Maxime Parker: Rywalka. Novae Res, Gdynia 2020 – pisze Izabela Mikrut.
Ma „Rywalka” imitować zachodnie thrillery, ale jest ich ubogą krewną, co najwyżej wywołującą wzruszenie ramion. Maxime Parker stawia na niedopowiedzenia, sytuację z przeszłości zmieniającą rozkład sił między dwiema dawnymi przyjaciółkami, prawie siostrami: właściwie sama autorka nie za bardzo wie, jak zdefiniować relację. Karla to ta przebojowa. Kobieta, która niczego się nie boi, czy przyjdzie jej tańczyć na rurze w klubie nocnym, czy pracować w banku – zawsze sobie poradzi. Zawsze wie, co zrobić, jakie jest najlepsze wyjście z każdej sytuacji, jak zachować się w zależności od okoliczności. Lily to ta wycofana. Nie umie się ładnie ubrać ani umalować, najchętniej siedziałaby w domu, boi się ludzi. Zmienić ją może jedynie Karla. Albo Lily wpłynie na Karlę tak, by przekształcić tamtą na swój obraz. Karla i Lily spotykają się, mimo obaw a nawet niechęci tej pierwszej. Łączy je pewna tajemnica z przeszłości.
Maxime Parker na poziomie fabuły jest słaba. Ma jakiś pomysł, którego nie daje rady przekuć w interesującą opowieść. Sama dokładnie nie sprecyzowała sobie, o czym ma być mowa w książce, dobrze czuje się w drobnych fragmentach, ale przy łączeniu ich w całość ma spore problemy. „Rywalka” wymusza zatem od czytelników stałe skupianie się na treści, tak, żeby poskładać w całość to, co nie udało się autorce. Tyle tylko, że znacznie łatwiej byłoby odłożyć tę lekturę po pierwszych stronach, bo autorka jednak się nie rozwinie, a w narracji też do siebie nie przekonuje. Pisze, wpatrzona w zachodni rynek thrillerów, liczy na to, że uda jej się skrótowo przedstawić pełną historię i ujawnić mroczne motywy kierujące postaciami. Ale sama się w tym zatapia, w efekcie może przestraszyć siebie – bo innych tylko jakością prozy. Źle, że nie proponuje nic własnego, tylko wykorzystuje schemat wielokrotnie w literaturze popularnej przerobiony. W ten sposób odsuwa od siebie nawet możliwość zaskoczenia czytelników wyobraźnią i kreacjami pisarskimi. „Rywalka” to pokazanie, jak nie powinno się pisać – nawet jeśli literatura masowa nie musi być ambitna. Nie jest to dzieło, przez które da się przebrnąć, nawet przy dobrych intencjach. Wynika chyba z chęci napisania książki – a nie z rzeczywistych umiejętności. Przydałaby się długa i rzetelna praca nad warsztatem, żeby faktycznie zaproponować coś, co da się czytać. Tu papier szeleści w każdym spotkaniu postaci – i nie tylko. Są takie książki, w których zwyczajnie nie ma co ratować – i „Rywalka” Maxime Parker do nich należy. To publikacja, do której trzeba mieć sporo cierpliwości – ale i tak nie będzie się po niej miało lekturowej satysfakcji, najwyżej czkawkę.