O spektaklu „OPOWIEŚCI HOFFMANNA” w reż. Damiano Michieletto z Royal Balet & Opera w Multikinie pisze Krystian Kajewski.
Prace wznowiono po roku. ROYAL BALET & OPERA i jego dyrektor muzyczny, JAKUB HURA, przedstawiają Państwu Opowieści Hoffmana.
Po kilku miesiącach pracy zespół zainstalował się w komfortowym THE ROYAL OPERA, której dyrektorem jest z kolei OLIVER MEARS.
Zespół ROYAL BALLET & OPERA Opowieści Hoffmanna przedstawia zgodnie z zamysłem autorów, jako OPERĘ FANTASTYCZNĄ, i faktycznie wyobraźnia magiczna ma tutaj duże pole do popisu. Opera składa się z trzech aktów, a każdy akt to kolejne wcielenie miłości, która, przywołując Dantego, jest siłą, co Słońce i gwiazdy porusza. Umiejscowioną w pobliżu podbrzusza. Mnie ta opera i ta wizja porusza. Dogłębnie.
W Multikinie operę ogląda się znakomicie, poza szkłem wielkiego ekranu – OPERA FANTASTYCZNA budzi w oglądającym metafizyczne dreszcze, i odbiera się ją wszystkimi zmysłami, jak czuciofilmy u Huxleya, wreszcie ponadzmysłowo, intuicyjnie niemalże.
Rzecz niepozorna, muzyka JACQUESA OFFENBACHA, w radio M gra się albowiem tylko Muzykę najwyższej próby, ta Muzyka, niby gdzieś w tle, niby schowana jak mysz pod miotłą, ale jest tutaj największym doznaniem artystycznym właśnie, jak osławiona Muzyka Sfer Wyższych, od Arystotelesa przejęta na Salony.
Rzetelną rozrywką pozostaje libretto JULESA BARBIERA. No dobrze, nie tylko rzetelną rozrywką. To przecież biograficzna opowieść o Wielkim Artyście, jakim bez wątpienia był sam E.T. A. Hoffmann.
Opisowe przeznaczenie
I bardzo dobrze! Dyrygent ANTONELLO MANACORDA nie tylko wspaniale panuje nad orkiestrą symfoniczną, ale chwilami dostępuje łaski, i prowadzi tę sforę muzyków niejako automatycznie. Muzyka płynie zatem we wspomnianym przedstawieniu jak oddech, a my dostępujemy łaski uczestnictwa w tej muzycznej podróży sentymentalnej, w najlepszych momentach zapominając o tym, że to, co słyszymy i co widzimy, jest w ogóle przez kogokolwiek zagrane. Jakbyśmy uczestniczyli w tym wszystkim, jak we własnym, hoffmannowskim śnie.W tym śnie, w tym cudownym śnie, to właśnie Muzyka jest sterem, żeglarzem i statkiem pijanym.
Burzliwy żywot Hoffmanna barwnie przedstawia nam reżyser spektaklu, DAMIANO MICHIELETTO.
By oddać sprawiedliwość, wspomnieć trzeba również o zastępczyni reżysera, ELEONORZE GRAVAGNOLA, która odpowiedzialna jest za czuwanie nad każdym kolejnym spektaklem, transmitowanym przez MULTIKINO.
Całodzienna praca nad scenografią to z kolei zasługa PAOLO FANTINA, s scenografia spektaklu jest olśniewająca, wydobywa to co ma głębokie znaczenie, kładąc nacisk na symbolizm, operuje świetnie poetyką skrótu, zamykając przestrzeń to w knajpie, w której upija się Hoffmann, to wewnątrz sal, w których bawi się niegdysiejsza socjeta.
Celuje w tej nienachalnej symbolice również projektantka kostiumów, CARLA TETI, zwłaszcza jeśli chodzi o stroje kobiece.
Certyfikat doskonałego Oświetleniowca otrzymuje z kolei ALESSANDRO CARLETTI, który doskonale stosuje się do goetheańskiej maksymy: więcej światła, umiejętnie tym światłem wszelako operując.
Chełpić się również powinna choreografka CHIARA VECCHI, która zadbała, aby wszelkie układy taneczne nie przeszkadzały swobodnemu tokowi opowieści. Choreograf zrobił zatem swoje, ale uznanie należy się także dyrektorowi chóru, WILLIAMOWI SPAULDINGOWI.
Cielec złoty to jednak przede wszystkim ORKIESTRA ROYAL OPERA, a za bałwochwalcze jej obłaskawianie odpowiedzialny jest koncertmistrz, SERGEY LEVITIN, który lewitując niemalże nad złotym cielskiem tej ogromnej orkiestry, jak Pilot Pirx oblatywacz, rozpruwał dla nas wszystkich kolejne czasoprzestrzenne ściany swoją Złotą Batutą.
W opisie przedstawienia wymienia się również hojnych donatorów, ale aby nie spowodować niepotrzebnego zacietrzewienia wśród ewentualnie pominiętych, ograniczę się do wspomnienia, iż taki zapis istnieje, a lista jest długa jak włosy Roszpunki. Tak to pieniądze budują sztukę, i chwała dawcom za ten zbożny czyn.
Cięgi należą się zatem jedynie reżyserowi ekranizacji, RHODRI HUW, a to tylko dlatego, że ta ekranizacja mogłaby się nigdy nie kończyć. Koprodukcja Opery Australia i La Fenice di Venezia daje jednak i na to szansę.
Cni mi się nostalgicznie zajrzeć teraz po latach do Opowieści Hoffmanna, na których oparto to wciągające dogłębnie przedstawienie, a które zostało ponownie opublikowane przez Alkor – Edition, Kassel i rozdystrybuowane przez Faber Music.
Cnotliwa ta produkcja POWSTAŁA W LISTOPADZIE 2024 ROKU, A W MULTIKINIE PROJEKCJE SĄ DOSTĘPNE OD 19 STYCZNIA 2025 ROKU. Przybliżony czas trwania: spektakl trwa około 4 godzin, z dwoma przerwami.
Cud mniemany, że taka perełka lśnić może na ekranach Multikina, jest to bowiem przedstawienie zjawiskowe, które wciąga mimo tak długiego czasu trwania, a widz nie nudzi się ani przez chwilę, a wręcz przeciwnie, chce jeszcze więcej i więcej, wychodząc zawiedzionym, że już się skończyło…
Cynizm Hoffmanna zostaje w tej opowieści obnażony i zdekonstruowany. Najważniejszą postacią jest Poetycka Muza, a jednocześnie Duch Matki Antonii (w tej roli CHRISTINE RICE), która pełni tutaj rolę dobrej wróżki. To symptomatyczne, że Matka Antonii, kochanki dojrzałego Hoffmanna, jest jednocześnie Poetycką Muzą, łączy to bowiem przekonanie o zbieżności matczynej miłości z doskonałością sztuki poetyckiej, którą najdobitniej wyraził w swoich słowach Mickiewicz: czucie i wiara mocniej mówią do mnie niż mędrca szkiełko i oko.
Czasochłonne byłoby szczegółowe wymienienie wszystkich postaci. Wspomnę zatem o tych wybranych, które najbardziej zdążyły zapaść mi w pamięć. Zatem po pierwsze: ALEX ESPISTO w rolach: Lindorfa, Coppeliusa, Dr Miracle i Dappertutto. Wszystkie te postaci łączy demoniczny rys nadany im przez wspomnianego, niezwykle utalentowanego aktora. Następnie CHRISTOPHE MORTAGNE w roli Andres, Cochenille, Frantza, Oitchinaccio. Cóż za elastyczność!
Wspomnieć jeszcze należy: GRISHĘ MARTIROSYANA w roli Hermanna i przede wszystkim JUANA DIEGO FLOREZA w roli samego Hoffmanna, jakże umiejętnie i precyzyjnie zbudowanej.
Onomatopeja OLGA PUDOVA jako Olimpia powinna dostać złoty medal olimpijski w kategorii: laleczka z saskiej porcelany.
Opactwo ERMONELA JAHO jako Antonia powinna zostać wniebowzięta. Tak bardzo poruszającą stworzyła kreację, chwilami przypominającą rolę Penelopy Cruz jako matki alter ego Almodovara w Bólu i brzasku.
Operetkowy charakter ma natomiast rola Giulietty, w którą wciela się apetyczna MARINA COSTA–JACKSON, nie odchodząc od Almodovara, który zdaje się być głównym filmowym źródłem i dla tej postaci, trochę femme fatale, a trochę transwestyty, czy przynajmniej postaci niebinarnej.
Opłakać i opłacić te wszystkie stany emocjonalne pomaga dodatkowy chór w składzie: soprany CELESTE GATTAI, KATHRYN JENKIN, ELIZABETH ROBERTS, JULIET SCHIEMANN, mezzosoprany MARIA BROWNA, CLAREMCCALDIN.
Oprawa muzyczna: Tenory : SIMON BIAZECK, ANDREW BUSHER, JONATHAN ENGLISH, DARRELL FORKIN, ANDREW FRIEDHOFF, basy GAVIN HORSLEY, SIMON PREECE, MILES TAYLOR
tancerze TOBIAS RICHARDS, JACK THOMSON
w roli Młodej Antonii BEATRICE HOPE HENLEY, w spektaklu wzięły udział również dzieci
Orbitować bez cukru zaczynamy zatem już w PROLOGU, który odbywa się w Tawernie, gdzie Poetycka Muza zstępuje pomiędzy Duchy Wina. Pijany poeta Hoffmann daje się uwieść Stelli, gwiazdeczce operowej. Zazdrosna Muza przebiera się za Nicklauffa, przyjaciela Hoffmanna, aby odwrócić jego uwagę od seksownej Stelli. W przerwie do tawerny schodzą się spragnieni studenci.
Osamotnienie Poety, owa artystyczna izolacja, nie przeszkadza mu wychylić kufla ze studenterią, a scena ta przypomina słynne otwarcie Fausta. Hoffman opowiada na prośbę zebranych anegdotę o Kleinzachu. Jedynie Lindorf nie jest skłonny słuchać tej historii. Rozpoczyna się opowieść Hoffmanna o Olimpii. Jako młodzieniec Poeta był uczniem wynalazcy Spalanzaniego, i kochał się w jego córce Olimpii, czy też właściwie, jak się okazuje, fantomie stworzonym przez szalonego naukowca.
Osłona okularów sporządzonych przez artystę scenicznego Coppeliusa sprawia, że Hoffmann zakochuje się w Olimpii. Spalanzani sprzedaje własną córkę – fantom w zamian za weksle za długi wspomnianemu Coppeliusowi.
Wydoić Spalanzaniego? Hoffmann nie może na to pozwolić. Cięcie. Dwadzieścia lat później pojawia się ANTONIA, dojrzała miłość Poety. Niestety dziewczyna popada w chorobę i śmierć tej miłości wcześnie łeb ukręci. Była niegdyś aktorką, śpiewaczką, może tancerką.
Wygórowany warunek sine qua non skazuje Antonię na agonię.
Wynikły wypadek śmiertelny wyrzuca Antonię nie tylko z gry w klasy, jaką jest biologiczny fenomen życia, ale także z życia samego Hoffmanna, który przez kolejne dwadzieścia lat boleje nad stratą Ukochanej, i w końcu wtem nagle niespodzianie poznaje GIULIETTĘ, w weneckim pałacu, wciela się w ducha Casanovy, a Giulietta i duchy dają mu moc satysfakcji seksualnej, ale bez miłości, no bo cóż kochankę obchodzi los kochanka.
Wypłacalność losu, czyli kosmiczna Karma każe nam połączyć te trzy kobiece postacie: laleczkę Olimpię, dolorosę Antonię i dziwkę Giulietty w jedną postać matki, żony i kochanki, czyli Stellę, która jest tą jedyną kobietą rozpuszczoną we wszechkobiecości, i która jest miłością życia Hoffmanna, a przede wszystkim jego poetycką muzą, która nigdy przenigdy go nie opuści, jak matka, której przecież tutaj już od dawna nie ma.
Wyprażać taki teatr! W tym szaleństwie jest metoda. Chwała zatem Royal Ballet and Opera za ten i wszystkie inne spektakle, które możemy oglądać na ekranach Multikina.
fot. mat. org.