Recenzje

Życie w cieniu Wezuwiusza

O spektaklu „Genialna przyjaciółka” Eleny Ferrante w reż. Eweliny Marciniak w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie pisze Piotr Gaszczyński.

Genialna przyjaciółka Eleny Ferrante to powieść, której akcja toczy się w Neapolu, będącym przyczynkiem do zobrazowania ponad pół wieku przemian społecznych, obyczajowych i politycznych. Historia relacji dwóch kobiet – Lily i Eleny – jest uniwersalną przypowieścią o kobietach i wszystkim tym, co kształtuje ich tożsamość, życiowe wybory, staje się przyczyną do podejmowania często radykalnych decyzji. Na scenie Narodowego Starego Teatru można obejrzeć spektakl, który wciąga widzów w prawie czterogodzinną podróż pełną malowniczych pejzaży włoskiego leniwego popołudnia, ale i w trudne, bolesne zakamarki ludzkiego życia, tak bardzo charakterystyczne, niezależnie od szerokości geograficznej.

Genialna przyjaciółka w Starym nie jest linearnym odzwierciedleniem powieści. To raczej zbiór motywów, scen przywodzących na myśl odrębne epizody (trochę jak poszczególne odcinki serialu, który HBO wyprodukowało na podstawie książki). Osią łączącą całość są oczywiście Lila i Lena (Anna Paruszyńska-Czacka oraz Karolina Staniec). To one od początku spektaklu wiodą prym na scenie, jednak nie robią tego w sposób gwałtowny, nachalny. Wręcz przeciwnie, prowadzą swoje postaci w bardzo spokojny, wyważony sposób, dzięki czemu pomiędzy widownią a sceną udaje się wytworzyć swego rodzaju intymność spotkania, zaproszenia do świata dwóch kobiet, uosabiających dwie różne perspektywy funkcjonowania w świecie i stosunku do otaczającej rzeczywistości.

Obie bohaterki marzą o wyrwaniu się z neapolitańskich przedmieść symbolizujących ucisk, nierówności społeczne, agresywny patriarchat. Elenie w końcu udaje się wyjść „spod cienia Wezuwiusza”, jednak, delikatnie mówiąc, nie jest to droga usłana różami. Lily wychodzi za mąż, ale pada ofiarą przemocy domowej. W ogóle tematy, które niestety wciąż często stanowią sferę tabu, są w spektaklu ujęte aluzyjnie, bez zbędnej łopatologii. Pierwsza miesiączka, gwałt małżeński, podporządkowanie się strukturom społecznym, opowiadane z kobiecej perspektywy, mają w sobie bardzo dużą dawkę emocji, które nie zawsze muszą być wykrzyczane wprost. Czasem wystarczy milczące spojrzenie.

Z drugiej strony mamy całą paletę mężczyzn. Co ciekawe, poza stereotypem typowego włoskiego „macho” bohaterowie nie do końca dobrze czują się w świecie rządzonym przez mężczyzn właśnie. Oni również są zagubieni, widzą że rzeczywistość, którą tworzą, trzeszczy w posadach. Spojrzenia kobiet, ich własne zdanie, przebija swoistą skorupę, w której zdają się być szczelnie zamknięci. Tu również mamy do czynienia ze zderzeniem różnych środowisk – utracjuszy z bogatych rodzin oraz klasę robotniczą. Wszystko to zaczyna się pomału kotłować, czekając na erupcję niczym wulkan, który gdzieś w tle jest metaforycznie obecny.

Problemy przedstawiane w Genialnej przyjaciółce są na wskroś uniwersalne. Dlatego też można patrzeć na spektakl Eweliny Marciniak zarówno z perspektywy historycznej, jak i socjologicznego tu i teraz. Warto zwrócić również uwagę na „wyjście” aktorów poza scenę, przez co akcja przedstawienia dzieje się nie tylko na widowni, ale ma swój finał w zupełnie nieoczekiwanym miejscu budynku przy Starowiślnej. Aby przekonać się o tym, że gorące południowe słońce może nie tylko relaksować, ale i mocno poparzyć, trzeba koniecznie dać się porwać historii, którą aktorzy Starego Teatru ewidentnie pokochali, co daje się wyczuć w niemal każdej minucie spektaklu. 

fot. Magda Hueckel

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , ,