Adam Lard: Institor. Kto pierwszy podpali stos. Fabuła Fraza, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
To powieść dla czytelników, którzy cenią sobie głęboką przeszłość i te elementy rzeczywistości, które brzmią nieprawdopodobnie. Adam Lard rozpina swoją relację między dwoma bohaterami i dwiema epokami. W szesnastym wieku dochodzi do procesu czarownic. Trzy kobiety oskarżone o posługiwanie się magią i konszachty z diabłem zostają poddane „próbom”, a następnie spalone. W 2017 roku pewien mężczyzna poszukuje dziennika institora, wysłannika papieskiego, który brał udział w dawnych wydarzeniach i mógłby rzucić nowe światło na przeszłość.
Ogromny tom „Institor. Kto pierwszy podpali stos” jest połączeniem powszechnie kojarzonych faktów i intrygi kryminalnej, wypadkową stylistyki średniowiecznych opowieści i dzisiejszych reportaży. Adam Lard wybiera drogę przekonywania odbiorców akcją, a przez przeprowadzane kwerendy wyzwala narracyjne nierówności. W efekcie chociaż przeplata czasy powieściowe w opowieści, brakuje mu wyważenia proporcji i rozpuszczania danych w fabule. Kiedy opiera się na źródłach i musi wykorzystać rzeczywiste dane, zapomina o kreowaniu świata przedstawionego. Dostarcza wtedy czytelnikom traktatów, tworzy całe wykłady na temat systemów religijnych lub tła procesów czarownic. Owszem, nie może wywoływać tematu z próżni, jednak gdyby odrobinę rozwodnił części „informacyjne”, przenosząc je partiami do innych fragmentów powieści, książka mogłaby tylko zyskać. A na pewno przestałaby pobrzmiewać dydaktycznie, bo to największy mankament w „Institorze”. Adam Lard próbuje postawić na słabości bohaterów. Heinrich Kramer ma na sumieniu nie tylko życie młodych kobiet oskarżonych o czary – boi się płci przeciwnej i powodowany strachem popełnia rozmaite uczynki niegodne jego stanu. Kramer to postać, która – wykorzystując lęk przed szatanem – szerzy zło. W tym wypadku nie ma żadnych wątpliwości co do oceny bohatera. Institor prowadzi swoje dzienniki i na papierze zwierza się z poglądów oraz działań, czasami wręcz sprzecznych z poleceniami przełożonego. Z kolei kilkaset lat później Jan odrzuca możliwość porozumienia. Krzywdzi najbliższych, skupiony na własnym celu. Chce za wszelką cenę odnaleźć pamiętnik Kramera, a przy okazji – pokazuje, jak nie powinno się postępować, nawet gdy za herezję i odstępstwa od zasad regulujących życie społeczne nie grożą już stosy.
Adam Lard stawia na narrację z rozmachem. Nie stylizuje przesadnie opowieści (chociaż trochę musi, żeby zachować przynajmniej pozory różnicy między dwoma światami), stara się za to wszystko czytelnikom precyzyjnie wytłumaczyć – i w tym czasami wydaje się nużący. Zamiast rozdmuchiwać do przesady historię, mógłby skupić się bardziej na konkretach i zrezygnować z rozwlekłych, prowadzących donikąd opisów. Powinien też ten autor zastanowić się nad możliwością przekazywania odbiorcom informacji mniej znanych – a nie wszystkich, jakie udaje się zdobyć. W końcu temat procesów czarownic nie jest nowy, w beletrystyce funkcjonuje od dłuższego czasu, więc trzeba czegoś więcej, żeby zaangażować czytelników w lekturę. „Institor” to próba przeniesienia prawdziwych wydarzeń na grunt kryminału – ale też literacka wprawka. Przydałyby się jej nożyczki i większa świadomość celu – nawet jeśli autor bardzo chciał stworzyć monumentalną historię.