Malwina Ferenz: Szpital na peryferiach. Filia, Poznań 2020 – pisze Izabela Mikrut.
Rzadko się zdarza, żeby wypadek drogowy budził śmiech, ale u Malwiny Ferenz wszystko jest możliwe. To tutaj w wyniku przedziwnego zdarzenia drogowego do szpitala trafiają policjant, któremu nic nigdy się nie udaje, dwaj niezbyt wprawni w fachu złodzieje, którzy niedawno skończyli odsiadkę za poprzednie przestępstwo, bujający w obłokach badacz zajmujący się fizyką, jego narzeczona, która znalazła sobie dość nietypowe źródło utrzymania domu, a także lokalny (to jest dolnośląski) biznesmen. Stopniowo autorka pozwala poznać kolejnych bohaterów i przekonać się, dlaczego wszyscy spotkali się w jednym miejscu i doprowadzili do karambolu. Dwóch mężczyzn pakuje w gips w całości, kolejnych na chwilę unieruchamia w szpitalu, najmniej liczy się narzeczona, która jednak ma spory wpływ na to, co się właśnie wydarzyło.
A chodzi o diamenty. Karol i Filip zamierzają wykonać ostatni skok na jubilera. Dowiedzieli się właśnie, że w pracowni mężczyzny znajdą się diamenty, które Sylwester Bogusławski, miejscowy bogacz, kazał sprowadzić dla swojej żony. Zanim więc trafią do ekskluzywnej biżuterii, mogą okazać się łatwym łupem. Wszystko idzie zgodnie z planem, a złodzieje nawet nie muszą specjalnie się wysilać – wiedzą nawet, jak wejść do interesującego ich miejsca – wszystkie potrzebne otrzymali od osoby, która wymyśliła skok. Jeśli uda im się kradzież, Filip będzie mógł zrealizować swoje marzenie o hodowli zwierząt egzotycznych. W końcu węże (i nie tylko) to jego największa miłość. Bo u Malwiny Ferenz nie ma mowy o jednoznacznie czarnych charakterach. Liczą się raczej ludzkie słabostki i pomyłki, to one przyciągają do lektury i cieszą. Autorka jeszcze przed powieścią dzieli się z czytelnikami nadzieją na rozbawienie wszystkich – i rzeczywiście potrafi taki efekt osiągnąć. Funduje czytelnikom obraz szpitala, który staje się areną intrygi (i automatycznie – festiwalem pomyłek, bo przy całkowitym zagipsowaniu raczej nie da się nie popełniać błędów). Kolejne rozdziały przybliżają wybranych bohaterów, pozwalają przyjrzeć się sprawie diamentów z różnych perspektyw i pokazują dowcipnie skonstruowane charaktery. Autorka buduje książkę na dialogach, ale nie męczy przewidywalnością i dopowiadaniem do końca każdego żartu: pozwala odbiorcom śmiać się z perypetii postaci. Ma mnóstwo pomysłów, ale wie, co zrobić, żeby nie przytłaczać treściami. Pozwala, żeby akcja toczyła się szybko i żeby wiązała się z kolejnymi sekretami postaci. Przerysowuje charaktery, sprawia, że bohaterowie powieści wypadają karykaturalnie – ale wciąż dają się lubić. „Szpital na peryferiach” staje się odskocznią od codziennych problemów: tu nie dość, że nie ma mowy o poważnych zmartwieniach, to jeszcze międzyludzkie relacje – rejestrowane z dużą dozą wyobraźni – nadają rytm opowieści. Malwina Ferenz świetnie się bawi przy wymyślaniu tej fabuły, a czytelnicy będą się bawić równie dobrze dzięki narracji.
„Szpital na peryferiach” to ciekawa obyczajówka: powieść, która wykracza poza schematy literackie, przy której można się pośmiać i odprężyć. Szybka, lekka, z posmakiem kryminalnym, ale bez testowania granic wytrzymałości odbiorców.