O filmie „Substancja” w reżyserii Coralie Fargeat pisze Krystian Kajewski.
Pamięć zawsze kryje na dnie drażliwe wyznania, ciało pamięta łono matki tak samo jak komorę gazową w Auschwitz, a doświadczenia psychosomatyczne to podskórna matryca naszej podświadomości. Substancja, nowoczesna ambrozja, ale też starodawny arszenik w nowych koronkach, to miecz obosieczny. Zresztą wszystko właściwie w filmie Coralie Fargeat opiera się na poczuciu dualności, które prowadzi do finałowego, ostatecznego rozdarcia. Do rozdrapania rany przed zabliźnieniem się jej błoną podłości. Idąc tą żeromszczyzną, jak ogary, co poszły w las, zanurzmy się w opowiadaną nam przez francuską reżyser Otchłań.
Trudno, Elizabeth, możesz iść
Elizabeth Sparkle (w tej roli intrygująca Demi Moore), gwiazda telewizyjnego fitness, taka amerykańska Ewa Chodakowska, dobiega pięćdziesiątki i zauważa, że starzeje się, co w tym zawodzie jest wyrokiem śmierci. Szef, dość obleśny typ (Dennis Quaid), natychmiast zresztą ją zwalnia, bezceremonialnie kończąc jej karierę. Elisabeth Sparkle była perfekcjonistką w swojej twórczości i podobnych cnót wymagała od bliskich, których zresztą w trakcie zdobywania kolejnych etapów na zawodowej ścieżce, gdzieś pogubiła. Teraz jest sama, ze starzejącą się skórą i ciałem, które wiotczeje. Oczywiście to nadal Demi Moore, która mając 60 lat, grą atrakcyjną 50–latkę.
Przyspieszyć swoją śmierć, poprzez połknięcie trucizny czy raczej ją oddalić za sprawą Super Substancji?
Film jest wielką metaforą upadku starego świata i sumą ponowoczesnej samowiedzy artystki. Za swój pierwszy film krótkometrażowy Coralie Fargeat zdobyła 13 nagród na festiwalach filmowych. „Substancja” jest zaś zlepkiem jej filmowych olśnień, od „Człowieka słonia” Davida Lyncha, przez obowiązkowy zestaw body horrorów Davida Cronenberga, po „Lśnienie” i „Odyseję kosmiczną 2001” Stanleya Kubricka. Wszystko wymieszane warząchwią w kuble pomyj. Mieszka we Francji. Jej filmowa twórczość, zwłaszcza zaś ”Substancja”, skupia w sobie jak w soczewce całą siłę i wszystkie słabości Nowego Kina. Otrzymała wiele nagród, ale i spotkała się z zasłużoną krytyką. ”Substancja”jest bowiem mieszaniną wszystkiego, co w kinie najgorsze i najlepsze, strumieniem, w którym sąsiadują ze sobą sceny odważne i piękne, ze scenami żenującymi, wręcz komicznymi.
ZAZIE W METRZE – francuski poeta i prozaik, RAYMOND QUENAU, stworzył swego czasu postać fantastycznej kobiety, tytułowej Zazie, Supermenki z piosenki, trochę Galatei, a trochę Pandory. Taką postacią w filmie Coralie Fargeat, chcąc nie chcąc, staje się Elizabeth; po zażyciu supersubstancji z jej ciała, jak z puszki Pandory, wydobywa się jej młodsza wersja (w tej roli olśniewająca Margaret Qualley).
Taki film był bardzo potrzebny – problemem pozostaje jednak to, że nie jest to film udany. Jest płynny jak postmodernizm i tytułowa substancja. Jego amorficzność zaś naśladuje kształtem poddawane krytyce ”Dzisiejsze czasy”.
Ponieś wprost prośbę
Niech Bóg ją podłączy
Do pieśni wytrawnych
Postnych i wysmukłych
Tak wierszem mogłaby, trochę jak Molierowski bohater, stanąwszy w rozkroku między światami, z wyciągniętym w nieskończoność jak ropucha jęzorem, powiedzieć Elizabeth Sparkle, trochę Królowa Śniegu, a trochę księżniczka na ziarnku grochu. Mary Shelley na chwilę przed narodzinami Frankensteina. Poeci są hierofantami Nadziei. Za Wallacem Stevensem.
Zakryjcie mnie śniegiem lekkim i białym,
Na stole ciasteczka, herbata, dżem morelowy,
Zlituj się nad epoką Chrystusie odśnieżony.
Co o niej wiemy? Elisabeth Sparkle jest topniejącą Królową Lodów, przemijającym pasmem sukcesów, Supernową, która gaśnie WTEM NAGLE NIEPODZIANIE, jest teraźniejszością, która w jednej chwili odmieniła się w przeszłość, a przede wszystkim jest własnym strachem przed przyszłością.
Podróż do Raju
Przeszłość zostaje za mną. Zmieniam się – cedzi przez zęby Elizabeth po Przemianie. Stojąc przed lustrem, jak Gregor Samsa, kafkowski bohater, jednocześnie uświadamia sobie nieodwracalne zmiany. Oto jej ciało najpierw pączkuje, aby wydać z siebie młody kwiat pod postacią zjawiskowej Margaret Qualley (córka Andie Mc Dowell).
Poezja: brzuch rodzi motyla, a może motylicę wątrobową? Wskutek niestosowania się do reguł użycia Substancji, pojawiają się kłopoty i wynaturzenia.
W sali przy Theresienkirche rosyjscy muzycy
ożywiają drżące ściany powietrza. Drżące
ciało Emily rozpada się.
Wiatr wchodzi powoli w wysuszone skały.
Włosy Elizabeth rozdwajają się w dłoni.
Ręka Farbiarza maluje jej trumienny portret
Z Fajum. Mane, Tekel, Fares. Przemiana
wina w wodę rozrzedzoną, która opuszcza
drżące dłonie.
Ma jeszcze noc pod powiekami. Zauważa śmierć, która złożyła jajo Chaosu w jej głowie. Całe jej ciało pęcznieje, staje się Frankensteinem. Fargeat daje w tym nieskoordynowanym, roztrzęsionym obrazie, wielopoziomową metaforę upadku cywilizacji, która wynosząc na ołtarze ipady i korektę płci, staje się autokefalicznym Monstrum.
Na jakimkolwiek miejscu byś nie był,
zawsze będziesz u siebie. W swojej wieży.
W miejscu, które jest Wieżą Babel po rozpadzie Wieży z Kości Słoniowej.
Nektar dotyka leniwie brzegów:
Zatrute wody Nilu i daktyle.
Martwa natura.
Saba Nigri
na dworcu w Berlinie
świat w róg dmie
na zimy dwie
schowaj się więc
w skorupy ciepły sen
Saba Nigri
na lepszy dzień
POEZJA PRZECIWKO NIEBYTOWI
Coralie Frageat należy do filmowego pokolenia, które dojrzewało w latach 90. XX w. Do mojego pokolenia, które podobnie jak bohaterka jej filmów, przeżywa właśnie generacyjną smugę cienia. Cień śmierci, ostry cień mgły, cienie Audena. Tropy można by mnożyć. Coralie Frageat nawija je jak koraliki. Ta gra szklanych paciorków, to wywoływanie duchów, przybiera pozornie niezborną formę, ale w tym szaleństwie jest metoda. Metoda na przetrwanie w oku cyklonu.
premiera filmu: 19 maja 2024 (Światowa) , 20 września 2024 (Polska premiera kinowa)