Recenzje

Zależność

Darek Milewski: Mały wielki tydzień. Prószyński i S-ka, Warszawa 2020 – pisze Izabela Mikrut.

Daniel Kot to dorosły facet, osiągający sukcesy w swoim zawodzie, o ustabilizowanej pozycji, wiodący satysfakcjonujące życie. Głowa rodziny. W zasadzie nic nie brakuje mu do pełni szczęścia. I nagle owo szczęście zaczyna się błyskawicznie oddalać, mężczyzna zapada na ALS, stwardnienie zanikowe boczne – w odróżnieniu od stwardnienia rozsianego, z tą przypadłością nie da się długo żyć. Nie ma na to lekarstwa, trzeba zatem pogodzić się z powolnym (i świadomym) odchodzeniem, a do tego – z coraz większą zależnością od innych ludzi. Bo Daniel już nie może mówić, posługuje się „gadaczem”, kiedy chce komunikować się z otoczeniem, jeździ na elektrycznym wózku i przy każdej zwykłej czynności musi liczyć na pomoc. Na szczęście ma przy sobie Alę, kobietę, która zawsze wie, co zrobić i jak się zachować. I która z całej siły próbuje zachowywać się normalnie, jakby choroba nie istniała. Ala to cicha bohaterka „Małego wielkiego tygodnia”, zresztą nieprzypadkowo Darek Milewski dedykuje tę książkę bliskim chorych, tym, którzy muszą przewartościować swoje życie i opiekować się ukochanymi w najtrudniejszym momencie. Co najważniejsze: Ala nie zamierza litować się nad Danielem. Czasami wręcz robi mu awantury albo o coś się obraża, udaje, że nie słyszy nawoływań z gadacza albo strzela fochy. Wiadomo, że zawsze można na nią liczyć i w przypadkach krytycznych będzie na miejscu – ale kiedy chodzi o drobiazgi, walczy o swoje. Dzięki temu jest normalnie, jak w każdej rodzinie. Do tego Ala doskonale wyczuwa nastroje Daniela, wie, kiedy potrzebna mu jest porcja czułości i kiedy on sam wstydzi się reakcji swojego ciała (nad którymi już od dawna nie panuje). Umie się znaleźć w każdej sytuacji, bez niej bohater nie miałby ochoty na walkę. To książka, która uświadamia ludziom zdrowym, że rzeczywistość może nagle odwrócić się o 180 stopni i trzeba będzie nauczyć się na nowo ją oswajać. A wtedy dobrze mieć przy sobie kogoś, kto bez wahania (i bezinteresownie) pomoże.

Darek Milewski na swojego bohatera przerzuca własne problemy – oraz własną chorobę. Pisze książkę jednym palcem (po sukcesie napisanej okiem powieści „Skafander i motyl” wiadomo, że jest na rynku miejsce na takie publikacje, zwłaszcza kiedy czegoś społeczeństwo uczą, a nie tylko są przeglądem uczuć). Rejestruje świat z perspektywy sparaliżowanego człowieka, któremu choroba nie odebrała władzy nad umysłem: Daniel zmagać się więc będzie z rozmaitymi drobnymi przykrościami skutecznie zniechęcającymi do działania. Kiedy kichnie – może opluć ukochaną. Kiedy straci przytomność – to Ala będzie musiała go dźwigać i cucić. Kobieta jest też niezbędną pomocą przy każdym przesadzaniu, zmianie pozycji, codziennej higienie… Daniel może się cieszyć, że Ala jest obok – i że nie zamierza zamieniać się w męczennicę. Choroba to nie tylko relacja między małżonkami, to również konieczność uporządkowania różnych spraw z bliskimi. Daniel rozmyśla nad różnymi sprawami, czasami sięga myślami w przeszłość, innym razem skupia się na aktualnych ograniczeniach i możliwościach, które jeszcze pozostawiła mu choroba.

„Mały wielki tydzień” nie jest książką, którą ocenia się pod kątem literackim, chociaż autor posługuje się powieściowymi motywami. Liczy się tu jednak przede wszystkim siła człowieczeństwa i krzepiący obraz wsparcia, jakie inni dają w walce z chorobą. Autor pozwala zrozumieć, co czują sparaliżowani lub niesamodzielni z powodu ciężkich dolegliwości – i bez litowania się nad nimi uzmysławia czytelnikom, co w życiu jest najważniejsze.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,