział, co zrobić, żeby poprawił się nastrój. Dopiero gdy bohaterki wchodziły w niewygodny dla siebie układ, pokazywał im swoje drugie, bardziej mroczne oblicze. Nie znęcał się nawet – tylko uniemożliwiał zwyczajne życie. Autorka sięga po obrazki z codzienności kilku kobiet – ofiar Jonasza – jedna z nich na polecenie terapeutki pisze pamiętnik, inne relacjonują swoje doświadczenia z dystansu. Wszystkie kobiety Karolina Głogowska doprowadza do momentu, w którym muszą powiedzieć dość. I mówią – bo to powieść. W prawdziwym życiu nie miałyby już na to sił psychicznych. Ale Głogowskiej sprzeciw bohaterek wobec Jonasza jest potrzebny – mają swoimi przykładami nauczyć odbiorczynie, jak postępować w podobnej sytuacji. I dlatego druga część książki jest w zasadzie pogadanką psychologiczną o tym, jak przywrócić pewność siebie i zrozumieć, że takiego związku nie da się utrzymywać na dłuższą metę, przestać się obwiniać za zniszczenie relacji i uciec od smutnej przeszłości. Kobiety muszą pojąć, że nie ma się czego wstydzić – ale powinny zawalczyć o siebie, a nie przejmować się chorym psychicznie mężczyzną. Muszą przejść cały proces żałoby, żeby wejść w nowe związku już bez obciążeń za to z mądrością. Karolina Głogowska pisze dość łopatologicznie – zależy jej na tym, żeby czytelniczki pojęły płynącą z książki lekcję i żeby nauczyły się, że to one są ważne. „Mój ukochany wróg” to powieść, która ma nieść poza rozrywką również przesłania dla szerokiej grupy odbiorczyń.