O koncercie Renaty Przemyk „Babę zesłał bóg” w Teatrze Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie pisze Anna Czajkowska.
W ramach tegorocznego 31. Lata Teatralnego Teatr Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie proponuje sporo spektakli i koncertów, jak zwykle o zróżnicowanym charakterze, które zapraszają widzów do rozkoszowania się ciekawymi teatralnymi i muzycznymi spotkaniami w unikalnej, niezobowiązującej atmosferze. Od początku, od 1994 roku organizatorzy wraz z artystami składają hołd Agnieszce Osieckiej, poetyckiej mistrzyni słowa, ale już od lat Atelier nie skupia się wyłącznie na dokonaniach uwielbianej przez wszystkich twórczyni. Emocjonujący konkurs „Pamiętajmy o Osieckiej” to tylko jedna z propozycji sopockiego teatru – oczywiście warta uwagi, obecności i obserwacji, czego dowodem zachwyt widzów i ich pozytywne oceny. Jednak tu dzieje się dużo więcej, a do Sopotu zapraszani są wyjątkowi artyści z Polski i zagranicy. Podczas tegorocznej edycji dwa letnie wieczory kusiły szczególnie fanów Renaty Przemyk, pozwalając widzom uczestniczyć w jednej z intrygujących, niecodziennych muzycznych uczt. Spektakl „Babę zesłał bóg”, złożony z najważniejszych piosenek wokalistki z płyty „Renata Przemyk i Mężczyźni” jest czymś odmiennym, świeżym nawet dla osób wiernie śledzących dokonania artystki. Renata Przemyk znowu zaskakuje (któryż to raz!), prezentując znane i lubiane utwory w nowych aranżacjach, w dodatku pomyślanych na kwartet.
W 1988 roku Renata Przemyk wystąpiła na Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie i tam wszystko się zaczęło. Rok później, na tym samym festiwalu zdobyła Grand Prix i nagrodę dziennikarzy. Pod koniec 1989 z jej inicjatywy powstał zespół „Ya Hozna” i ukazała się płyta pod tym samym tytułem, jednak w listopadzie 1990 roku został rozwiązany, a Renata Przemyk rozpoczęła solową karierę. Ciężka praca, otwartość i ogromny entuzjazm artystki przynosił kolejne nagrody i sukcesy. W 1992 roku w Sopocie otrzymała bursztynową płytę, indywidualną nagrodę, którą stworzono specjalnie dla niej, ponieważ jurorzy nie byli w stanie sklasyfikować jej twórczości. Od tego czasu nagrała szereg płyt, m.in. „Mało zdolna szansonistka” (1992), „Tylko kobieta” (1994), „Andergant” (1996), „Blizna” (2001) , „Odjazd” (2009), „Rzeźba dnia” (2014) „Vera to ja” (2024) i inne.
„Babę zesłał bóg” to specjalny projekt stworzony w ramach jubileuszu trzydziestolecia pracy artystycznej Renaty Przemyk. Całość składa się z kilkunastu piosenek podanych w zaskakujący, czasem nieszablonowy sposób, w których charakterystyczny, mocny głos wokalistki brzmi wręcz hipnotyzująco, czasem mrocznie, czasem jasno. I właśnie tak śpiewa w Sopocie, w letni wieczór, kiedy wzruszenia i wspomnienia płyną wraz z nią. I z widownią. Trudno jednoznacznie określić twórczość muzyczną artystki, ponieważ lubi ona wielowątkowe, zaskakujące eksperymenty muzyczne – pociąga ją rock, z powodzeniem wykorzystuje elementy etniczne oraz wszystko to, co aktualnie w duszy gra i w czytelny sposób pomaga wyrażać emocje. Bliski jest jej teatr, piosenka biesiadna, ballada i poezja. Zawsze dba o poruszające teksty, nie wspominając o odpowiedniej oprawie muzycznej. Jej występ to wyraz poszukiwania znanych brzmień w nowych odsłonach, eksponowania wzruszeń i klimatów, które pojawiają się, potem znikają, a artystka chwyta je i utrwala – w piosence. W jej utworach obecna jest cała paleta stylistyczna. „Mam mądrych otwartych fanów, którzy już wiele razy akceptowali zmiany w stylistyce moich piosenek. Rozumieli, że rozwój jest czymś pozytywnym i że to cudowne wzbogacać się o nowe możliwości, brzmienia”. I właśnie tej myśli, takiej zasady dotyczącej rozwoju trzyma się od lat. Podczas sopockiego koncertu jej charakterystyczny głos – czasem subtelniej delikatny, wibrujący w najwyższych partiach albo mocny, uderzająco temperamentny – i charyzmatyczna osobowość porywa widownię. Pełna zaraźliwej energii łatwo nawiązuje kontakt z publicznością, raczy ją anegdotą, refleksją. Śpiewa raz „chropawie”, raz krystalicznie czysto, wypełniając całą przestrzeń teatru niespożytą energią. Zawsze ostro, emocjonalnie, wzbogacając całość eksperymentalnym brzmieniem. Przeplatanka uderzających, iskrzących i bezwzględnie szczerych bądź zabawnych czy delikatnie kpiących tekstów wprowadza wyjątkowy nastrój, intrygując, pobudzając skutecznie wyobraźnię widza. Są takie momenty w spektaklu, bardzo poruszające, osobiste, które chwytają mocno za serce. Ale nie byłoby koncertu „Babę zesłał bóg”, tych lirycznych i gorzkich muzycznych mini scenek, gdyby nie towarzyszący Renacie Przemyk muzycy: Piotr Wojtanowski (gitara basowa i instrumenty klawiszowe), Grzegorz Palka (gitara), Maciej Gołyźniak (perkusja). Mozaika muzyczno-słowna, czasem satyryczna, czasem tragikomiczna, a momentami poetycka wymaga odpowiedniego rytmu. Muzyczne trio wnosi na scenę temperament, szczerą wesołość, a nawet szczyptę zadziornej łobuzerii .Tempo faluje, nigdy nie maleje, gdy wsłuchuję się w niezapomniane „Kłamiesz”, potem wzruszające „Jakby nie miało być”, nostalgiczną, chwytającą za serce „Kochaną” . I oczywiście tytułowy przebój „Babę zesłał Bóg”. Nowe aranżacje nie odbierają dawnym piosenkom mocy: „Zero”, „Makijaż twarzy”, „Ten taniec” budzą wspomnienia, ale zaskakują. Czasem słowa giną w powodzi dźwięków. A szkoda, ponieważ teksty niosą tu pierwotne, wyjątkowe wartości, odsłaniają źródło uczuć i refleksji. Nagłośnienie wymagałoby ulepszenia, mała sala nie wytrzymuje mocy gitar i perkusji. Jednak znakomita wokalistka potrafi te niedogodności wynagrodzić, porwać publiczność, przykuć uwagę. I wieczór zamienia się w niezwykłą, wartą grzechu przygodę muzyczną.
Lato Teatralne nie zawodzi, kusi i czaruje. A muzyczne szaleństwo, szczerość i naturalność zawarta w piosenkach Renaty Przemyk wzbogaca jego moc, zadowalając wszystkich zasłuchanych w śpiew niezwykłej artystki. Wśród szumu fal wciąż brzmią słowa – „babę zesłał Bóg…”.
fot. Sylwia Makris