Svend Brinkmann: Poczuj grunt pod nogami. Jak uciec z pułapki samorozwoju. Mando, Kraków 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Absolutnie każda filozofia życiowa dzisiaj się sprawdzi i sprzeda, jeśli zostanie ubrana w odpowiedni poradnik z dziedziny samorozwoju. Svend Brinkmann udaje, że występuje przeciwko tego typu literaturze, żeby w niemal satyryczny sposób zaprezentować odbiorcom klasyczne podejście do rozwiązywania problemów. Punktem odniesienia jest dla niego filozofia stoików, ale przedstawianie dorobku dawnych myślicieli trafia dopiero na koniec książki, wcześniej autor będzie sugerował, skąd czerpie inspirację – ale bez specjalnego akcentowania źródeł. Woli raczej przedstawiać się jako buntownik i przeciwnik modnych wskazówek.
„Poczuj grunt pod nogami” w imitacji poradnika-antyporadnika opiera się na siedmiu krokach (z których ostatni miał w ogóle być prześmiewczym zakwestionowaniem sensowności całego gatunku, ale został przerobiony na nieco wymuszony motyw z racji tego, że musiał stać się podstawą całego rozdziału) i przywraca odbiorcom możliwość odrzucania porad coachów. Motyw samorozwoju, dążenia do wiecznej szczęśliwości, oszukiwania siebie i innych Brinkmann zdecydowanie przekreśla. Od tej pory czytelnicy mogą pozwolić sobie na narzekanie, na zły humor, zmęczenie, pesymizm czy niezgodę na rzeczywistość. Przywraca miejsce na ciemne uczucia, a nawet pisze o ich roli w trzeźwym ocenianiu wyzwań codzienności. Krytyczny osąd jest czymś, co odbiorcy powinni sobie wyrobić – a nie uda im się ta sztuka, jeśli będą wciąż gloryfikować marzenia i żyć złudzeniami.
Zadaje autor szereg pytań retorycznych, które mają uświadomić czytelnikom, w jakie pułapki wpadli i dlaczego nie potrafią się z nich wydostać. Tutaj trzeba nie tylko zakwestionować panujące mody – ale również podać alternatywę, czyli przypomnieć społeczeństwu o czymś, co kiedyś było oczywiste. Nie wpędza Brinkmann w ponuractwo, nie zniechęca do cieszenia się życiem – ale uruchamia rozsądek, zdrowy sceptycyzm. Tłumaczy, co dobrego przynosi nieufność, w jakich okolicznościach się przydaje. Przewiduje, z jakimi zarzutami może się spotkać ze strony wyznawców przesadnego entuzjazmu – i od razu stara się je zbijać, wprowadzać argumenty za jego tezami. W samej proponowanej postawie życiowej unika skrajności, jednak w warstwie perswazyjnej tekstu jest bardzo tendencyjny, jakby wiedział, że odrobina wahania sprawi, że odwrócą się od niego potencjalni zainteresowani.
Tak czy inaczej tomik „Poczuj grunt pod nogami” dla czytelników ma być odkryciem – odskocznią od kultury keep smiling i ucieczką w stronę postponowanej normalności. Svend Brinkmann wykorzystuje popularność gatunku, żeby w oparciu o formę stworzyć jego treściowe zaprzeczenie. „Sprzedaje” coś, co istniało w świadomości ludzi, ale funkcjonowało trochę na uboczu, zakrzykiwane przez coachów lub samozwańczych odkrywców. W tej książce potwierdzenie swoich spostrzeżeń znajdą odbiorcy, którzy nie wpadali w zachwyt na wieść o kolejnych rozwiązujących wszelkie problemy ścieżkach życiowych. To coś z dystansem – ale i prześmiewczym pomysłem. Brinkmann znajduje sobie metodę na kulturalne i zawoalowane wyśmianie czegoś, co przybrało już na rynku karykaturalne rozmiary. Imituje poradnik, żeby dać odbiorcom trochę do myślenia. Prowokuje (przez „wskrzeszenie” filozofii stoicyzmu w formie poradnika) – ale tym przekona sceptyków.