Leszek Libera: Utopek. Wydawnictwo Od Do, Łódź 2018 – pisze Izabela Mikrut.
Buks Molenda to utopek, co ma wpływ na jakość historii, pozwala dowolnie łamać konwencję i bezustannie przemieszczać się między realizmem, przeszłością (również w zakresie polityki) i bajaniami. To również oznacza brawurowe relacje, mieszaninę buntu i kreatywności.
Bohater na razie jest młody i powoli dojrzewa. Jego dzieciństwo upływa na kłótniach z „podłą babą”, pełniącą funkcję matki i przełamującą literacki stereotyp, na bawieniu się pulokiem i pilnowaniu, żeby historia nie straciła tempa. W opowiadaniu pomaga Buksowi stara beczka znajdująca się w piwnicy: nic tak dobrze nie wpływa na narrację jak możliwość podtrzymania jej przez świadomy konwencji przedmiot. Beczka przydaje się nie tylko do opowiadania: jej deski nigdy nie wysychają, zapewnia więc utopkowi schronienie przed złym światem, oferuje też pierwsze okołoseksualne wtajemniczenia. Utopek przyjmuje wyłącznie płynne pokarmy, dlatego też czasami będzie ssał pierś pewnej kobiety (jest w końcu jeszcze dzieckiem). Z równym zaangażowaniem będzie się rozwodzić na temat świerzbu i gołębiego gówna, całe epopeje stworzy, kiedy dostrzeże motyw w literaturze pogardzany. Do tego wprowadzi kilka wątków charakterystycznych dla śląskich opowieści, scharakteryzuje utopki jako takie, odniesie się do kwestii historycznych czytelnych również dla odbiorców z zewnątrz. Nie zabraknie absurdu, który przesyca nie tylko postacie. W „Utopku” Maryjka Porwol bez przerwy je kaktusy (i częstuje nimi każdego, kto potrzebuje wsparcia), kamraci z karczmy pierdzą (samo pierdzenie zresztą stanowi osobną epopeję w książce, nie może być inaczej, skoro utopka chce się „wyleczyć” przez ciągłe lewatywy). Pełno tu „untermenszów”, ale i wiary w to, że dziewczynki mają zębate puloki i mogą nimi zrobić chłopcom krzywdę. Leszek Libera umiejętnie lawiruje między różnymi stylami i dyskursami, ani na moment nie tracąc z oczu bohatera, który nie daje się wtłoczyć w żadne ramy. Buks jest istotą wolną – i nawet wyobraźnia go nie ogranicza. Nie podlega ludzkim prawom – bo zawsze może powołać się na zasady funkcjonowania utopków. A że przy okazji znajduje sobie rozmaite wymówki dla zachowań spoza norm społecznych – tym bardziej barwną postacią staje się w oczach czytelników.
Buks Molenda nie boi się niczego poza zepsuciem historii. Kilka razy w swojej narracji powraca do kwestii autotematycznych, przypomina, jakie są prawa dobrej opowieści i kiedy mogłaby przestać być atrakcyjna dla czytelników – pilnuje jakości relacji, żeby odbiorcy mogli czerpać z niej przyjemność, ale też – żeby dawali się porwać jej nurtowi. Buks prowokuje i zmusza do reakcji, uniemożliwia obojętność, bo też i nieprzezroczysta jest jego opowieść. To książka dla tych, którzy mają dość rutyny i schematów literackich. Odrywa się od szablonów. Autor proponuje powieść niezwykłą – i to z różnych względów. Bawi się konwencjami, wykorzystuje tradycję, historię i metajęzyk, operuje tym, co nieznane i tym, co najbliższe w ramach literatury małych ojczyzn. Tworzy bohatera osobnego, poza kanonami – i sprawia, że „Utopka” czyta się z uśmiechem. To literatura sowizdrzalska dzisiaj.