Recenzje

Wyznania poety

Józef Baran: Stan miłosny… przerywany. PIW, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Nie ma lepszego sposobu poznania artysty niż zajrzenie do jego zwierzeń, opowieści, które nie są udawane. Dzienniki literackie z tego też powodu cieszą się ogromną popularnością. Do rąk czytelników trafia „Stan miłosny… przerywany”, tom Józefa Barana: relacja dotycząca zwyczajnego życia, zmagania z twórczością i ciężką chorobą, a właściwie chorobami, bo przecież na początku autor znacznie bardziej niż sobą przejmuje się dolegliwościami żony.

Józef Baran, kiedy bierze się do pisania notatki o kolejnym dniu, stara się prowadzić narrację literacką. Nie są to wyłącznie wzmianki dla pamięci, bardziej autoanalizy i rozmyślania, które warte są utrwalenia, przynajmniej z perspektywy samego autora. Do tego Józef Baran dołącza fragmenty korespondencji, archiwizuje listy i wymiany myśli. Nie zamierza we własnym dzienniku być dyplomatą, owszem, cechuje się pewną delikatnością, nie chce brutalizować opowieści, ale zdarza mu się czasami odrobina goryczy – na przykład gdy trzeba odmawiać zapraszającym na spotkania literackie (którzy to zapraszający nie uwzględniają honorarium dla gościa). Ważna jest dla niego poezja – bez przerwy przytacza komentarze dotyczące twórczości innych, podsuwa narzędzia do odczytywania własnej. W tomie powracać też będą wiersze albo pomysły na wiersze, skojarzenia, które warto zatrzymać. Józef Baran w swoim dzienniku ciągle poszukuje – jeśli nie liryki, to sposobów jej odbioru. Pozostaje przy tym, chociaż sam by się do tego nie przyznał, próżny: cieszy się, gdy ktoś chce się zajmować jego wierszami, skrupulatnie odnotowuje, że powstają na uczelni prace jemu poświęcone. Jest w tym pewna naiwność, ale koresponduje ona z wierszami, Józef Baran przez to nie traci na szczerości w przekazach. Kiedy wokół nie dzieje się nic godnego odnotowania, kiedy nie ma spotkań z innymi literatami, rozważań na temat małżeństwa ani wiwisekcji, autor przechodzi na dialogi listowe – znów przypominając o zanikającej już sztuce epistolarnej. Ponieważ tom został złożony z wyimków z kilku okresów życia, można sprawdzić, co najbardziej angażowało autora w poszczególnych momentach: i dlaczego siła poezji nigdy nie słabła. Jednak w pewnym momencie w poezję życia wkraczają niepokojące tony: tajemnicze „nacieki” na kręgach, kolejne zabiegi, aż w końcu informacja o nowotworze – tu Józef Baran przerzuca się niemal całkowicie na refleksje szpitalne, opowiada o sobie i swoich zmaganiach z chorobą, rejestruje kolejne wydarzenia, które uczą pokory i uniemożliwiają oddawanie się sztuce. Wtedy „Stan miłosny… przerywany” okazuje się najbardziej angażujący czytelników spoza grona literaturoznawców: zamiast niekończących się wynurzeń na abstrakcyjne dla wielu tematy, autor koncentruje się na dylematach i problemach, które dotyczą wielu rodzin. W tych opowieściach można szukać pokrzepienia albo wspólnoty doświadczeń – i tu „Stan miłosny… przerywany” staje się centrum wrażliwości. Po tę książkę sięgać mogą czytelnicy, którzy potrzebują poetyckich wyznań – ale nie tylko. Piękna literatura odrywająca się od poetyki diariuszy wprowadza materiał do przemyśleń na różne tematy.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,