Recenzje

„Zgrzeszyłem, wydawszy krew niewinną”

 O spektaklu „Judasz” według powieści Amosa Oza w reżyserii Adama Sajnuka w Teatrze WARSawy (gościnnie w Teatrze Ateneum) pisze Anna Czajkowska.

Judasz, syn zatracenia, który za trzydzieści srebrników sprzedał Chrystusa, w naszej kulturze jest symbolem i personifikacją zdrady oraz bezwzględnej nielojalności. W czterech Ewangeliach niewiele o nim napisano, a mimo to zajął istotne miejsce w historii zbawienia jako ten, który wydał Jezusa w ręce Sanhedrynu. Jednocześnie owa lakoniczność przekazu zawartego w Biblii jest przyczyną dyskusji i spekulacji – dlaczego i czy w ogóle zdradził, a może mylimy się w jego ocenie? Dramatyczna postać Judasza Iskarioty pojawia się w wielowątkowej powieści „Judasz” izraelskiego pisarza i eseisty Amosa Oza i właśnie ona pozwala  reżyserowi Adamowi Sajnukowi snuć rozważania na temat pojęcia zdrady i zdrajcy. Adam Sajnuk potrafił dostrzec potencjał sceniczny w wielopoziomowym, niezwykłym, dość odważnym w swym nieprzejednaniu tekście i na tej podstawie buduje przedstawienie Teatru WARSawy, starając się wydobyć jeszcze więcej ciekawych, ukrytych w książce Oza znaczeń. Oprócz kwestii teologicznych, rozważań o Jezusie i zmieniającej się na przestrzeni dziejów opinii Żydów na jego temat (w odniesieniu do tekstów historycznych i literackich), adaptacja rzuca ciekawe światło na dramatyczną historię Izraela, stosunki między Izraelem a Palestyną. Sajnuk nie pomija też wątku obyczajowego, z elementami historii miłosnej, pytaniami o tożsamość i poszukiwanie swego miejsca w świecie. Czterogodzinne przedstawienie to spektakl słowa i ciężar prowadzenia dramaturgicznej akcji spoczywa głównie na aktorach. Choć Bartosz Opania, Paweł Brzeszcz i Kamilla Baar  wywiązują się ze swych zadań znakomicie, wykazując ogromne zaangażowanie i biegłą technikę gry, „Judasz” nie jest pozbawiony adaptacyjnych niedociągnięć.

Akcja samego spektaklu, podobnie jak powieści Amosa Oza, rozgrywa się w zimowej Jerozolimie ubiegłego stulecia, na przełomie 19559 i 1960 roku. Dwudziestokilkuletni Szmuel Asz, który właśnie przerwał studia z powodów finansowych, zatrudnia się w charakterze sekretarza i opiekuna starszego, niepełnosprawnego mężczyzny. Wald Gerszon mieszka razem z piękną, tajemniczą kobietą Atalią, którą nazywa „swoją panią”. Wkrótce Szmuel dowie się więcej o wydarzeniach, które związały ze sobą tych dwoje jakże różnych ludzi. Żydowsko-arabski konflikt, walka o Ziemię Obiecaną odcisnęły silne piętno na losach Atalii i Walda, a Szmuel, coraz bardziej zafascynowany piękną kobietą, próbuje zgłębić i zrozumieć ich samotność, skrystalizować chwiejne poglądy, znaleźć własne miejsce w drapieżnym świecie. Jego burzliwe dyskusje ze starcem dotyczą głownie postaci Judasza, apostoła przeklętego, zdrajcy Mistrza. Szmuel, który niezmiennie zbiera materiały do swojej pracy magisterskiej „Jezus w oczach Żydów”, ma inne zdanie na jego temat i w Judaszu dostrzega pozytywne cechy – uważa, że był postacią tragiczną, a jego relacja z Jezusem wcale nie jest taka oczywista. Czy przekona Walda do swych racji?

Adam Sajnuk, który zazwyczaj w dobrze wyważony sposób snuje teatralne opowieści, umiejętnie, celowo gmatwając sytuacje i mimo to zachowując klarowność unikając chaosu, tym razem chciał powiedzieć za dużo. Wierność tekstowi bywa czasem zgubna, a umiejętność selekcji trochę zawodzi. Bogactwo tematyki powieści Oza wymaga wielkiej uważności i reżyserowi nie można odmówić wierności tekstowi. Przygotowując swoją adaptację Sajnuk serwuje widzowi intelektualną ucztę, jednak nadto sycącą: relacje judaizmu z chrześcijaństwem, rozważania o Jezusie, odniesienia do niebiblijnych tekstów oraz opowieść o zdradzie (w ujęciu ludzkim, teologicznym, narodowym) i jeszcze powstanie państwa Izrael, pytania o cenę walki w obronie własnych, narodowych interesów oraz o to, czy Żydzi i Palestyńczycy mają szansę na wspólne, przyjazne obu nacjom państwo, ponadto niezwykle ciekawie rozwijający się wątek osobisty, przeplatający się z burzliwymi dyskusjami –  sporo elementów jak na jeden spektakl. Widz może poczuć znużenie bądź zagubienie w potoku słów, a ważkość tematów umyka. Jednak te reżyserskie niedociągnięcia nie zmieniają mojej pozytywnej opinii o tym spektaklu. Wątki mają głęboki sens, aktorzy są bardzo autentyczni, pozwalając bez trudu wczuć się w pokręconą psychikę bohaterów. Drobne wpadki językowe występujących działają wręcz ożywczo. Cała trójka, od początku do końca, kreuje znakomite role, sugestywnie oddając rysy granych postaci, choć moim zdecydowanym faworytem jest Bartosz Opania jako Wald Gerszon. Trzeba wypracowanego warsztatu, wyczucia i sporego talentu, by z taką mocą zbudować niebanalną postać, wiarygodnie odmalować portret starego, mądrego sceptyka, który stracił kiedyś kogoś najbliższego i musi żyć z tą traumą dalej. To głównie dzięki Waldowi przypadkowe spotkanie młodego Szmuela ze starszym mężczyzną przeradza się w szczerą relację, początkowo przyjacielską, potem bliższą ojcowsko–synowskiej. Spory, burzliwe dyskusje nie są pozbawione rysu humorystycznego (ironicznego i gorzkiego, ale niebanalnego) właśnie głównie dzięki Opani. Jest świadomy każdego gestu, słowa, nieustannie przykuwa uwagę i z wytrawnością bawi – lekkim cynizmem, czasem dystansem. Paweł Brzeszcz, młody aktor  warszawskiego Teatru Narodowego w roli Szmuela, z powodzeniem partneruje doświadczonemu aktorowi, a ich dyskusje stają coraz ciekawsze, nasycone emocjami i nabierają mocy. Jest jakaś urokliwa kruchość w tej postaci, budowanej powoli i uważnie. Kamilla Baar jako tajemnicza Atalia – kobieta fatalna, głęboko nieszczęśliwa, zamknięta w skorupie swego cierpienia, pozwala oderwać się od trudnych, choć wielce ciekawych dysput obu panów. Wątek obyczajowy, refleksja nad ludzką naturą, uczuciowość i zmysłowość to jej domena. Atalia, dojrzała w swej kobiecości, przypomina tajemniczego sfinksa. „Ona już od urodzenia ma rację. Cała jest z tej racji ulepiona. A nieustanna racja to w istocie spalona ziemia, nieprawdaż?” – mówi o bohaterce ironiczny Wald. Kamilla Baar bardzo wymownie oddaje jej nieuchwytny wdzięk i dumę, połączone z delikatnością. To prawda, jest nieco wyniosła, sztywna, jednak powoli, dzięki młodemu studentowi zmienia się, daje upust tłumionej namiętności i emocjom. Niełatwo pokazać tak niejednoznaczny charakter bohaterki, ale aktorka swobodnie radzi sobie z tym zadaniem.

Widz ma przed sobą przedstawienie dopracowane również jeśli chodzi o scenografię, kostiumy i muzykę na żywo autorstwa Michała Lamży. Mocne akcenty,  jazzowe brzmienia, wielość klasycznych motywów i orientalizm znakomicie podkreślają charakter dialogów, nadają rytm zdarzeniom.

Kreacje pełne pasji, dobrze prowadzone przez reżysera role, refleksyjność i pytania, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi, zawikłane ludzkie losy, które mają swe źródło w historii, zderzone z pięknem pomału budowanych relacji, ujmują swą głębią i ciekawie rozłożonymi akcentami. Mądre, ważne przedstawienie, które warto obejrzeć, a drobne wpadki i adaptacyjne niedociągnięcia nie zmieniają tego faktu. 

fot. Rafał Meszka

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , , ,