Michelle Obama: Becoming. Moja historia. Agora, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Michelle Obama pisze książkę zachowawczą i właściwie trudno byłoby się spodziewać innej publikacji – w świecie polityki nie o szczerość chodzi, a o umiejętność zaprezentowania siebie. Autorka wie doskonale, że jako postać, która nie jest anonimowa, nie może zdradzić się z uczuciami, które stawiałyby ją – albo męża – w złym świetle. Natychmiast znalazłaby się pod ostrzałem mediów, wywołałaby nikomu niepotrzebny skandal i straciła okazję na budowanie swojego wizerunku na własnych prawach. W „Becoming. Moja historia” może odnieść się do fali krytyki, jaka dosięgła ją za czasów tuż-sprzed-prezydentury Baracka Obamy, wyjaśnić pewne nieścisłości, ale i… przedstawić w jak najlepszym świetle własną rodzinę. Pisze spokojnie i bardzo dyplomatycznie, chociaż nie tworzy wyłącznie laurki.
„Becoming” to autobiografia, Michelle Obama nie zamierza skupiać się na życiu z prezydentem; przede wszystkim przedstawia siebie: opowiada o domu rodzinnym, dzieciństwie i chorym na stwardnienie rozsiane ojcu (który nie chciał się leczyć i nie opuścił żadnego dnia w pracy mimo poważnych zdrowotnych kryzysów). Nawiązuje tu i do sytuacji czarnoskórych, którzy muszą pracować ciężej, żeby odnosić takie same sukcesy jak biali. Przypomina sobie przyjaźnie ze szkoły, zabawy z koleżankami, nadzieje i rozczarowania, opowiada o swoich chłopakach, pierwszych randkach i o bracie, który zawsze przychodził z pomocą. Zajmuje się także przedstawianiem ciężkiej pracy: jest ambitna i zdolna, wie, co robić, żeby osiągnąć sukces, szuka pomysłu na siebie i nie boi się wyzwań. Przez cały czas stara się w życiu szukać równowagi między życiem zawodowym i prywatnym, sprawdza, czego jej brakuje i dąży do tego, żeby to zdobyć – nie za wszelką cenę, ale dzięki ciężkiej pracy.
Opowieść zmienia swoje proporcje w momencie poznania Baracka. Tu widać dziewczęce zauroczenie, ale i strategie we flirtowaniu. Autorka niby mimochodem podkreśla najlepsze cechy przyszłego męża, pokazuje, co w nim ją zafascynowało. Z czasem ta laurka trochę się zmieni, dojdzie nawet do poważnego kryzysu i trzeba będzie walczyć o związek – ale też Michelle Obama podzieli się z odbiorczyniami swoją wiedzą na temat relacji z drugim człowiekiem. Pokazuje, jakim człowiekiem prywatnie jest Barack: jak organizuje sobie miejsce pracy („dziuplę”), jak dba o córki, jak zapewnia żonę o swoim uczuciu. W sielskich i rodzinnych obrazkach mało jest sprzeczek – o tych Michelle Obama nie chce pamiętać, albo ogląda je już z perspektywy czasu, kiedy przestają mieć znaczenie. Ale nawet kiedy Barack Obama wkracza na scenę, autorka nie zapomina o własnych aspiracjach, przedstawia inspirujące ją kobiety, miejsca pracy, wyzwania, jakie przed sobą stawiała, próby godzenia życiowych zmian z wcześniejszymi planami. Ostatnią część – wcale nie największą – stanowi polityka z perspektywy wspierającej męża żony. Michelle Obama pokazuje, jak długo wahał się Barack przed kandydowaniem, jak konsultował decyzje z rodziną, a wreszcie – co oznaczał jego wybór dla bliskich. Zdradza kulisy bycia żoną prezydenta Stanów Zjednoczonych, opowiada o ochroniarzach towarzyszących całej rodzinie w każdej chwili. Zestawia dążenie do normalności z wyzwaniami. W „Becoming” widać całą ostrożność w kreowaniu wizerunku, zastanawianie się nad brzmieniem każdego słowa – a jednak można ten tom przeczytać bez niechęci (chociaż i bez większych emocji). Michelle Obama sprawia wrażenie, jakby najważniejsza była dla niej rodzina: gdy Barack kandyduje na prezydenta, ona troszczy się najbardziej o swoje córki. I tym może urzec odbiorczynie.