Recenzje

Wypadek

Luca D’Andrea: Lissy. W.A.B., Warszawa 2018 – pisze Izabela MIkrut

Na początku ta powieść rozbrzmiewa jak zwykła historia sensacyjna, wręcz klasyczna w swoim kierunku, niekoniecznie za to zaskakująca.

Oto Marlene – kobieta piękna i młoda, która wyszła z biedy i nie chce więcej do niej wracać, postanawia poślubić wielkie pieniądze. Wychodzi za mąż za kryminalistę, wyraźnie nie boi się wyzwań, ale nie liczy się też z konsekwencjami takiej decyzji, a te prędzej czy później muszą się pojawić. Sytuacja nie pozostawia wątpliwości – Marlene wybiera swoistą transakcję. Jednak pewnego dnia postanawia zerwać z dotychczasowym życiem. Z sejfu męża zabiera tylko to, co najcenniejsze – niekoniecznie z perspektywy innych – nie chodzi tu przecież o zwykły rabunek, a o przedziwną informację. Do tego Marlene jest w ciąży – ale to nie powstrzymuje jej przed realizacją szalonego planu. Ucieczka to teraz najpilniejsze. Kiedy Herr Wegener zorientuje się, że został tak potraktowany, zapragnie zemsty, tego Marlene może być całkowicie pewna. I być może rozwinęłaby się ta historia stereotypowo – w wojnę płci, pojedynek na spryt i pomysłowość w kryzysowych sytuacjach, a także w pokaz siły, gdyby nie wypadek. W wyniku tego wypadku Marlene zostaje ranna. Znaleziona i uratowana przez Simona Kellera od tej pory mieszka w jego domu i odkrywa kolejne tajemnice. I to miejsce, w którym Luca D’Andrea wybiera trochę inny niż spodziewany kierunek akcji. Mściwy małżonek pozostaje w tle, wysyła wprawdzie Zaufanego Człowieka, żeby odzyskać żonę (i prawdopodobnie samodzielnie decydować o jej dalszym losie, odegrać się za szkody i upokorzenie). Marlene grozi zatem ogromne niebezpieczeństwo. Luca D’Andrea szuka inspiracji w thrillerze – w ten gatunek wkracza najpierw dzięki wyobcowaniu. W wysokie góry nie każdy dotrze, to przestrzeń, która rządzi się swoimi prawami – stanowi schronienie (w pewnych okolicznościach i przekleństwo). To również teren do rozmaitych nadużyć. Simon Keller zajmuje się Marlene bardzo troskliwie, jednak w pewnym momencie do portretu samotnego bohatera wkraczają alarmujące tony. Simon czuje potrzebę zabijania. Głos dyktuje mu, że należy pozbawiać życia. Krwi żąda Lissy. Marlene pewnego dnia dowie się, kim jest Lissy i co kryje się za jej imieniem, a wtedy może naprawdę zacząć się bać. Bo Lissy jednoznacznie pokazuje stan psychiki Simona Kellera.

W punkcie przekroczenia granicy gatunków – z sensacji do thrillera – Luca D’Andrea zyskuje uznanie czytelników spragnionych ambitniejszej rozrywki. Kiedy jednak zagłębia się coraz bardziej w techniki literackiego budzenia strachu – okazuje się mistrzem suspensu. W książce pojawia się ładnie wyprowadzany refren o znaczeniu kojącym dla bohatera, za to coraz trudniejszy do zniesienia dla odbiorców, potęguje się przez niego groza sytuacji, a i niepewność. Lissy jest kochana, co nie ulega wątpliwości – to jednak miłość bardzo niebezpieczna, również dla otoczenia. Wysokie góry w konsekwencji jawią się jako idealne tło do dramatu, akcja zawężona do zaledwie trzech postaci – Simona, Marlene i Lissy – nabrzmiewa, musi w końcu rozsadzić struktury tej historii.

Od strony psychologicznej jest w tej publikacji starannie dopracowane szaleństwo, jest sytuacja logiczna do bólu – chociaż rzadko spotykana, w zasadzie – jednostkowa. “Lissy” wraz z pojawieniem się na scenie tytułowej bohaterki zmiata z powierzchni ziemi zwykłe kryminalne porachunki – odtąd zło stanie się o wiele bardziej złożone, zyska nowe wymiary, a straci jedynie na oczywistości. Bo przecież trudno odmówić racji mężczyźnie, który chce tylko chronić to, co dla niego najważniejsze. Miłość przybiera tutaj wynaturzoną formę – ale jest niezaprzeczalna i sprawdza się jako motor wszystkich działań. Moralność to kwestia dialogu z własnym sumieniem. W tomie wszelkie wahania i interpretacje decydują o dalszym losie bohaterów – i dzięki temu książka zrobi spore wrażenie na czytelnikach.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,