Recenzje

Wiwisekcja rodzinnych więzi

O spektaklu „Pewnego długiego dnia” Eugene’a O’Neilla w reżyserii Luka Percevala w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie na Festiwalu Boska Komedia w Krakowie pisze Magda Mielke.

Nieprzepracowane traumy, uzależnienia i choroba. Luk Perceval w Narodowym Starym Teatrze opowiada o rozpadzie rodziny i życiu złudzeniami. „Pewnego długiego dnia” to bardzo minimalistyczny spektakl na podstawie sztuki Eugene’a O’Neilla.

„Zmierzch długiego dnia” Eugene’a O’Neilla powszechnie uważany jest za najwybitniejsze dzieło amerykańskiego dramaturga. Autor został za tę sztukę pośmiertnie nagrodzony Pulitzerem w kategorii dramat. To autobiograficzne i bardzo realistyczne studium upadku rodziny niszczonej przez uzależnienia. Sztuka po raz pierwszy została wystawiona trzy lata po śmierci autora, który wcześniej zakazywał jej publikacji z uwagi na dobre imię rodziny.

Historia opowiada o małżeństwie Mary i Jamesa (Małgorzata Zawadzka i Roman Gancarczyk) oraz ich synach: starszym Jamiem (Łukasz Stawarczyk), będącym aktorem jak ojciec oraz Edmundzie (Mikołaj Kubacki), który czeka na wyniki badań potwierdzających poważną chorobę. Poza więziami rodzinnymi łączy ich jeszcze jedno – wszyscy zmagają się z uzależnieniem – ojciec i dwaj synowie od alkoholu, matka od morfiny, a wszyscy od pieniędzy i swojej własnej toksyczności.

Na scenie oglądamy wycinek z życia rodziny Tyronów, kiedy to podczas pewnego długiego, letniego dnia nadchodzi czas skonfrontowania się z trudną, przez lata skrywaną prawdą. Poranek przechodzi w popołudnie, a następnie w wieczór i noc, a rodzinne piekło wzajemnych pretensji i oskarżeń zaczyna narastać. W ciągu kilkunastu godzin członkowie rodziny mierzą się z przeszłością i bólem, rozliczają z kłamstw i wyobrażeń na swój temat oraz ogałacają ze złudzeń.

W krakowskiej adaptacji oglądamy jeszcze jedną postać. To narratorka (Paulina Kondrak), dzięki której poznajemy sporą część opowieści. Cathleen niczym grecki chór komentuje zdarzenia, a gdy trzeba pełni też funkcję gosposi. Na zmianę jest częścią świata przedstawionego, jak i jego obserwatorką, śledzącą rozwój wydarzeń sprzed widowni. To dzięki niej poznajemy sporą część zdarzeń.

Kolejnym stale obecnym, ujawniającym się bohaterem spektaklu jest alkohol. Perceval zwraca uwagę, że żyjemy w kulturze, w której używki są główną metodą odprężenia. Bohaterowie tego spektaklu nie szukają szczęścia w sobie czy w relacjach z bliskimi, lecz na zewnątrz – w rzeczach, które są dla nich powodem dumy bądź wstydu i od których również się uzależniają. Poczucie nieszczęścia, niezadowolenia z tego, co mają, zagłuszają alkoholem i innymi używkami. W ten sposób udaje im się nie dopuszczać do siebie trudnych emocji i zastępować nieodstępne stany.  

Z jednej strony mamy tu do czynienia z kameralnym dramatem rodzinnym, z drugiej to opowieść o teatrze. Sposób grania aktorów, pełen przeteatralizowanych gestów i inne środki użyte przez reżysera sprawiają, że historia rodziny staje się jedynie pretekstem do opowiedzenia o czymś zupełnie innym, czymś co skrywa się pomiędzy wierszami.

Spektakl pod względem wizualnym jest mocno ascetyczny. Za całą scenografię służy tu jedynie biały ekran i fotel. Podobnie oszczędna i subtelna jest muzyka. Zamiast inscenizacji oglądamy odrębne sceny, składające się w spójną całość. Dzięki temu nic nie odciąga uwagi od tekstu i wyśmienitych kreacji aktorskich. Cała obsada jest znakomita, ale szczególnie wstrząsające są role Romana Gancarczyka i Małgorzaty Zawadzkiej. To zupełnie inna jakość scenicznej obecności – aktorstwo totalne, będące odpowiednią mieszaniną talentu, warsztatu i wrażliwości. W mocno przeciągniętych scenach (to walor) aktorzy wywlekają z zakamarków mnóstwo emocji, ani na chwilę nie przekraczając granicy ekspresji. Pijacka rozmowa ojca z synem czy lament matki to sceny tak mocne, że aż wbijają w fotel.

„Pewnego długiego dnia” to piękna i poruszająca rodzinna psychodrama, w której przeplatają się miłość, przenoszone z pokolenia na pokolenie traumy, wzajemne żale i poczucie winy, zagłuszane używkami, samooszukiwaniem się i (auto)agresją. Ascetyczny inscenizacyjnie spektakl koncentruje uwagę widzów na znakomitych kreacjach aktorskich, które zostają w pamięci na długo po opuszczeniu widowni.

fot. Magda Hueckel

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , , ,