Maggie O’Farrell: Jestem, jestem, jestem. Sonia Draga, Katowice 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Żeby wyróżnić się na rynku wśród tomików z opowiadaniami, Maggie O’Farrell wybrała sobie charakterystyczny temat spajający kolejne historie. Odbiera czytelnikom szansę zgadywania, w jakim kierunku pójdzie fabuła – przez nakreślanie tytułem i schematem „tematycznym” losów bohaterki. „Jestem, jestem, jestem” to książka, w której każda kolejna drobna historia wiąże się z zagrożeniem utraty życia przez bohaterkę albo jej bliskich. Różne są jedynie możliwości rozstania się ze światem, przyczyny i… fragmenty ciała, które mogłyby spowodować zgon. Skoro wiadomo, że opowieść będzie dotyczyć wypadków i doświadczeń niemal granicznych, a do tytułów trafiają najbardziej wystawione na niebezpieczeństwo części ciała (przy czym „córka” też funkcjonuje jako organ nierozerwalnie z matką połączony), odbiorcy stopniowo zaczną się domyślać, jak konstruuje O’Farrell swoje opowiadania. Jeśli tytuł to „Szyja”, rzecz może dotyczyć próby uduszenia, jeśli „Płuca” – topienia się (ten motyw zresztą autorka porusza kilka razy, powraca do niego w różnych latach).
Tomik imituje autobiograficzne zwierzenia. Bohaterka opowiadań relacjonuje swoje przygody z różnych lat, przypadki i wypadki, które na zawsze ją zmieniły, uświadomiły kruchość życia i odebrały beztroskę. Czasami śmierć nadchodzi z rąk drugiego człowieka, nieznajomego, lub takiego, który poczuł się w przeszłości skrzywdzony i teraz chce się odegrać, czasami – z choroby albo z niefrasobliwości. Śmierć może stać się efektem nieuwagi, przykrą konsekwencją ignorowania potrzeb ciała, ale też – sensacją, zupełnie nie do przewidzenia przez bohaterów. Zdarza się, że da się ją sprowokować, częściej trzeba przed nią uciekać. Maggie O’Farrell odnotowuje kolejne spotkania ze śmiercią – siedemnaście! – żeby uświadomić czytelnikom, jak kruche jest ludzkie życie. Nietrwałość ziemskich wartości podkreśla odniesieniami do ciała. „Jestem, jestem, jestem” to bezustanny pościg, dla bohaterki – pogoń za tym, co ważne i próba ocalenia najcenniejszego. A przecież śmierć ma bardzo różne oblicza. Nie zawsze będzie wiązać się ze strachem czy bólem.
Byłaby to książka idealna, gdyby nie fakt, że w pewnym momencie może się czytelnikom przejeść konwencja. „Jestem, jestem, jestem” z upływem stron przestaje robić tak duże wrażenie jak na początku, śmierć powszednieje, a sam pomysł autorki na zachowywanie chwil traumatycznych osłabia swoją wymowę. Bez względu na tę konstrukcyjną „wadę”, jest tomik lekturą ciekawą i nietypową, autorka dobrze czuje się w małych formach i nie próbuje na siłę tworzyć pełnowymiarowych opowiadań, wszystkie historie łączy w jedną, nadrzędną – tym przekona do siebie czytelników, którzy bardziej cenią powieści niż zbiory opowiadań.
„Jestem, jestem, jestem” to publikacja stawiająca na przeżycia i na emocje, akcentuje się tutaj dylematy świata dorosłych, którzy sami potrzebowaliby ochrony przed niebezpieczeństwami. Jednak O’Farrell ucieka od naiwności i od płytkich rozwiązań fabularnych. Ma dobry pomysł na książkę i dzieli się z odbiorcami tym, co powinno nimi wstrząsnąć. Zresztą czasami przypomina, że śmierć innych – niekoniecznie innych ludzi – może wyzwolić równie wiele uczuć jak własne wspomnienia z otarcia się o ostateczność.