O spektaklu „Ale kino” w reżyserii Joanny Zdrady w warszawskim Teatrze Guliwer pisze Anna Czajkowska.
„Ale kino”, spektakl w reżyserii Joanny Zdrady, proponuje małemu widzowi udział w dość niecodziennej przygodzie – filmowo-teatralnej. W Teatrze Guliwer świat filmu, multimediów i nowoczesne technologie płynnie łączą się z musicalem, tradycyjnym, roztańczonym, rozśpiewanym, błyszczącym kolorem i światłem, a spoiwem tego bogactwa jest poetyckie słowo. Baśń miesza się z rzeczywistością planu filmowego, gdy za kulisami, w garderobach, pojawiają się bohaterowie znani z kart poezji.
Akcja sceniczna rozgrywa się w studiu filmowym. Znany, wielokrotnie nagradzany reżyser, Pan Soczewka, kręci nowy film. Chce zaangażować najlepszych zwierzęcych aktorów, najchętniej znawców polskiej poezji dziecięcej. W tym celu organizuje casting. Przybywają postacie z wierszy popularnych polskich poetów: Jana Brzechwy, Juliana Tuwima, Marii Konopnickiej, Henryka Sienkiewicza, Ignacego Krasickiego. Nieśmiali, zagubieni, ale ambitni. Reżyserowi pomaga rzutki, energiczny, bardzo zdolny asystent. Okazuje się, że to właśnie on najlepiej radzi sobie z deklamacją wierszy i grą na planie. Pozostali plączą się w słowach, zapominają tekst. Nic jednak nie przeszkodzi niezłomnemu panu Soczewce w realizacji marzeń – powstanie muzyczny film, rodzaj musicalu, w którym zagrają zwierzęta i… poezja polska.
„Ale kino” pozwala najmłodszym widzom zajrzeć na plan filmowy i zobaczyć, jak powstają filmowe produkcje. Wraz z aktorami mają szansę przeżywać emocje towarzyszące przygotowaniom, próbom z tekstem, pozowaniu do zdjęć. Obserwują tworzenie układów choreograficznych i w wielkim skrócie poznają pracę pań garderobianych, fryzjerów, charakteryzatorów, kamerzystów. Wielki ruch i zmieszanie, jakie towarzyszy castingowi oraz późniejszym działaniom Pana Soczewki i jego zespołu, przybliża sposób pracy całej ekipy filmowej; pomaga dostrzec i docenić wysiłek wielu osób, które biorą udział w powstawaniu filmu, a o których się właściwie nie mówi. Podobnie jest przecież w teatrze. Sam pomysł, który realizuje Joanna Zdrada, jest dość przewrotny. Na oczach widzów aktorzy wcielają się w role zwierząt – zakładają maski i … przestają być zwykłymi ludźmi, stają się prawdziwymi, fikcyjnymi bohaterami z różnych czasów i utworów literackich. Cała umowność kreowanej rzeczywistości pozwala przyjrzeć się procesowi tworzenia dzieła – scenicznego, filmowego – poznać zawód aktora, metodę budowania roli. Zakładając kostium, aktor zmienia się i może wcielić się w dowolną postać. A wszystko w atmosferze zabawy i radości. Taka sytuacja jest bliska dziecięcej rzeczywistości, nawet bardziej dla niej naturalna niż dla dorosłych. Dzieci uwielbiają zabawy „na niby”, w których koniecznie chcą być kimś innym. Mają ograniczone możliwości działania w świecie realnym, dlatego dążą do uzyskania znaczenia w świecie fikcji. Nieśmiałe maluchy, pochłonięte zabawą w role i przebieranki, zapominają o swej niepewności, choć przeżywają tremę. W spektaklu Joanny Zdrady dzieje się podobnie – bohaterowie jako aktorzy doświadczają różnych emocji, stając przed publicznością, przed kamerą, mówiąc do niej, czy odtwarzając pewne sytuacje, wyrabiają w sobie odwagę i pewność siebie, której początkowo bardzo im brakuje. Wytrwałość, ćwiczenia, wsparcie innych pozwalają doszlifować warsztat aktora. Co ważne – rozterki, pomyłki, zmagania z trudnościami dykcyjnymi i emisyjnymi są pokazane w ciepły, humorystyczny sposób.
Spektakl jest rodzajem musicalu z wieloma niezależnymi scenkami, roztańczonymi i rozśpiewanymi, które spaja poezja. Akcja rozwija się bardzo dynamicznie, „plany filmowe” (pokazane z godną podziwu pomysłowością) zmieniają się jak w kalejdoskopie. „Ale kino” to spektakl familijny, w którym dzięki wielopoziomowej narracji zarówno dzieci, jak i dorośli odnajdą cząstkę siebie, wspólnie mogą uczestniczyć w radosnej zabawie. Dzięki temu przedstawienie w teatrze staje się platformą wspólnych doświadczeń dla wielu pokoleń! Sięgając do tekstów, które dorosłym kojarzą się z beztroskimi, zwariowanymi latami dzieciństwa, nawet młodością, Joanna Zdrada dodaje własne pomysły, „ubierając” znane (mniej lub bardziej) utwory poetyckie we współczesne szaty. Co najważniejsze, zachowuje język, zabawę słowem, rytm i rym oraz poetycką śpiewność wiersza. Humor polega tu na grze słów i tryska z każdego zdania, ale nie tylko – teatralna rzeczywistość wykorzystuje komizm postaci i sytuacji. Zabawa różnorodnymi konwencjami, czytelna częściej dla dorosłych, pozwala dzieciom doświadczyć bogactwa gry z wyobraźnią, dostępnego tylko w teatrze. Dość przewrotnie brzmi bajka autorstwa Henryka Sienkiewicza „Brody dla kóz”, a „Ptasie radio” w bardzo współczesnej szacie zasługuje na wielkie brawa. Z kolei „Prot i Filip” Jana Brzechwy, ze słynnym powiedzonkiem „Ach, Filipie, ach, Filipie, trzeba znać się na dowcipie!”, w konwencji filmów z Flipem i Flapem śmieszy i intryguje. I jeszcze „Stefek Burczymucha” Marii Konopnickiej, inspirowany filmami Charliego Chaplina (ale z bohaterami w psich maskach), jako niezwykle świeże, atrakcyjne podejście do filmowych form i literatury.
Ważną rolę w przedstawieniu odgrywa niepowtarzalna scenografia, przypominająca filmowe studio, dopracowana w szczegółach przez Zofię Mazurczak-Prus. Korzystając ze swego doświadczenia z formą oraz wyczucia sceny, nie obawiając się przepychu, z rozmachem stworzyła oprawę dla całego widowiska.
Piękne kostiumy, a także „magiczne” maski i lalki zaprojektowane przez Matyldę Kotlińską i Agnieszkę Zdonek są kolejnym, barwnym atutem spektaklu. Wraz z oryginalnymi, niecodziennymi rozwiązaniami scenograficzno-przestrzennymi, a także multimedialnymi elementami, mogą nawet nieco przyćmić treść sztuki. Aktorzy – jak zwykle w przypadku Guliwera – świetnie radzą sobie z interpretacją piosenek, wykorzystując równocześnie bardzo plastyczną i atrakcyjną dla oka choreografię autorstwa Kamila Wawrzuty. Moim faworytem jest Damian Kamiński w roli asystenta reżysera – nieoficjalna „gwiazda” musicalu Pana Soczewki. Sam Pan Soczewka – w tej roli Georgi Angiełow – to reżyser z klasą i z humorem. Georgi Angiełow gra z lekkością, świetnie oddając charakter swojego bohatera i w mig podbija serca całej publiczności. Na scenie kręci się spory tłumek aktorów – jak na planie prawdziwego filmu, ponieważ w spektaklu bierze udział cały zespół aktorski Teatru Guliwer. Lwy, lamparty, tygrysy, myszka, szympansy jako ochroniarze, słoń, żyrafa, przezabawny żółw – emerytowany aktor, strusie i inni. Wszyscy grają równie brawurowo, z konieczną energią, a kiedy trzeba – przymrużeniem oka. Jednym słowem sukces spektaklu to zasługa całego zespołu, co dodatkowo podkreślają końcowe, wyświetlane na ekranie napisy.
Na koniec małe podsumowanie: teatr jest dla dzieci rzeczywistością wyjątkową, w której wszystko może się zdarzyć. Tu wyobraźnia nie zna granic, stając się inspiracją dla wielobarwnych kreacji, a marzenia można realizować, przekraczając własne ograniczenia.
Fot. Bartek Warzecha
Anna Czajkowska – pedagog, logopeda dyplomowany oraz trener terapii mowy. Absolwentka Pomagisterskiego Studium Logopedycznego Uniwersytetu Warszawskiego, a także Podyplomowych Studiów Polityki Wydawniczej Uniwersytetu Warszawskiego. Współpracuje z wydawnictwami edukacyjnymi (Nowa Era, Edgard) oraz portalem babyboom.pl, dziecisawazne.pl i e-literaci. Instruktor metody PILATES. Recenzje teatralne pisze od 2011 roku.