Recenzje

Wyprawa po brata

Jacek Inglot: Eri czarodziejka. Nasza Księgarnia, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Zapracowani, zawsze zajęci rodzice i dziecko, które musi opiekować się jeszcze młodszym dzieckiem – to nie tylko motyw z życia wzięty: Jacek Inglot wykorzystuje go do snucia kolejnej opowieści o Eri, małej dziewczynce uczącej się czarów. Gdyby zawiódł ten wątek, autor nie miałby katalizatora akcji, nie umiałby też przekonać czytelników do biegu wydarzeń. Na razie mała Eri uczy się czarów pod okiem szeptuchy. Pilnie notuje, wcześnie rano wstaje, dowiaduje się wciąż czegoś nowego o ziołach i o zaklęciach. Fascynuje ją ten świat, a ponieważ już udowodniła, że ma smykałkę do czarów, pilnie przygotowuje się do zawodu. Nie wolno jednak nikomu zapominać, że Eri jest tylko dzieckiem i choćby nie wiadomo jak ambitna i rozsądna, popełnia błędy. Ten jeden błąd jest dość przerażający: dziewczynka traci z oczu swojego małego braciszka, którym się zajmowała. Moment nieuwagi wykorzystują południce, które porywają dziecko, automatycznie nawiązując do wydarzenia sprzed wielu lat, o którym Eri sporo słyszała: świadomość zagrożenia zwiększa poczucie niepewności. Eri czuje się winna i chce naprawić swój błąd. Braciszka szukają wszyscy dorośli, jednak ich działania nie odnoszą skutku. Bohaterka wie doskonale, że tylko ona może walczyć z magicznymi istotami. Chce podjąć działania, ale nie uzyska na nie zgody rodziców. Musi zatem wymyślić sposób, jak ich okłamać. I – jak wszyscy baśniowi bohaterowie – wyrusza w świat.

„Eri czarodziejka” to powieść mocno zakorzeniona w tradycji fantastyki i baśni, Jacek Inglot niemal kopiuje rozwiązania fabularne, niczym odbiorców nie zaskoczy – chyba że samymi pomysłami na wypełnienie szkieletu konstrukcyjnego. Pisze klasycznie, stara się, żeby dzieci otrzymały zestaw silnych wrażeń wyzwalanych przez wydarzenia, ale też – odrobinę wiadomości z wierzeń ludowych i bajań. Wprowadza do historii postacie obecne w świadomości starszych pokoleń, ale już nieznane młodszym – przypomina o tym, co składa się na kulturowe dziedzictwo. A wszystko dyskretnie, na marginesie przygody Eri. Dziewczynka, która wbrew woli dorosłych wyrusza szukać swojego małego brata i musi stawić czoła południcom, nie będzie w walce sama. Przypadkowo spotyka chłopca, rówieśnika, który lubi opowiadać historie. W nadziei na zebranie materiału do kolejnych opowieści, planuje on dołączyć do Eri – wiadomo wszak nie od dziś, że w towarzystwie jest raźniej, a jeśli w dodatku jest to miłe towarzystwo kogoś w podobnym wieku – znacznie lepiej zmagać się z codziennymi komplikacjami. Tych Inglot bohaterom nie szczędzi.

Przede wszystkim jest „Eri czarodziejka” lekturą dla miłośników powieści fantastycznych – w wersji dla dzieci. Inglot stawia na powieść drogi, czytelnikom pozwala podążać za bohaterką i doświadczać przygód z różnych dziedzin. Nie będzie w żaden sposób eksperymentować. Pisze dość prostym – ale malowniczym – językiem, tak, żeby mali odbiorcy czerpali też przyjemność z samego śledzenia wyobraźniowego tekstu.

„Eri czarodziejka” to książka przygotowywana tak, by urzec dzieci fantazją, pokazać im piękno literatury i przygotować na dalsze czytelnicze podróże. Jacek Inglot potrzebuje silnego zakorzenienia w gatunku, zachowawczości, żeby móc rozwijać narracyjny potencjał. Nie musi zresztą szaleć w ramach konstrukcji książki, sprawdza się jako narrator w starym stylu. I nawet rozwiązanie jego historii jest możliwe do przewidzenia dla dorosłych, świadomych puent ze starych baśni. Dla dzieci nie będzie to mankamentem.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,