O spektaklu „Judasz z Kariothu” Karola Huberta Rostworowskiego w reż. Igora Gorzkowskiego w Teatrze Telewizji pisze Krzysztof Krzak.
Nazwisko Karola Huberta Rostworowskiego zatarło się już w świadomości większości nawet wykształconych ludzi. Dobrze więc się stało, że Teatr Telewizji sięgnął po jego dramat „Judasz z Kariothu” napisany w 1912 roku. Choć dla mnie Rostworowski to przede wszystkim „Niespodzianka” i spektakl na jej podstawie zrealizowany w 1978 roku przez Jana Świderskiego z genialną kreacją Haliny Gryglaszewskiej.
Sam „Judasz z Kariothu” też już gościł na telewizyjnej scenie teatralnej – 42 lata temu zrealizował go dla Teatru TVP Tadeusz Lis, obsadzając w tytułowej roli Jerzego Kryszaka, któremu partnerowali między innymi Ewa Dałkowska jako Rachel, Gustaw Lutkiewicz w roli Eleazara i Henryk Machalica grający Ezrę. W najnowszej realizacji dramatu Rostworowskiego, której podjął się Igor Gorzkowski, Judasza gra Łukasz Lewandowski do niedawna związany z warszawskim Teatrem Dramatycznym, a obecnie z Ateneum.
Karol Hubert Rostworowski przedstawia w swoim dramacie wydarzenia poprzedzające ostatnią wieczerzę. A czyni to z perspektywy niechlubnie zapisanego w historii chrześcijaństwa Judasza, który właśnie podczas tego spotkania Chrystusa ze swoimi uczniami zdradzi go za trzydzieści srebrników. Tym samym już na zawsze pozostanie w świadomości ludzkości (przynajmniej tej wierzącej) jako symbol zdrady. Rostworowski nie jest jednak tak radykalny w swoim widzeniu tej postaci i stara się zrozumieć motywy uczynku Judasza. Stara się „zrekonstruować” przede wszystkim portret psychologiczny bohatera. I na tym skupia się również adaptator jego sztuki i reżyser najnowszej premiery (projekcja: 17 kwietnia 2023 r.) – Igor Gorzkowski. Spektakl swój zrealizował w podziemiach twierdzy w Zamościu, przystosowanej do wizji reżyserskiej przez scenografów: Jana Polivkę i Joannę Walisiak–Jankowską. Ta ostatnia ubrała też aktorów we współczesne kostiumy, przez co sztuka pozbawiona została, też zgodnie z intencją Gorzkowskiego, realiów historycznych, zyskując jednocześnie wymiar bardziej uniwersalny, ponadczasowy. Bo przecież nie o misteryjne odtworzenie wydarzeń poprzedzających ukrzyżowanie Chrystusa chodziło Rostworowskiemu.
„Judasz z Kariothu” to swoiste studium zdrady i jednocześnie dramat psychologiczny. Tytułowy bohater to w sumie słaby, pozbawiony charyzmy człowiek, strachliwy i przez to podatny na wpływy zła, chociaż był wcześniej oddany Mesjaszowi i jego nauce. Przedstawienie Igora Gorzkowskiego pokazuje, że to nie chęć zysku kieruje poczynaniami Judasza, a pewne rozczarowanie głoszonymi przez Chrystusa słowami, zwątpienie w jego moc i sprawczość. Łukasz Lewandowski jest, choćby tylko z wyglądu, takim everymanem targanym wątpliwościami, rozterkami, które dotyczą przede wszystkim jego dotychczasowego oddania mistrzowi. A przy tym jest zmęczony życiem, ma niską samoocenę i czuje się w tym wszystkim osamotniony. Nawet jego żona Rachel (w tej roli bardzo przekonująca, jako niezłomna wyznawczyni Mesjasza, Wiktoria Gorodeckaja) zarzuca mu tchórzostwo, choć w sytuacji wymagającej od niej lojalności względem małżonka zdaje się przychylać do jego tezy, iż to tkwiący w mężczyźnie szatan kieruje jego zachowaniem. Współcześnie (i to nie dlatego, że jej uczestnicy popijają luksusowe, popularne dziś trunki) wybrzmiała również scena z udziałem arcybiskupów Annasza (Janusz R. Nowicki) i Kajfasza (Andrzej Mastalerz) oraz Faryzeusza Ananela (Marcin Przybylski; wszyscy trzej znakomici aktorsko), w której ten ostatni poddaje totalnej krytyce postawę kapłanów, zarzucając im przepych, bogactwo i oderwanie od prostego człowieka.
Oceniając spektakl „Judasz z Kariothu” nie sposób pominąć znakomitą interpretację tekstu, co nie jest takim łatwym zadaniem w sytuacji, gdy sztuka pisana jest 9–zgłoskowym wierszem. Dotyczy to wszystkich w zasadzie aktorów biorących udział w tym widowisku. A skoro o widowisku mowa – bardzo klimatyczne zdjęcia wykonał Jarosław Żamojda, co szczególnie jest widoczne w scenach odbywających się w domu Judasza i Rachel oraz w scenach procesji wielkanocnej, w których w charakterze statystów wystąpili mieszkańcy Zamościa.
Fot. TVP