Współczesna dramaturgia ukraińska od a do ja. ADiT, Warszawa 2018 – pisze Izabela Mikrut
Anna Korzeniowska-Bihun stanęła przed niełatwym zadaniem, przygotowując antologię „Współczesna dramaturgia ukraińska od a do ja”. W dodatku sama sobie wysoko wywindowała poprzeczkę przez chęć przedstawienia przekroju dokonań twórców młodego pokolenia – i przez akcentowanie w tytule szerokiego zakresu zjawiska. Zwierza się we wstępie z trudnych wyborów redakcyjnych, co w końcu zrozumiałe: do książki trafiło zaledwie osiem dramatów, które mają stać się wskazówką dla poszukujących scenicznych utworów – osiem dramatów, które powinny też funkcjonować jako teatralny głos Ukrainy. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że zamierzenia rozmijają się z realizacją, bo wybór, jaki podsuwa Korzeniowska-Bihun, nie jest zróżnicowany, nie dostarcza też urozmaiconych wrażeń. Niezależnie od tego, jak mocno redaktorka przekonywać będzie o uniwersalności utworów i o jakości poruszanych w nich kwestii społecznych – to dramaty publicystyczne, realizujące niemal agonistyczne cele. A to z uniwersalizmem i wyjściem poza granice kraju trochę się jednak kłóci.
Jest redaktorka przekonana, że tematyka wojenna w przytoczonych tutaj utworach stanowi jedynie tło, albo że może być traktowana jako dodatek do kreślonych sytuacji – prawda jest jednak taka, że niezależnie od tego, czy autorzy decydowali się na zahaczanie w tekście o wojnę, czy też uzupełniali dawniejsze dramaty o wątki aktualne – wojna wybija się na plan pierwszy i bardzo silnie indywidualizuje. Bez kontekstu dla odbiorców będzie to więc zestaw konfliktów w dużej części niezrozumiałych, a w większości – nieangażujących. Jeśli celem książki miało być zachęcenie do sięgania po dramaty ukraińskie przez polskie teatry – trzeba było na pierwszy ogień rzucić teksty mniej aktualne, takie, które rzeczywiście dadzą się odczytywać jako uniwersalne. Do ponadczasowości w większości utworów nie da się tu nikogo przekonać. Poza tym mimo zmian gatunkowych i poszukiwania formy (są tu teksty imitujące poezję, są dramaty, stylizacje na ludowość, ale też… komedia) – we wszystkich utworach obecny jest marazm. Zniechęcenie autorów przekłada się na zniechęcenie (w najlepszym razie) albo agresję (w najgorszym) bohaterów. Tutaj nikt nie będzie walczył o lepszą przyszłość, wszystkie siły poświęca się na oswojenie się z przeszłością. To również ograniczy krąg zainteresowanych tekstami. Zdarzają się pomysły świetne albo szokujące – tyle że przeważnie trzeba ich dopiero poszukać w całym utworze, brakuje tu jednoznacznych olśnień.
Autorzy dramatów nie chcą tłumaczyć odbiorcom sytuacji na Ukrainie, motywów, które doprowadzają do międzyludzkich konfliktów i które uniemożliwiają porozumienie czy dialog. Raczej nakreślają konsekwencje wydarzeń politycznych – i najnowszej historii – dla przeciętnego człowieka. Podkreślają brak szans na wyjście z kryzysu, pokazują, jak traci się wiarę w innych ludzi. Unaoczniają zło, każą swoim bohaterom przeżywać największe tragedie – bez nadziei na poprawę losu. Ta gorycz i pewność, że nic dobrego już nikogo nie czeka (nawet w jedynej w antologii komedii) łączy teksty najbardziej.
„Współczesna dramaturgia ukraińska od a do ja” to tom, który daje pewne pojęcie o najchętniej eksploatowanych motywach, podpowiada, jakie dylematy obecnie zaprzątają autorów – ale zapewnia bardzo jednowymiarowy obraz Ukrainy. Dobór utworów składa się na całkiem spójną charakterystykę młodego pokolenia, ale niekoniecznie może pozwalać na wyciąganie daleko idących wniosków.