Agnieszka Tyszka: Zosia z ulicy Kociej. Dolce vita. Nasza Księgarnia, Warszawa 2020 – pisze Izabela Mikrut.
Zosia i Mania to dwie siostry z bardzo kreatywnej rodziny. Mali odbiorcy zdążyli już te bohaterki poznać i polubić- w końcu Zosia z ulicy Kociej to seria mocno rozbudowana i dość niezwykła przez rejestrowanie codzienności i zestawu wydarzeń w pewnym domu. Jakiś czas temu Agnieszka Tyszka znudziła się trochę przebywaniem pod dachem na ulicy Kociej i od tej pory bez przerwy gdzieś bohaterki wysyła. Raz – w przekonaniu, że podróże kształcą, a dwa – żeby się nie powtarzać. Zosia i Mania dojrzewają i potrzebują przestrzeni, bardzo się zatem przydaje odmiana. To pociąga za sobą zmiany tematyczne w cyklu. Dawniej dziewczynki organizowały sobie – z pomocą ciotki-plastyczki – rozmaite święta, konkursy i powody do wzmożonej kreatywności. Bawiły się, korzystając z bogatej wyobraźni. Teraz wszystko wygląda inaczej: Zosia dystansuje się od rodziny, jedynie z Manią chce czasami porozmawiać. Mania to pogodne i otwarte dziecko, bardzo inteligentne i wykazujące się talentami słowotwórczymi. Jest jeszcze coś, czym autorka przyciąga do tomu: tu wszyscy kochają zwierzęta i zajmują się każdym przybłędą (nie tylko czworonożnym, skoro w pierwszej części cyklu pojawił się na przykład motyl, Agmirał Pypek – nazwany, rzecz jasna, przez Manię). Serdeczność i familiarność wręcz zapraszają do lektury. I nawet fakt, że Zosia stała się już milczącą, zamkniętą w sobie nastolatką (a jest dalej narratorką) nie przeszkadza. Autorka jest w opowieściach wyjątkowo precyzyjna.
„Zosia z ulicy Kociej. Dolce vita” to dalszy ciąg wypraw. Przy ulicy Kociej trwa remont (który nadzoruje tata Zosi). Zosia i Mania, ich młodsze rodzeństwo oraz kuzyni jadą do Toskanii. Opiekunki tej gromadki są trzy, zaprzyjaźnione i realizujące modne marzenie o włoskich wojażach: to mama, ciotka Malina oraz ich przyjaciółka. Dzięki temu wiadomo, że kobiety zajmą się sobą, a dzieci będą mieć sporo swobody. Zosia znajdzie nowe towarzystwo (podobne sobie, malkontenta, z którym znajdzie wspólny język), Mania będzie wszystko obserwować i pisać bajki w „sienniku pokładowym”, znajdzie się – oczywiście – włoski bezdomny kot. Wydaje się na początku, że dorośli wykazują się większym entuzjazmem do wyprawy niż młode pokolenie. To mama marzyła o Toskanii, jej pociechy tej mody nie rozumieją (jeszcze). Jednak kiedy już pojawią się na miejscu, mogą do woli podziwiać zwyczaje oraz lokalne atrakcje. W wyniku trendów turystycznych w Toskanii znajdują się całe miasteczka z domami wykupionymi przez obcokrajowców. Można snuć śmiałe marzenia, skoro niektórym udaje się je spełnić.
Zosia prowadzi narrację, w której dzieje się bardzo dużo i to niemal jednocześnie. Chociaż ludzie z zewnątrz dostrzegają jej nastoletnią metamorfozę i wyobcowanie, w dziennikowych opowieściach Zosia nie traci humoru i zachowuje się tak jak do tej pory – więc przyciągnie odbiorców (znowu). Trochę dojrzewa, nie bawi się w rymowanki i nie szuka rozrywek, za to nadaje się znakomicie na opowiadacza historii. Sporo tu ciekawostek, nie tylko turystycznych, nawet życiowych wskazówek (zwracają uwagę przyjaciółki babci, które prowadzą aktywny tryb życia). Pełno tu zabaw językowych, które wykształcają słowotwórcze kompetencje odbiorców, pokażą, że słowa to źródła radości. Do opowieści dołączone są grafiki Agaty Raczyńskiej, proste, młodzieżowe i dowcipne ilustracje, które bardzo pasują do konwencji dziennika nastolatki. Przygody Zosi to coś, co niezależnie od części w serii wciąga i zaprasza do lektury całości. To najlepsza propozycja Agnieszki Tyszki – idealna dla pokolenia jeszcze zbyt młodego na Jeżycjadę.