Recenzje

Zatańczona historia wielkiej miłości

O spektaklu „Romeo i Julia” Sergieja Prokofiewa Les Ballets de Monte-Carlo na XXX Bydgoskim Festiwalu Operowym pisze Julia Lewandowska.

Każdy z nas zna historię romantycznej acz tragicznej miłości Romea i Julii, której autorem jest William Szekspir. Perypetie jednych z najpopularniejszych kochanków opisanych w literaturze przełożył na język muzyczny wybitny rosyjski kompozytor, Sergieja Prokofiew.

Premiera czteroaktowego baletu „Romeo i Julia” miała miejsce w 1938 roku na scenie w czeskim Brnie. Spektakl został stworzony dla prostego ludu, który jednak wzgardził zbyt długim widowiskiem. Tymczasem bardzo szybko został doceniony przez widzów z wyższych sfer i stał się obok „Dziadka do orzechów” i „Jeziora łabędziego” Czajkowskiego najczęściej wystawianym spektaklem baletowym.

Inscenizacja pokazywana w ramach XXX Bydgoskiego Festiwalu Operowego po raz pierwszy zaprezentowana została w 1996 roku na scenie w Monte Carlo. Od wielu lat spektakl prezentowany jest gościnnie na deskach teatrów na całym świecie.

Międzynarodowy zespół baletowy bardzo dobrze poradził sobie z wyrafinowaną choreografią autorstwa Jeana-Christophe’a Maillota. Ponad dwudziestu tancerzy w piękny sposób, nie używając słów, ukazało historię zwaśnionych rodów – Capulletich i Motecchich. Swoimi ruchowymi działaniami artyści doskonale wczuwali się w swoje role, wzruszając, rozśmieszając i cały czas trzymając widza w napięciu. Poruszająca i zapadająca w pamięć jest scena walki Tybalta z Merkucjem oraz sekwencja natychmiastowej zemsty Romea za śmierć przyjaciela. W tych fragmentach widać było najmocniej jak silnie emocje przekazane tańcem oddziaływały na emocje widowni.

Oczywiście na tle całego, znakomitego zespołu tytułowe role wyróżniały się najbardziej. Widzowie byli świadkami jak Julia przeistacza się ze skromnej, cichej dziewczyny w zakochaną do granic możliwości kobietę, która jest pewna swoich uczuć do Romea i jest w stanie przeciwstawić się swojej rodzinie, by być ze swoim ukochanym. Romeo zaś, początkowo broniący się przed nieposłuszeństwem wobec swojego rodu, bardzo szybko uległ uczuciu do najmłodszej przedstawicielki rodu Capulletich. Wyrażane ciałem emocje tancerzy idealnie współgrały ze sobą, tworząc spójną, poetycką całość.

Bardzo prosta scenografia dawała szerokie pole do interpretacji. Jej białe elementy stwarzały przestrzeń, która wykorzystywana była w zależności od miejsca akcji. I tak na przykład słynna „scena balkonowa” odtwarzana była na schodach, którymi wchodziły również istotne dla toczących się wydarzeń postaci. Duży podest na środku był zarówno łóżkiem w pokoju Julii, jak i miejscem śmierci tytułowych bohaterów. W spektaklu nie pojawiły się żadne rekwizyty, co było bez wątpienia dodatkowym wyzwaniem dla tancerzy. Również kostiumy zasługują na słowa uznania. Piękne, zwiewne suknie i przylegające do ciał trykoty tancerzy w cudowny sposób podkreślały estetyczne walory prezentowanego tańca. Przedstawiciele rodu Capulettich ubrani byli w ciemne stroje, zaś rodu Montecchich w jasne. Było to posunięcie dość zaskakujące, jako że we wcześniejszych realizacjach tego baletu zazwyczaj to Julia, jako delikatna kobieta, ubrana była na biało, a Romeo na czarno. Tym razem zanim na scenie pojawili się tytułowi kochankowie, trudno było dojść do tego, kto reprezentuje jaką rodzinę. Takie unikanie dosłowności mocno podbijało efekt tajemniczości w aurze i interpretacyjnej niejednoznaczności.

Pomimo skromnej scenografii spektakl z racji sugestywnych środków wyrazu zrobił na publiczności duże wrażenie i na pewno pozostanie w pamięci festiwalowych widzów na wiele lat. A przepiękna i bogata w wyrazie choreografia pozwala zrozumieć dogłębnie losy bohaterów dramatu Szekspira nawet tym, którzy nie są z nim zaznajomieni.

fot. Miłosz Budzyński

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , ,