Recenzje

“Wyznanie wiary”

“Fanny i Alexander” w reż. Justyny Celedy w Teatrze Współczesnym w Szczecinie – pisze Cezary Orłowski

Film „Fanny i Alexander” otwiera kadr, który ukazuje głównego bohatera bawiącego się kukiełkami w lalkowym teatrze. Na obudowie wspomnianego teatrzyku umieszczony jest napis wskazujący, iż wszystko, co wydarzy się na tej miniaturowej scenie, „nie jest tylko dla przyjemności”. Alexander bawi się w teatr, stwarza miniaturowy świat, w którym sen miesza się z jawą. Teatralizacja życia, jakiej ulegają bohaterowie dramatu Bergmana, stała się głównym założeniem realizacji Justyny Celedy w Teatrze Współczesnym w Szczecinie.

Na pierwszy rzut oka trwający ponad cztery godziny spektakl nie przypomina realizacji współczesnej. Ogromna ilość kostiumów z epoki oraz rozbudowana i niekiedy pozbawiona wieloznaczności scenografia mogą dziwić – szczególnie szczecińskiego widza, przyzwyczajonego w Teatrze Współczesnym do operowania nieco bardziej skrótowym językiem. Reżyserka jednak stara się w ten sposób obudować  znaki, dzięki którym publiczność z łatwością odczytuje wspomnianą konwencję teatralizacji. Plastikowe potrawy na świątecznym stole, widoczne elementy scenicznej maszynerii oraz zakurzona kurtyna – wszystkie te elementy wydają się w teatrze oczywiste. Jednak w konfrontacji z problematyką Bergmanowskiej opowieści nabierają innego znaczenia, uświadamiają niejako widzowi, iż znajduje się właśnie w teatrze.

Niezwykle ciekawym zabiegiem jest wprowadzenie do spektaklu lalek. Młode rodzeństwo przedstawione zostało za pomocą kukiełek, animowanych przez aktorów, uosabiających wewnętrzną dojrzałość protagonistów. Taki zabieg pokazuje również, jak wielką rolę w ich życiu odgrywa świat wyobraźni. Wielka zatem szkoda, że ten  teatralny znak, pełen dziecinnej prostoty i wielkiego uroku, ginie pośród przepełnionej rozmaitymi elementami dekoracji. Wyznanie wiary w teatr, jakie dają młodzi bohaterowie, sprawia jednak, iż widz pod grubą warstwą kostiumów może dostrzec prawdziwego człowieka.

Ów specyficzny motyw teatru w teatrze potęguje dodatkowo fabuła, która jest niejako powtórzeniem Szekspirowskiej tragedii. Bergman metateatralność przywołuje w scenie śmierci ojca głównego bohatera. Dyrektor teatru umiera bowiem na teatralnej scenie, podczas próby do „Hamleta”. Staje się to w momencie, kiedy Oscar Ekdahl jako duch ojca Hamleta opowiada duńskiemu księciu o okolicznościach swojego odejścia. Obecny na widowni Alexander, utożsamiając się z głównym bohaterem tragedii Szekspira, postrzega ostatnie słowa ojca jako swego rodzaju misję pomszczenia jego śmierci. Debiutujący na profesjonalnej scenie Jakub Gola, operując oszczędnymi środkami wyrazu, tworzy przejmującą relację ze swoim drewnianym alter ego, którym jest lalka Alexandra.

Kiedy w drugiej części spektaklu główni bohaterowie zamknięci zostają w pustym pokoju swojego nowego domu, uwięziona zostaje również ich dziecięca fantazja. W domu biskupa bowiem grzechem stają się wytwory bujnej wyobraźni głównego bohatera i zostają one przykładnie ukarane. Kiedy jednak świat wyobraźni przejmuje władzę nad tym rzeczywistym, widz uświadamia sobie, jak wiele mocy sprawczej posiada sam teatr.

Przypadający na 2018 rok jubileusz stulecia urodzin szwedzkiego reżysera jest niezwykle ważnym pretekstem, aby przypomnieć sobie o Bergmanie, który był wybitnym twórcą i reżyserem nie tylko kina, lecz także teatru. Fakt wystawienia po raz pierwszy w Polsce jego wspaniałego tekstu dowodzi, iż poruszane przez autora tematy nadal są paląco aktualne. Przekonać się o tym możemy nie tylko doświadczając teatralnej magii szczecińskiej inscenizacji „Fanny i Alexander”, lecz także dostrzegając, jak ta magia działa.


Fot. Piotr Nykowski

Komentarze
Udostepnij