Dionisios Sturis, Ewa Winnicka: Głosy. Co się zdarzyło na wyspie Jersey. Czarne, Wołowiec 2019 – pisze Izabela Mikrut.
To był taki spokojny i uczynny człowiek. Zadziwiająco często powtarzają się podobne komentarze, gdy dotyczą kogoś, u kogo nagle objawiły się mordercze skłonności. Tak jest również w przypadku Damiana Rzeszowskiego, mężczyzny, który zabił między innymi swoje dzieci, dziecko przyjaciół oraz żonę. „Głosy” to reportaż kryminalny. O masakrze domowej na wyspie Jersey piszą teraz Dionisios Sturis i Ewa Winnicka, którzy mają podgląd kolejnych wydarzeń i ocen postronnych, aż po proces i samobójczą śmierć niechlubnego bohatera tomu.
Książka, która ukazuje się nakładem wydawnictwa Czarne, to literatura faktu na wysokim poziomie, chociaż na początku – skąpana we krwi. Autorzy zaczynają od obrazów, które zapadają mocno w wyobraźnię i w pamięć – wstrząsną czytelnikami. Najpierw – sceny jak z filmowego horroru. Po ataku nożownika – ludzie wzywający pomocy, dzieci martwe lub dogorywające, których nie da się już w żaden sposób uratować, bezradni pielęgniarze, sąsiedzi w szoku – usiłujący pomóc. Mężczyzna, który idzie w amoku i zadaje sobie ciosy nożem na oślep. Trudno uwierzyć, że to ceniony pracownik, imigrant z Polski, kochający ojciec i mąż – mógł znienacka porwać się na taki czyn. Co nim kierowało? Jak skończy się jego historia? O to właśnie chodzi, żeby po pierwszych scenach czytelnicy zaczęli zadawać sobie takie pytania. Sturis i Winnicka spróbują na nie stopniowo odpowiedzieć.
Poruszają się standardowo, po oczywistych obszarach tematycznych. Przeprowadzą liczne rozmowy z rodzinami, sąsiadami czy znajomymi, żeby dowiedzieć się, co inni ludzie myśleli o tym związku. Nie odkryją zbyt wielu sensacji ani smaczków: gdzieś tam pobrzmiewa echo zdrady, gdzie indziej dopasowywanie się do oczekiwań drugiej strony, zmiana koloru włosów kobiety – banalne sprawy, które składają się na życie codzienne. Nikt nie odważy się na głębszą analizę, a może po prostu – nie ma do tego danych. Z czasem opowieść coraz bardziej zamyka się na Damianie – na jego psychicznych zaburzeniach, napomknieniach o „głosach”, o konieczności dostosowywania się do warunków życia na obczyźnie. Ta opowieść rozpina się między Polską a wyspą Jersey – ale poza tematem imigracji jako zagadnienia społecznego i socjologicznego koloryt lokalny nie jest potrzebny – całość wypełniają ludzie zmuszeni do zweryfikowania swoich poglądów. Rzeszowscy pozostają w centrum uwagi, na jej marginesie powraca co jakiś czas Craig – mężczyzna, który przez atak Damiana stracił żonę i córkę. To on pozostał jako prawdziwa ofiara tej tragedii i musiał borykać się z konsekwencjami wydarzeń, ale autorzy tomu nieprzesadnie często do niego nawiązują. To jedyna postać dramatu, której nie można poznać lepiej – może właśnie z uwagi na konieczność zachowania prywatności i uszanowania spokoju człowieka, który wiele stracił.
Z czasem jednak „Głosy” tracą impet, zwłaszcza wtedy, gdy autorzy przytaczają zapis dialogów z sal sądowych. Partie z przesłuchań specjalistów i lekarzy są najsłabszym – mimo że koniecznym – punktem tej opowieści. To jednak sposób dla autorów na pokazanie drogi wnioskowania, próby dookreślenia przyczyn zbrodni, która wstrząsnęła wyspą. Dionisios Sturis i Ewa Winnicka uważają bardzo na to, żeby na pewno nie pominąć żadnego aspektu sprawy, który byłby dla czytelników oczekiwanym wyjaśnieniem. W „Głosach” próba dotarcia do sposobu myślenia zbrodniarza staje się kwestią nadrzędną – ale chociaż autorzy są w stanie odwzorować wydarzenia, po kolei je zaprezentować – na niektóre pytania odpowiedzi znaleźć nie dadzą rady. Tak czy inaczej – znaleźli temat, który nie pozostawia odbiorców obojętnymi i pokazuje im jeszcze życiowe dramaty pozornie zwykłych rodzin.