Joelle Charbonneau: Bomba. Ya!, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Ktoś jest czarnoskórym gejem, ktoś muzułmaninem wyśmiewanym przez rówieśników z racji inności. Ktoś właśnie stracił dach nad głową, ktoś inny ma dość ciągłego zachowywania pozorów i czuje się samotny. Ktoś jest chodzącym zlepkiem kompleksów, ktoś właśnie cierpi z powodu odrzucenia przez ukochaną osobę. Każdy z nastolatków pojawiających się w “Bombie” od początku wydaje się nie pasować do szkolnego środowiska – tu bohaterowie nie mają z kim porozmawiać o swoich zmartwieniach, pozostawieni sami sobie będą tylko popadać w coraz większą frustrację. Aż sytuacja napęcznieje na tyle, by zmusić ich do działania. I to niekoniecznie działania konwencjonalnego. Bo czasami tylko radykalne wyjścia przychodzą do głowy. Joelle Charbonneau wie doskonale, że w okresie buntu znacznie łatwiej jest o podejmowanie złych decyzji – przy impulsywnym działaniu nikt nie myśli o konsekwencjach, młodzi ludzie popełniają błędy, ale od niektórych postanowień nie ma odwrotu. Joelle Charbonneau postanawia poruszyć kwestię bardzo aktualną, łącząc ją z odwiecznymi troskami młodzieży.
Rzecz dotyczy wybuchu bomby w szkole – i tego autorka w żaden sposób nie zamierza ukrywać. Motyw zamachu dominuje, pojawia się w tytule, ale i w krótkim wprowadzeniu do opowieści. Nie ma tu miejsca na optymistyczny scenariusz, fałszywy alarm, który pozwoliłby zastanowić się nad wartościami ważnymi w życiu – skoro zamachy się zdarzają, i to coraz częściej, nie powinno się udawać przed młodymi odbiorcami, że nic im nie grozi. Na razie pozostanie jednak tajemnicą, kto podłożył ładunki wybuchowe i kto je detonuje tak, żeby ucierpiało jak najwięcej ludzi. W szkole przebywa grupa nastolatków – bohaterom tej powieści nie udaje się uciec z budynku na czas, a później to już niemożliwe (z zewnątrz natomiast służby ratunkowe biernie się przyglądają, nie mogą jeszcze wejść do pomieszczeń, bo to oznaczałoby spotęgowanie zagrożenia dla ratowników). Nastolatki stopniowo odkrywają swoją obecność w różnych pomieszczeniach, dowiadują się też, że tylko na siebie nawzajem mogą liczyć. To oznacza, że wszelkie szkolne animozje i urazy tracą na znaczeniu: w obliczu zagrożenia i bliskości śmierci trzeba po prostu zapomnieć o pretensjach. Nieufność czasami jednak pozostaje – zwłaszcza, że ciągle nie wiadomo, kto podłożył bomby.
Joelle Charbonneau stawia na bardzo prostą, szybką narrację w stylu pop. Nie rozwodzi się przesadnie nad otoczeniem, woli pisać, jakby prowadziła odbiorców przez grę komputerową. Szybkie dialogi, drobne wzmianki na temat odczuć postaci i ich myśli – te ostatnie przydają się, żeby obudzić w czytelnikach podejrzliwość. Tutaj każdy z bohaterów ma co najmniej kilka powodów, żeby podłożyć bombę – skoro nie znajduje pomocy, bo nikt nie dostrzega kryzysu, do tragedii jest bardzo łatwo doprowadzić. Autorka nie zamierza operować rozczuleniem czy sentymentami. Dla niej to strach jest motorem działań, podstawową motywacją kolejnych postaci. Proponuje przy okazji przegląd przyczyn kompleksów i traum, pokazuje odbiorcom, że ktoś ich rozumie, że ich zmagania z rzeczywistością nie należą do wyjątkowych lub nieznanych powszechnie – stawia przecież na stereotypy w charakterach i sytuacjach. Próbuje przejść w stronę kryminału, zachęcić odbiorców do zgadywania, kto jest winien całemu dramatowi – sensacyjnością natomiast zamierza oddalić podejrzenia o dydaktyczne obrazki. W “Bombie” próbuje wstrząsnąć czytelnikami, a jednocześnie uświadomić im, że to, co przeżywają bohaterowie w płonącej szkole, może przydarzyć się dzisiaj każdemu.