Christopher Berry-Dee: Rozmowy z seryjnymi mordercami. Czarna Owca, Warszawa 2020 – pisze Izabela Mikrut.
Fani literatury sensacyjnej oraz literatury faktu będą usatysfakcjonowani tą publikacją, chociaż jej tytuł mocno wprowadza w błąd. Owszem, Christopher Berry-Dee musiał przeprowadzić wiele rozmów z psychopatami i seryjnymi mordercami, jednak książka „Rozmowy z seryjnymi mordercami” wcale ich nie zawiera, mało tego – rzadko w ogóle pojawiają się w niej dialogi z przestępcami. Między innymi dlatego, że ci nie chcą dzielić się ze światem własnymi historiami, a do tego niekoniecznie czują w sobie natchnienie literatów, żeby przekuwać doświadczenia z przeszłości na żywe opowieści. Jeśli zatem Berry-Dee szukał autoanaliz w wykonaniu zbrodniarzy – to się przeliczył i musiał zmienić koncepcję opowieści. Sam potrafi przecież w oparciu o dostępne materiały znacznie ciekawiej prowadzić narrację. Rzecz jasna część informacji zdobywa w bezpośrednich kontaktach – i sam może dzięki temu pokazać się jako człowiek, który nie boi się konfrontacji ze złem – ale nigdy nie zyskuje potrzebnych do rozdziałów puent czy podsumowań. Co najwyżej może odbiorcom udowodnić, jak ciężką pracę sobie wybrał – ale raczej nikt nie będzie mu współczuł, skoro doskonale wiedział autor, na co się pisze.
„Rozmowy z seryjnymi mordercami” to zatem książka wyrastająca na rytmie dialogów ze skazanymi – i powstająca przez wiele lat, bo nie da się po prostu wejść do przestępcy, porozmawiać i wyjść – trzeba długoletniej korespondencji, przekonywania do siebie jako osoby godnej zaufania i umiejętności psychologicznych, żeby w ogóle skazany zechciał mówić. Christopher Berry-Dee odrabia pilnie zadania: studiuje kolejne przypadki i opisy zbrodni, sięga do dzieciństwa morderców, żeby znaleźć motywy odrobinę chociaż wyjaśniające ich późniejsze zachowania. Układa życiorysy i same sceny morderstw, przedstawia ofiary na chwilę przed śmiercią, skupia się nad informacjami, które trafiają do opinii publicznej, studiuje akta spraw i z tego wszystkiego tworzy kryminalne historie, tym bardziej przerażające, że – prawdziwe. Nie podchodzi z fascynacją do zbrodni, rejestruje je bez emocjonalnej otoczki – ale doskonale wie, jak grać na emocjach czytelników i jak wyzwolić w nich konkretne reakcje. To po to sięga do „codzienności” przestępców i po to sprawdza, w jakich środowiskach się wychowywali.
Napisana jest ta książka zgrabnie, o warsztacie autor opowiada na początku – nie ma słabych punktów w konstrukcji poszczególnych rozdziałów, natomiast trudne jest jedno: przy takim nagromadzeniu opowieści kryminalnych w pewnym momencie słabną punkty kulminacyjne. Zbyt duża liczba zbrodniczych opowieści i portretów potworów sprawia, że w pewnym momencie czytelnicy po prostu znieczulają się na to, co opowiada im autor – a wtedy nie pomoże ani wyszukiwanie kobiet – seryjnych morderców, ani opisywanie tych, którzy krzywdzili dzieci lub młode dziewczyny. Przez większość historii przewijają się też motywy seksualne jako przyczyny działań albo czynniki wyzwalające agresję u morderców – a to również ujednolica książkę i sprawia, że mniej w niej zaskoczeń z perspektywy czytelników.